Aleksandra Świderska: Moja misja się nie zmieniła [wywiad]

0
18
Susza
fot. Yuliya Biandzeha

Aleksandra Świderska jest autorką Mgłaversum, czyli książek z serii Miasto Gasnących Świateł – kryminałów z reprezentacją queerową. W wywiadzie dla KM opowiedziała m.in. o procesie tworzenia fabuły, poruszaniu trudnych tematów w powieściach lub o ukazywaniu postaci nieheteronormatywnych w książkach. Zapraszam!

Dlaczego postanowiłaś pisać? Jak to się zaczęło? Wiem, że początkowo publikowałaś swoje utwory w Internecie… 

Piszę dłuższe teksty od dwunastego roku życia, a wiersze popełniałam jeszcze wcześniej. Od samego początku stanowiło to dla mnie odskocznię od tego, co działo się wokół mnie. Jako dziecko żołnierza często się przeprowadzałam – a w nowych miejscach nie zawsze witano mnie z otwartymi ramionami. Byłam obca, więc inna, a to wystarczało, by stać się celem drwin i upokorzeń. Wiedząc, że i tak wkrótce zniknę z czyjegoś życia, nie próbowałam zabiegać o względy kogokolwiek. Zamiast tego zaczęłam tworzyć na papierze własne światy – miejsca, do których mogłam uciec. To właśnie potrzeba tej ucieczki rozbudziła we mnie pasję do pisania. 

Jak wygląda – w Twoim przypadku, jako zawodowej pisarki – praca nad książką? 

Nie jestem pewna, czy istnieje jakaś wyraźna różnica między pisaniem książki na pełen etat a robieniem tego dorywczo. W moim przypadku niewiele się zmieniło, odkąd oficjalnie przeszłam na „zawodowstwo”. Nadal przed rozpoczęciem pisania poświęcam kilka tygodni, a czasem nawet miesięcy, na research i konsultacje z ekspertami. Dopiero, kiedy czuję, że jestem wystarczająco wysycona informacjami, przystępuję do planowania fabuły – oczywiście na mojej już sławnej tablicy – a następnie siadam do pisania właściwego tekstu.

fot. Yuliya Biandzeha

Podczas przygotowań do pisania współpracujesz z różnymi osobami: policjantami, chemiczką, psycholożką, służbami więziennymi, itd., a podczas pracy nad Suszą – również z osobami molestowanymi przez duchownych. Czy takie osoby chętnie współpracują i pomagają podczas pracy nad książką? W końcu nie poruszacie lekkich tematów… 

Eksperci, z którymi się konsultuję, zazwyczaj nie znają fabuły książki, nad którą pracuję. Wynika to z faktu, że na etapie zbierania informacji sama jeszcze jej dokładnie nie znam. Wiem tylko, jakie dane i mechanizmy muszę zrozumieć, żeby tę fabułę stworzyć. Opisuję więc wymyślone przypadki i wspólnie zastanawiamy się nad nimi na zasadzie „Co by było, gdyby…”. W takich sytuacjach eksperci zawsze chętnie pomagają mi rozwikłać różne problemy. W przypadku Suszy i rozmów, które przeprowadziłam z ofiarami wykorzystywania seksualnego przez duchownych, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Te rozmowy nie miały służyć budowie intrygi, tylko pomóc mi zrozumieć wiktymologię — sposób, w jaki przestępcy wybierają swoje ofiary, oraz to, co dzieje się z samymi ofiarami na poziomie psychicznym i emocjonalnym. Dzięki tym spotkaniom nie tylko zrozumiałam, ale też – choć w małym stopniu – poczułam, co one czują. I to właśnie pozwoliło mi nie tyle zbudować fabułę Suszy, co nadać tekstowi głębi i oddać głos osobom, które zazwyczaj są go pozbawione. To nie były łatwe rozmowy. Dla żadnej ze stron. Wszyscy odchorowaliśmy je na swój sposób. Ale wszyscy też mieliśmy poczucie, że są konieczne, jeśli ten temat miał być opowiedziany z szacunkiem i zrozumieniem. 

A propos… Poruszasz w swoich książkach różne tematy społeczne, na przykład we wspomnianej Suszy została poruszona kwestia molestowania seksualnego wobec dzieci lub krytyka religii jako narzędzia władzy i przemocy. Dlaczego? Chodzi o łamanie tabu? O zwrócenie uwagi na problem? 

Jako autorka, po której książki sięgają głównie młode osoby, nie chcę ich szokować – chcę ich uwrażliwiać. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby poprzez fikcję poruszać tematy, które są często przemilczane, ignorowane albo niewygodne dla politycznych agend. Literatura, szczególnie ta bardziej przystępna niż książki non-fiction, ma ogromny potencjał edukacyjny, ponieważ może otwierać oczy. Dlatego właśnie podejmuję trudne tematy. Nie dla efektu, ale żeby zwrócić uwagę na to, co dzieje się tuż obok nas, a o czym media milczą, bo nie pasuje im to do aktualnej narracji. Pisząc o tym, czuję, że nie pozostaję bierna. To mój sposób walki. 

Jak radzisz sobie psychicznie z tematami, które podejmujesz? Bo temat, chociażby pedofilii w Kościele, na pewno jest dla Ciebie obciążający w trakcie i po pracy nad książką… 

Jestem dosyć odporna, jeśli chodzi o przyswajanie tego typu wiedzy, więc ogólnie przeprowadzanie researchu, nawet tak empirycznie, jak ja to robię, nie jest dla mnie dużym problemem ani obciążeniem. Sprawa jednak ma się trochę inaczej w przypadku rozmów z ofiarami zbrodni, gdzie rozmawiam z żywą osobą, która podzieliła się swoimi najgłębszymi traumami. Po takich spotkaniach nie da się po prostu wrócić do pisania jak gdyby nigdy nic. Zanim usiądę do kolejnych scen, muszę jakoś poukładać w sobie gniew, bezsilność i to przerażające poczucie niesprawiedliwości, które się we mnie kotłuje. Dlatego Susza powstawała dłużej, niż wcześniejsze książki. Nie z braku weny, tylko z potrzeby uczciwości wobec tych osób. 

W jednym z wywiadów powiedziałaś, że wypełniłaś lukę na rynku wydawniczym, jaką były queerowe książki dla dorosłych i, że to była Twoja misja – dać czytelnikom coś, czego nie było i tym samym zrobić coś, czego inni autorzy się bali. A jaką masz misję teraz? 

Moja misja się nie zmieniła. Queerowe książki dla dorosłych pisane po polsku można policzyć na palcach jednej ręki, a większość z nich nie trafia do mainstreamu. Nieheteronormatywne postacie, jeśli w ogóle się pojawiają, to często jako przerysowane tło, stereotypowe dodatki, czasem wręcz groteskowe „ozdobniki”. Dlatego nie tylko nie porzuciłam tej misji, ale wręcz czuję ją mocniej niż kiedykolwiek. Bo wiem, ile znaczy dla czytelników zobaczyć siebie w książce – nie jako token, ale jako pełnoprawnego bohatera. Cieszę się, że mogę to robić. I jestem dumna z tego, że należę do społeczności, o której piszę tak, jak nikt inny wcześniej nie odważył się pisać – czyli szczerze. 

fot. Yuliya Biandzeha

Powiedziałaś też, że stawiasz sobie coraz trudniejsze wyzwania. Jakie więc jest kolejne wyzwanie, które przed Tobą stoi? 

Pokonanie bloku pisarskiego. 

Choć bycie pisarką na pełen etat wymaga sporych poświęceń i wyrzeczeń, to satysfakcja, którą czerpię z robienia czegoś, co tak bardzo kocham, wszystko mi wynagradza. To Twoje słowa. Na jakie wyrzeczenie i poświęcenia trzeba być gotowym, chcąc być pisarzem na pełen etat? 

Przede wszystkim, trzeba być gotowym na to, że jeśli chcesz dowieźć książkę na czas i chcesz, żeby była dobra – musisz z czegoś zrezygnować. Na jakiś czas wypadasz z życia. Odpuszczasz wyjazdy, wyjścia, spotkania z bliskimi, drobne przyjemności, czasem nawet sen czy podstawowe obowiązki domowe. Pisanie na pełen etat to nie osiem godzin przy biurku – to tryb życia. Nawet jeśli akurat nie siedzę przy klawiaturze, to i tak jestem „w książce” – myślę o niej, układam w głowie dialogi, rozwiązuję problemy logiczne, kombinuję, co przestawić, żeby coś wreszcie zaskoczyło. Pisząc Suszę, często nie wychodziłam z domu kilka dni. W momentach, w których odpoczywałam, obserwowałam przez okno, jak życie innych się toczy. Wydawało mi się wtedy, że moje przecieka mi przez palce. Teraz jednak, kiedy Susza zgarnia tyle pochwał, niczego nie żałuję. 

Jakbyś miała udzielić jakiejś rady początkującym pisarzom i pisarkom, co byś poradziła? 

W tym wypadku jest tylko jedna właściwa rada – pisz! Tylko i wyłącznie pisząc pozwalamy naszemu warsztatowi się rozwijać. To jest jak samonapędzająca się maszyna. 

W jednym z wywiadów powiedziałaś: (…) lubię śledzić przebieg spraw kryminalnych i czytać profile psychologiczne seryjnych przestępców. Zawsze kiedy to robię, patrzę na sprawców zbrodni trochę jak na żywioły, które sieją spustoszenie i wzbudzają strach. To dzięki temu porównaniu wpadłam na pomysł, żeby każdą z części mojej historii przyrównać do takiej siły natury. A jakim żywiołem Ty jesteś? I dlaczego? 

Nie jestem seryjnym sprawcą, więc trudno mi porównać siebie do jakiegoś żywiołu. Jestem jednak osobą niezwykle zdeterminowaną i często myślę o sobie jako o strumieniu, który nieustannie, choć na pozór tylko delikatnie, toczy skałę, żeby w ten sposób dokonać długotrwałych i widocznych zmian. 

Podobno pisarz nie pisze dla siebie, a dla czytelników. A jakbyś miała napisać jakąś książkę od początku do końca tylko dla siebie, coby to było? 

Każdą moją książkę pisze przede wszystkim dla siebie. Jeśli nie byłaby zgodna ze mną, nie widziałabym sensu w jej tworzeniu. 

Masz pomysł na stworzenie czegoś innego niż Mgłaversum? Wiem, że Twoją pasją jest także historia, więc może powieść historyczna…? 

Na te chwile żyję Mgłaversum i nie chcę wybiegać za daleko w przyszłość. Szczególnie, że obecnie pracuję nad jego kolejną odsłoną – Mrozowiskiem. Jest to historia, w której będę mogła również wykorzystać moją historyczną wiedzę i wreszcie wpleść w tekst trochę słowiańskiej mitologii. 

To czekamy na efekty! Bardzo dziękuję za wywiad 🙂

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments