Dryfując wśród wspomnień. „Aby dźwięk lutni rodził drzewa” Kamila Czyża

0
178
Aby dźwięk lutni rodził drzewa

W zabieganej codzienności często trudno znaleźć choćby chwilę na zatrzymanie się, nie mówiąc już o spojrzeniu w przeszłość. Przeszłość, która jest nieodwracalna, jednak na tyle elastyczna, abyśmy potrafili się w niej nawzajem odnaleźć. O takich wspomnieniach jest właśnie książka Kamila Czyża – Aby dźwięk lutni rodził drzewa.

Standardową recenzję można by zacząć od wskazania i przedstawienia postaci głównego bohatera dzieła. Jednak nie będzie to standardowa recenzja, bo i książka jest raczej… nietuzinkowa. Aby dźwięk lutni rodził drzewa Kamila Czyża od Wydawnictwa Novae Res to niejako zbiór wspomnień. Zarówno tych bardziej odległych w czasie, których narrator – czyli Dawid – pamiętać nie może, bo jest to na przykład historia poznania jego dziadków, jak i retrospekcje z jego dzieciństwa czy całkiem nieodległych wakacji.

Jeśli oczekujecie od książki tego, że historia w niej przedstawiona będzie w sposób chronologiczny – od wyżej wspomnianego poznania dziadków, przez pojawienie się bohatera na świecie, aż po dzieje jemu obecne – w tej pozycji tego nie zaznacie. Dla niektórych może to być aspekt nie do przeskoczenia, ale i do tego da się przyzwyczaić. Przyznaję, że na początku i mnie lekko gubił i zbijał z tropu taki sposób prowadzenia narracji. Zwłaszcza gdy autor wprowadzał dygresje ze świata sztuki, które na pierwszy rzut oka zdawały się zupełnie niepowiązane z wcześniej snutą historią. Jednak czy rzeczywiście były one tak niepasujące?

Chaos pod kontrolą?

Dygresje niezupełnie nie są ze sobą niezwiązane. Wszystko pojawia się na kartkach Aby dźwięk lutni rodził drzewa z jakiegoś powodu i w jakimś celu. Wspomnienie dzieciństwa sprowokował konkretny zapach czy smak, a to pociągnęło za sobą kolejne skojarzenie. Dzieło Kamila Czyża to niejako pasmo takich retrospekcji, które dotyczą bezpośrednio lub pośrednio głównej postaci. Można pomyśleć: lekki chaos, ale czy nie w taki właśnie sposób biegną myśli każdego z nas?

Historia (a właściwie historie, które w pewien sposób łączą się w jedność) zawarte są na nieco ponad dwustu stronach. Ukryte pod delikatną, subtelną okładką, która od razu sugeruje, czego może spodziewać się czytelnik wewnątrz.

Ów chaos otulony został poetyckim językiem. Długie zdania, liczne porównania i praktycznie brak dialogów to to, czego możemy się spodziewać, sięgając po tę pozycję. Więc nawet jeśli odbiorca upora się z zamętem wspomnień z różnych okresów i różnych członków rodziny bohatera, to język może stanąć na przeszkodzie. Dzieło Czyża nie jest raczej książką, po którą sięgniemy w autobusie w drodze na uczelnię czy do pracy. W pewnych momentach natłok pięknych słów (ale jednocześnie dosyć trudnych, których stety-niestety nie używa się na co dzień), wplecionych w długie zdania sprawiał, że sens czytanego fragmentu gdzieś umykał.

Aby dźwięk lutni rodził drzewa to pozycja, która w pewnym sensie pozwala swobodnie płynąć myślom czytelnika. Opisy wspomnień Dawida rodzą potoki wspomnień odbiorcy, prowadząc go w rewiry w pamięci, do których możliwe, że dawno nie zaglądał. Jeśli szukacie książki, która wprowadzi Was właśnie w taki stan – może być to strzał w dziesiątkę.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments