Naukowczyni, pediatrka czy też socjolożka – to tylko jedne z nielicznych form żeńskich nazw zawodów, które ostatnio coraz częściej zostają używane w mowie potocznej, lecz brzmią nieco dziwnie i budzą wiele kontrowersji. Wygląda na to, iż walka z androcentryzmem nie jest taka prosta.
Jak się okazuje problem nadawania form żeńskim wcale nie jest nowy – poruszany był już ponad 50 lat temu – jednakże dopiero stosunkowo niedawno kobiety zaczęły domagać się odmiany pewnych grup wyrazów (głównie zawodów), co wciąż powoduje spore kontrowersje.
Stanowisko Rady Języka Polskiego
Rada Języka Polskiego przyjęła oficjalne stanowisko w tej sprawie już w 2012 roku:
Jednakże, jak stwierdziliśmy na początku, formy żeńskie nazw zawodów i tytułów są systemowo dopuszczalne. Jeżeli przy większości nazw zawodów i tytułów nie są one dotąd powszechnie używane, to dlatego, że budzą negatywne reakcje większości osób mówiących po polsku. To, oczywiście, można zmienić, jeśli przekona się społeczeństwo, że formy żeńskie wspomnianych nazw są potrzebne, a ich używanie będzie świadczyć o równouprawnieniu kobiet w zakresie wykonywania zawodów i piastowania funkcji. Językowi nie da się jednak niczego narzucić, przyjęcie żadnej regulacji prawnej w tym zakresie nie spowoduje, że Polki i Polacy zaczną masowo używać form inżyniera bądź inżynierka, docentka bądź docenta, ministra bądź ministerka, maszynistka pociągu, sekretarza stanu czy jakichkolwiek innych tego rodzaju.
To poprawne, czy nie?
Choć pod względem słowotwórczym formy te są poprawne, wielu naukowców nie uznaje ich oficjalnego stosowania. Warto wspomnieć, iż niektóre żeńskie rodzaje wyrazów byłyby ciężkie do wymówienia, jak np. pediatrka, czy też brzmiałyby absurdalnie – cukierniczka. Wynika to z ograniczeń systemowych języka, gdyż przy tworzeniu owych wyrazów pojawia się wiele trudności.
Do niedawna jeszcze Pani naukowiec lub po prostu naukowiec?
Jeszcze parę/paręnaście lat temu czytając w artykule o Pani magister, czy też Pani doktor, nikt nie zwracał uwagi, że powyższe formy są „niepoprawne”. Aktualnie autorzy tekstów chcą być nad wyraz poprawni. Tworząc równościowy savaior-vivre posuwają się do takich wyrazów jak: ministra, premiera (co również posiada inne znaczenie), naukowczyni. Pomijając fakt, iż społeczeństwo nie jest przyzwyczajone do feminizacji niektórych słów, brzmią one po prostu dziwnie. Irytacja ta przejawia się w komentarzach czytelników: „Naukowczyni… ciekawe, że kobieta nie może być po prostu naukowcem […] piekarz-piekarka, cukiernik-cukiernica?”, „A jak napiszę o kierowcy, to będzie kierownica?”. Czy aby na pewno czytając o narodzie jako „Polakach”, bez wymienienia „Polek” tuż obok, kobiety powinny czuć się urażone? Kobiety w tej sprawie nie są jednogłośne.
Z czego to wynika?
Wzmożone domaganie się używania feminatywów w ostatnim czasie może wynikać przede wszystkim z poczucia przymusu walki kobiet o równe traktowanie na wielu płaszczyznach. Dodatkowo, jako iż temat tyczy się głównie nazw wykonywanych zawodów, może być to spowodowane równą możliwością wykonywania zawodu przez obie płcie. Lecz warto się zastanowić, czy w tym przypadku nie zakrawa to na absurd i nadmierną poprawność polityczną.