Wyobraźmy sobie świat, gdzie fale uderzają o burty statków, zapach morskiej bryzy miesza się z zapachem prochu, a pirackie okręty toczą zaciekłe bitwy o skarby i przetrwanie. Assassin’s Creed IV: Black Flag wciąga nas w sam środek złotej ery piractwa, łącząc ją z wątkiem tajemniczego konfliktu asasynów i templariuszy.
Gra o asasynach… prawie bez asasynów?
Fabuła zawsze była ważnym elementem gier z cyklu Assassin’s Creed i na tym polu Black Flag zdecydowanie nie zawodzi. Głównym bohaterem gry jest Edward Kenway, młody Walijczyk, który w poszukiwaniu bogactwa zostaje piratem. Porzuca rodzinę, by wyruszyć na morze, jednak w wyniku przypadkowego zabójstwa, jego los szybko splata się z walką asasynów i templariuszy – dwiema tajnymi organizacjami walczącymi ze sobą od pokoleń. Edward, początkowo obojętny wobec ich konfliktu, postanawia wykorzystać ich spór dla własnych korzyści. Z czasem Edward zaczyna dostrzegać konsekwencje swoich działań, kiedy, przez jego działania, jego przyjaciele giną lub trafiają do więzienia. To prowadzi go do refleksji nad sensem życia i odpowiedzialnością wobec innych. Finalnie Kenway zostaje jednym z asasynów, starając się naprawić błędy przeszłości.
Dobrze napisaną fabułę dopełniają rewelacyjne postacie – w trakcie swojej rozgrywki Edward spotyka na swojej drodze najbardziej znanych piratów swoich czasów: Czarnobrody, Mary Read, Anne Bonney czy Callico Jack – wszystkie te postacie mamy okazję poznać. Dodatkowo wszystkie postacie historyczne napisane i zagrane zostały w oparciu o wzmianki historyczne. Tak więc Mary Read i Anne Bonney ukrywają się udając mężczyzn, Czarnobrody wzbudza postrach wtykając sobie rozpalony lont w brodę a Callico Jack przez większość rozgrywki jest w stanie co najmniej wskazującym. Choć główny konflikt asasynów i templariuszy nie jest tak mocno rozwinięty jak w poprzednich odsłonach, historia Edwarda jest jedną z najbardziej osobistych i satysfakcjonujących w serii.
Najlepsza gra o piratach wszech czasów?
Rozgrywka to, o dziwo, nic nowego. Wracają mechaniki znane z poprzednich odsłon, szczególnie model walki jest kalką z Assassin’s Creed III. Jednak mimo braku nowych mechanik, rozgrywka dość mocno się zmienia. Wcielamy się w rolę pirata, a to oznacza niezliczone godziny żeglugi oraz bitwy morskie. I to właśnie bitwy morskie są prawdziwą perełką gry. Każde starcie wymaga strategii – od odpowiedniego ustawienia statku względem wroga po precyzyjne oddanie salwy z dział. W grze znajdziemy wiele różnych rodzajów statków, od szybkich i zwinnych, ale słabo uzbrojonych kanonierek, przez wolniejsze ale silniejsze fregaty i brygi, aż po potężne statki wojenne, które zatopią nas jedną salwą z dział. Po pokonaniu przeciwnika można przejmować jego statek, co daje dodatkowe zasoby, takie jak drewno, metal czy rum. To właśnie ten element rozgrywki sprawił, że Black Flag zdobył tylu fanów – poczucie wolności i przygody na morzu jest w tej grze nieporównywalne z innymi tytułami.
Ładniej niż w Piratach z Karaibów?
Graficznie gra zestarzała się bardzo dobrze. jakość tekstur wyraźnie wskazuje że mamy kontakt z pozycją wydaną ponad dekadę temu, jednak umiejętne wykorzystanie kolorów i światła sprawia, że Karaiby przedstawione w Black Flag wyglądają niemal jak z pocztówki. Od tropikalnych wysp, po tętniące życiem Hawanę czy pirackie miasto Nassau wszystkie ukazane w grze lokacje przedstawione są z niezwykłą dbałością o szczegóły. Twórcy wzięli też pod uwagę czas w jakim rozgrywa się akcja gry. Fabuła Assassin’s Creed Black Flag rozgrywa się na przestrzeni 7 lat, tak więc teren zmienia się w czasie rozgrywki. Dla przykładu, Nassau w 1715 wygląda jak prężnie prosperujące miasto, jednak w 1718 stolica “republiki piratów” wygląda już jak opustoszałe miasto duchów.
Nie może być idealnie
Jednak, jak każda gra, Black Flag ma swoje niedociągnięcia. Jednym z największych jest problem z precyzją sterowania. Jak na grę Assassin’s Creed przystało, ważnym elementem poruszania się jest parkour. I owszem, tak jak jego poprzednicy, Edward może swobodnie skakać po dachach, jednak system jest wyjątkowo nieprecyzyjny więc w trakcie rozgrywki gracz przynajmniej raz zobaczy jak Kenway z niewiadomych przyczyn skacze w zupełnie inną stronę niż powinien lub spada prosto w przepaść.
Innym problemem jest powtarzalność zadań na lądzie. Z racji tego że model poruszania się został skopiowany ze starszego Assassin’s Creed III, to i projektowanie misji zostało z tej gry zapożyczone. Jednak to, co działało w ciasnym Nowym Jorku nie działa w bardziej otwartych miastach i na pozbawionych zabudowań wyspach. Największą wadą tego kopiowania pomysłów jest fakt, że bardzo uwidacznia to powtarzalność zadań, której nie było tak widać kiedy na ekranie więcej działo się na raz. W Black Flag, na lądzie rozgrywka zwalnia, przez co nie ma tylu elementów rozpraszających gracza na tyle, by tej monotonności nie zauważał.
Świetna gra o piratach, dobry Assassin’s Creed
Assassin’s Creed Black Flag zredefiniował serię Assassin’s Creed, pokazując że można zrobić grę o asasynach gdzie bractwo nie gra głównej roli. Jednak Black Flag sprawdza się przede wszystkim jako gra o piratach, nie o ukrytych zabójcach. Jako Assassin’s Creed jest to tytuł co najmniej poprawny – grze brakuje innowacji, wątek asasynów i templariuszy został potraktowany nieco po macoszemu. Skupiając się na wątku pirackich przygód, otrzymujemy fenomenalną grę której nie dorównują nawet niedawno wydane produkcje jak Skull and Bones. Mimo wszystko, Black Flag to jedna z tych gier, do których będziemy wracać raz po raz.