Metroidvania ze światem jak Dark Souls? Blasphemous! [recenzja +18]

0
1196

Blasphemous to tytuł, który silnie wyróżnia się na tle innych gier, w które graliście w ostatnim czasie. Jest mroczny, nietypowy i pięknie zaprojektowany. Już po paru godzinach widać, że jego twórcy bardzo dokładnie przeanalizowali sposób tworzenia gier studia From Software i wyciągnęli od nich wszystko co najlepsze. Pomimo tego nie stworzyli dzieła odtwórczego, a samodzielną grę, którą ciężko będzie zapomnieć.

Przedmowa

W sieci można spotkać wielu przekrzykujących się fanów serii od From Software przy premierze każdej gry, która posiada jakiekolwiek charakterystyczne dla twórców Dark Souls elementy. Gracze kłócą się o usilne określenie czegoś soulslikiem lub nie nazywanie go tak (w ten sposób powstały sekiro soulsborne’y, sekirolike’i,   i inne prześmieszne określenia) Elementami tymi mogą być wysoki poziom trudności, respawn przeciwników po używaniu różnych wariacji “ognisk”, starcia oparte na hitboxach, unikach i staminie czy enigmatyczna, szczątkowo podawana fabuła którą w pełni można zrozumieć jedynie czytając opisy przedmiotów i zastanawiając się nad architekturą czy zachowaniem przeciwników.

Jestem daleki od sztywnych kategorii gatunkowych, ponieważ dzisiejsze gry czerpią garściami z wielu typów produkcji. W recenzji będę przyrównywał Blasphemous do dokonań wyżej wymienionego japońskiego dewelopera, którego twórczość jest mi wyjątkowo bliska. Nie oznacza to jednak, że okrzyknę grę soulslikiem. Gdybym na siłę miał nazwać gatunek to byłaby to metroidvania 2D, ale różne jej elementy zostały zaprojektowane w taki sposób, w jaki swoje gry tworzy From Software. Stąd liczne odwołania do tej serii hardcore’owych gier w tym tekście. Tyle słowem wstępu! Zapraszam do tekstu!

Akt pokuty

Blasphemous to produkcja nietypowa, stworzona wokół bardzo interesującego pomysłu przedstawienia umagicznionej, alternatywnej wersji podciągniętej do fanatyzmu religii chrześcijańskiej w okresie średniowiecza (z wieloma akcentami nawiązującymi do specyfiki wierzeń i architektury hiszpańskiej). Produkcję stworzyło studio The Game Kitchen, a wydało Team 17. Początkowo gra była finansowana przez Kickstartera, a potem znalazła swojego wydawcę. Gra wyszła na konsole PlayStation 4, Xbox One i Nintendo Switch oraz na komputery osobiste 10 września tego roku.

Blasphemous to produkcja tajemnicza. Bardzo silnie widać w niej sugestie cyklem Dark Souls. Wcielamy się na początku w bezimienną postać, nie wiemy dokąd iść, co robić. Okoliczne postaci nazywają nas Pokutnikiem (nazywanie gracza “The Penitent One” będzie miłym akcentem dla osób, których w życiu już nieraz przezywano “Ashen One” albo “Chosen One”). Co jest celem naszego pokutnika? Za co pokutuje? Jak ma pokutować? Będziemy to składać kawałek po kawałku przemierzając niesamowitą, fanatyczną i trawioną zepsuciem krainę Orthodoxia (serio? Orthodoxia?! 😀 ).

Blasphemous

Tak więc jako nasz cierpiętnik przemierzamy kolejne lokacje komnaty świątyni pełnej trupów o zaskakująco podobnych do nas nakryciach głowy i podziwiamy niezwykłą architekturę. W kolejnych korytarzach skaczemy po platformach, uczymy się wślizgów i zasad działania drabin. W końcu docieramy do pierwszego bossa a zarazem pierwszego przeciwnika w grze. Twórcy nie bawią się w ceregiele i oczekują od nas od razu chrztu bojowego. A chrztem będzie pokonanie przerośniętego typa w masce walczącego… świecznikiem (uwierzcie, że to nie ostatnia z dziwnych preferencji w doborze uzbrojenia, jaką napotkacie u przeciwników). Po pokonaniu niezbyt trudnego przeciwnika nasz bohater zdejmuje hełm… po czym napełnia go krwią wroga i zakłada sobie znowu na głowę rozbryzgując posokę po ramionach…

Panie zmiłuj się nad nami

Taaak… Blasphemous może się pochwalić nietypowym stylem i brutalnością. Twórcy nie bali się upchnąć w grze dziesiątek podobnych scen, w których posoka leje się gęsto, a kończyny nie wykazują się zbytnim przywiązaniem do współistnienia z korpusem. W toku gry będziemy obserwować jak nasz Pokutnik kąpie się w krwi wrogów, dekapituje ich i stosuje inne pieszczoty. Na jego drodze pojawią się biczujący się wrogowie, pokutujący pielgrzym przemierzający krainę w zgarbieniu i ze związanymi za plecami rękoma, ofiary najkrwawszych tortur i fanatycznych rytuałów.

Blasphemous

Design lokacji i przeciwników jest wprost przesiąknięty klimatem gry i to jedna z jej największych zalet. Każda z lokacji jest inna. Niekiedy będziemy przemierzać kaniony pełne kolców i platform, innym razem pełne elementów sakralnych świątynie i zamki. Jeszcze innym razem spowitą lodem krainę w której wyjący z różnych stron wiatr będzie nas spychał z krawędzi lub pomagał doskoczyć do oddalonych platform. Spotkamy tutaj nawet lokację przypominającą jedną wielką klatkę. Z kolei przeciwnicy – choć niekiedy się powtarzają w różnych lokacjach – to każdy z przemierzanych kompleksów ma do zaoferowania coś innego – zarówno wizualnie jak i pod kątem zachowania.

A jak będziemy owe kompleksy przemierzać? Otóż każda z plansz podzielona jest na wiele poszczególnych poziomów pełnych przepaści, kolców do nabijania, platform rozpadających się po chwili stania na nich czy drabin lub ścian wspinaczkowych. Pomiędzy sekcjami platformowymi będziemy też walczyć z przeciwnikami. Wśród nich typy walczące w zwarciu, na dystans, latające, spajające się z tłem. Każdy typ przeciwnika ma swój własny sposób zachowania i raczej nie spotykamy tutaj dwóch różnych przeciwników, którzy walczą w ten sam sposób. Poza zwykłymi atakami i odblokowywanymi za zdobyte od przeciwników doświadczenie w rozsianych po świecie kapliczkach umiejętności mamy do dyspozycji także kontrę. Zwyczajnie w odpowiednim momencie nasz bohater przyjmuje postawę obronną i jeśli trafimy na odpowiednią chwilę to zablokujemy cios, a w przypadku mniejszych przeciwników także wykonamy silną kontrę (niekiedy zakończoną iście krwawym finisherem).

Blasphemous
Jedna z lokacji przenosi nas do wnętrza świątyni, gdzie w tle unosi się olbrzymia kadzielnica, której należy unikać. Jedno z najbardziej klimatycznych w grze miejsc.

Poza paskiem życia mamy także pasek zapału, który pozwala nam rzucać różne umiejętności ofensywne lub pasywne (znajdujemy je jako przedmioty poukrywane w świecie gry). Zapał generuje się walcząc. Po śmierci nie tracimy naszego expa jak w grach z seri Dark Souls za to do zera tracimy pasek furii i zmniejsza nam się jego maksymalna wartość dopóki nie zbierzemy swojego wizerunku pozostawionego w miejscu zgonu. Im więcej niezebranych śmierci tym więcej maksymalnego zapału tracimy.

Pieczołowitość i sumienność

W grze widać jak dużo serca twórcy w nią włożyli. Jest ona zaplanowana i dopieszczona w najdrobniejszych detalach. Świat został stworzony tak, byśmy nie musieli go przemierzać jedynie teleportacją. Jest to konstrukcja zdecydowanie nieliniowa. Zazwyczaj w grze mamy przynajmniej dwie, a niekiedy trzy ścieżki w których możemy podążać. Dlatego jeśli na razie nie idzie nam w jednej to możemy pójść do drugiej, podexpić trochę postać i wrócić. Pomiędzy lokacjami co jakiś czas odkrywamy windy, ukryte przejścia, teleporty. Lokacje zazębiają się w taki sposób byśmy mogli na dowolny koniec mapy dostać się w miarę szybko nie wymuszając skrajnego backtrackingu (który jest niezbędny jeśli chcielibyśmy znaleźć wszystkie sekrety, ale o tym dalej).

Ten sposób projektowania lokacji jest żywcem wyjęty z produkcji studia From Software. Przemyślany design i zazębiające się korytarze są dobrze znane fanom tych gier. Fabuła jest przedstawiana na wielu płaszczyznach. Podobnie jak w soulsach co jakiś czas spotykamy enigmatyczne postaci, które coś nam o świecie opowiadają, do tego śledzimy wędrówki innych, możemy zaczytywać się w przedmioty ale także interpretować zachowania, wykonanie i wygląd innych. W Blasphemous można zagrać w zasadzie nie głowiąc się ani odrobinę nad fabułą i i tak ukończyć grę usatysfakcjonowanym. Ci jednak, którzy chcieliby poświęcić grze trochę zaangażowania i czasu nie będą zawiedzeni.

Blasphemous

Gra jest także wprost pełna sekretów! Ogromna część jej zawartości jest możliwa do pominięcia za pierwszym razem. Przede wszystkim w toku rozgrywki możemy zdobyć kilka przedmiotów które umożliwią nam dostęp do wcześniej niedostępnych miejsc. Widzieliście małe iskierki unoszące się w powietrzu? No to teraz zamienią się w platformy krwi. A te takie korzenie co nic nie robiły? No to teraz będą mostami. Spadaliście w przepaście i się zabijaliście? No to teraz wracajcie do każdej przepaści w grze bo dzięki świętej płachcie odkryjecie nowe połacie terenu. To jak wiele w grze można przegapić jest wprost godne podziwu i zachęca do myszkowania. Do tego są także ukryte komnaty, opcjonalne wątki fabularne, decyzje do podjęcia. Nie ma tego tutaj zawartości na skalę Skyrima, ale nadal zaskakuje jak dużo w tej grze jest rzeczy opcjonalnych.

Obraz świata

A to i tak jeszcze nie koniec! Poza świetnym wykonaniem artystycznym produkcja jest także bardzo spójna stylistycznie i ma wprost wspaniałą pixelartową grafikę i bardzo klimatyczne przerywniki filmowe. Całość jest kolorowa, choć utrzymana w dość mrocznym i niepokojącym stylu. Lokacje są szczegółowo i atrakcyjnie wykonane, a jedna z nich gdzie zachodzące słońce rzuca cień na gracza i przeciwników pokazując oświetlone na pomarańczowo góry to istny miód. Do tego wszystkie menusy są tutaj wykonane w zgodzie ze światem przedstawionym.

Blasphemous

W roli boosterów wykorzystujemy tutaj koraliki, formę znajdziek pełnią relikwie świętych, a święte przedmioty trzymane są w ekwipunku w specjalnym zdobnym talizmanie, z kolei miecz bohatera ma w sobie wiele elementów świadczących o cierpieniu i religijności. Muzyka ma swoje bardzo dobre momenty i pomaga w budowaniu nastroju, jednak nie ma tutaj niczego co by zostało z Wami na później. Bez niej świat jest o wiele mniej atrakcyjny, ale nie zapiszecie sobie nic w playliście.

Bardzo ciekawie wykonani są także późniejsi bossowie. Pierwszych dwóch to zaledwie samouczki, za to w późniejszych fazach spotykamy naprawdę pomysłowych przeciwników, ale tego nie chcę już zdradzać i pozwolę Wam samym się zachwycić (albo zniesmaczyć) wchodząc na arenę.

Gra w zasadzie nie posiada zbyt wielu wad. Jej poziom trudności odpowiednio stopniowo rośnie, przeciwnicy nie są przesadzeni, progres jest odczuwalny a walka mięsista, pełna akcji, miłego udźwiękowienia i atrakcyjna wizualnie. Jak dla mnie jednak gra była nieco za łatwa. Większość bossów pokonałem za pierwszym podejściem a żaden nie zabrał mi więcej niż dwa. Ginąłem najwięcej na platformach. Uważam, że upadek nie powinien oznaczać od razu zgonu, a może utratę połowy życia? Takie rozwiązanie odebrałoby grze kilka frustrujących momentów. Zdarzył mi się też raz bug w którym “dusza” do podniesienia wygenerowała się w lokacji początkowej zamiast w faktycznym miejscu zgonu, ale zabrało mi to 3 minuty życia, więc aż tyle mnie nie kosztowało.

Blasphemous
Kto by nie chciał, by matka boska boleściwa boostowała mu hp?

Błogosławieństwo

Prawdę mówiąc według mnie Blasphemous zasługuje na nieco lepsze noty niż ma obecnie (77/100 na Metacriticu i 78% opinii pozytywnych na Steamie). Grało mi się w niego bardzo przyjemnie. Oddałem grze ponad 20 godzin życia, odblokowałem dwa zakończenia (gra zapisuje się na moment przed końcem gry więc można jeszcze pozwiedzać i zmienic pewne rzeczy), wszystkie relikwie czy uwięzione w klatkach dzieci. Czy jestem na tyle spostrzegawczy? Jak się okazuje nie jest tak źle jak myślałem, ale w pewnych momentach pomogły mi w tym bardzo prężnie działające już fanowskie wikie, z których możecie poznać historię gry i jej tajemnice.

Blasphemous
Jest moc…

I właśnie to pokazuje, że tytuł potrafi zaangażować, zaciekawić i przyciągnąć na długie godziny. Jest pięknie wykonany, satysfakcjonujący choć trochę za prosty. Gdyby wyszła dwójka grałbym bez zastanowienia. Polecam grę fanom gatunku metroidvanii i soulslikeów. Każdy z Was znajdzie tu coś dla siebie. Fani ciężkiego klimatu i przemyślanego kreowania gry muszą za to sami sobie odpowiedzieć na pytanie, czy ten format im odpowiada. Powodzenia w pokutowaniu!

Grę do recenzji udostępnił GOG.com. Znajdziecie ją tutaj.

Rogalik inny niż wszystkie – Children of Morta [recenzja]

Rogalik inny niż wszystkie – Children of Morta [recenzja]

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments