Ogień zwalczaj ogniem? – Hellmut: The Badass from Hell [recenzja]

0
434

Niektóre z gier wydają się wychodzić z pewnych prostych założeń, nie inaczej jest w przypadku Hellmuta, który stara się dać graczom frajdę przez chaos.

Hellmut: The Badass from Hell

Gra jest debiutanckim tytułem dwuosobowego słowackiego studia Volcanicc. Produkcja to dwuwymiarowy dungeon-crawler z wysokim poziomem trudności. Śmiało można położyć go na półce z tzw. bullethellami, czyli grami gdzie większość ekranu zajmują pociski nasze i wroga.

Fabuła

Naukowiec przywołuje demoniczne siły aby okiełznać ich moc dla własnych celów. Demony nie zgadzają się z wizją naszego bohatera i niemalże rozrywają go na strzępy… No, prawie… Zostaje po nas jedynie czaszka i część kręgosłupa. Na nasze “szczęście” Oko Ka-ra ma ochotę na trochę zabawy i wskrzesza nasze pozostałości abyśmy odzyskali to co nam zabrano, czyli nasze ciało. Nie łudzi się jednak tym, że zostanie nam ono oddane po dobroci więc daje nam możliwość zamiany w… demony.

Oko Ka-Ra potrafi być uszczypliwe

Rozgrywka

Historia w Hellumucie to rzecz drugorzędna, w grze chodzi po prostu o totalny chaos przy rozwalaniu kolejnych przeciwników, jacy staną nam na drodze do pokonania głównego demona. Gdybyśmy popatrzyli na grę przez pryzmat innych produkcji roguelike’owych to moglibyśmy ją nazwać połączeniem The Binding of Isaac oraz Dooma. 

W nasze ręce zostaną oddane przeróżne mutacje, które możemy przełączać w trakcie przemierzania zamku. Na początku dostajemy tylko pierwsze dwie – Króla Szczurów oraz Zszywańca. Pierwszy z nich jest dosyć szybki, natomiast drugi to typowy tank z dużą ilością zdrowia ponadto każdy z nich posiada własny początkowy arsenał i umiejętności (Zszywaniec posługuje się rzucanymi młotami oraz szarżą, a Król posiada dewastującą wyrzutnię rakiet). Oprócz różnych umiejętności i ekwipunku mutacje są także dodatkowym życiem Hellmuta, jeżeli zginie jedna z nich to z automatu przełączamy się na kolejną dopóki nie zginiemy jako czaszka.  Każdą z nowych transformacji odblokowujemy po kolejnym przejściu gry.

Podczas rozgrywki znajdziemy także różnoraką broń palną, która w większym lub mniejszym stopniu pozwoli nam na sprawne pozbywanie się czarcich pomiotów.

Hellmut oferuje wybuchy, wybuchy i.... więcej wybuchów!

Poziomy i przeciwnicy

Hellmut ma w sobie coś z dungeon-crawlerów. Każdy etap i boss (z którymi walczymy co trzy poziomy) jest generowany losowo. Każde podejście jest zatem pewnym wyzwaniem. Możemy trafić na pokoje, w których trafimy na masę mocnych przeciwników strzelających z każdej strony lub też na całkiem spokojne z oponentami walczącymi na bliski zasięg. Dla niektórych może to być męczące, dla innych zaś będzie to kolejna szansa na udowodnienie swoich umiejętności.

Jeżeli chcemy wygrać, musimy skupić się na aspektach zręcznościowych i wyciągać wnioski z każdej rozgrywki. Śmierć to tutaj chleb powszedni, a każda z nich oznacza rozpoczęcie rozgrywki od zera.

Jeden z bossów, których spotkamy na naszej drodze.

Sklep i odblokowywanie postaci w trakcie rozgrywki

Podczas naszych zmagań możemy liczyć na pewną pomoc w postaci sklepów, gdzie kupimy amunicję, apteczki czy też nową broń. Ponadto po zebraniu odpowiedniej ilości kryształów, które wypadają z przeciwników Oko może przeteleportować nas na arenę odblokowującą kolejną z mutacji dostępnych jedynie podczas naszej aktualnej rozgrywki. Aby uzyskać daną transformację będziemy musieli pokonać określoną liczbę przeciwników w odpowiednim czasie (zazwyczaj około 40 przeciwników w czasie 100 do 160 sekund).

Sklepikarz nie wydaje się być zadowolonym, że Hellmut pojawił się w jego sklepie.

Grafika i udźwiękowienie

Gra została stworzona w pikselartowym stylu, pełnym różnorakich kolorów (niejednokrotnie bardzo jaskrawych). Pomimo zastosowanego stylu graficznego gra oferuje nam masę wybuchów rodem z filmów akcji, a przełączanie pomiędzy mutacjami jest świetnie zanimowane.

Całości chaosu, jaki prezentuje gra dopełnia jedynie jej udźwiękowienie. Krzyki przeciwników, wybuchy, strzały czy też demoniczne odgłosy dobiegające zewsząd to coś, czego bardzo trudno pozbyć się z pamięci.

Okiem autora

Hellmut: The Badass from Hell to gra, która może się podobać lub nie. Z pewnością trafia w gust fanów hardkorowej i szybkiej rozgrywki okraszonej wszechogarniającym chaosem.

Przyzwyczajony do gier takich, jak Enter the Gungeon czy też wspomniane wcześniej The Binding of Isaac niestety nie byłem w stanie czerpać wielkiej przyjemności z Hellmuta, niemniej warto było spróbować czegoś innego i doświadczyć tej totalnej anarchii na własnej skórze.

Gra udostępniona do recenzji dzięki GOG.com, możecie zakupić ją tutaj.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments