Red Dead Online jest klimatyczne, aczkolwiek puste. Rockstar nie dodaje nowej zawartości i zabiera nam nasze złoto. Dlaczego?
Red Dead Online to bez wątpienia produkcja obficie karmiąca nas niepowtarzalnym klimatem dzikiego zachodu. Jest to tryb multiplayerowy Red Dead Redemption 2, który swoją premierę miał po miesiącu wyjścia głównej gry. Twórcy zamierzali powtórzyć ogromny sukces GTA Online, prezentując graczom niebezpieczny dziki zachód, odchodząc od współczesnego Los Santos. Wersja single player zaoferowała graczom wybitną historię, a społeczność burzyła się słysząc, że nie zostanie ona grą roku 2018. Co innego tyczy się aspektu sieciowego, który konsekwentnie jest przez Rockstar Games olewany. Ci, którzy mieli przyjemność (bądź nieprzyjemność) wypróbowania, szybko orientowali się, że świat pomimo swojego piękna i uroku, nic ambitnego sobą nie oferuje. Bo co tak naprawdę mamy w tym naszym dzikim RDO? Krótką, wątpliwie ciekawą kampanię, kilka ról (tj. łowca nagród, handlarz, przyrodnik, bimbrownik i kolekcjoner) opartych na powtarzalnych, niewiele zróżnicowanych czynnościach i dzienne aktywności, które kuszą zarobieniem kilku sztabek złota (waluty premium). To są działania jakie możemy poczynić w otwartym świecie, Rockstar oferuje ponadto typowe dla niego niewyszukane tryby strzelanin, rywalizacje w utrzymaniu kontroli nad pociągiem, czy wyścigi konne.
Wykonując te, czy inne aktywności, napełnia nam się tzw. “Przepustka Bandyty” (dobrze znany graczom “battle pass”), odblokowująca nowe nagrody, wraz z postępem jej poziomu. Postęp przepustki idzie równolegle ze wszystkimi akcjami, które wykonujemy w grze, toteż można powiedzieć, że jej progres nabijamy “przy okazji”. Jej nagrody to głównie bonusy do doświadczenia, dodatki do broni, oporządzenie dla konia, itp. Ma ona oczywiście swoją wersję darmową (której zawartość przyprawia o politowanie) i premium (wartą 40 sztabek złota), której nagrody wcale nie zachęcają gracza do sięgnięcia po portfel. Aktualnie jest to już czwarta w grze przepustka, którą dane jest nam nabijać. Poprzednie rzeczywiście oferowały ciekawe, proste stroje (bez niepotrzebnych udziwnień), czy to dla nas, czy dla naszego towarzysza Crippsa, a nawet konia. Wprawieni gracze gołym okiem dostrzegą, że to, co zaoferował nam Rockstar przy okazji tego “passa”, to zwyczajna “bieda wersja” poprzednich. Zobaczymy tam takie cuda, jak m. in. tylko jeden pełny strój, recolor pieska, którego zdobyliśmy już wcześniej i kapelusz… z doszytą podkową.
Poszukiwany – żywy lub martwy, ale prestiżowo!
Teraz słów kilka o okropnych i bezlitosnych bandytach dzikiego zachodu. Od samego początku mogliśmy wejść w buty łowcy nagród i radośnie przemierzając niebezpieczne prerie łapać przestępców, za których szeryf wystawił listy gończe. Każdy, kto grał w RDO zapewne zapoznał się z tą rolą – są to szybkie akcje mające na celu pochwycić łajdaka żywego lub martwego. Czasami jest kilku (do czego potrzebny jest specjalny wóz więzienny), a sporadycznie przyjdzie nam wykonać zlecenie na legendarnego przestępcę z krótkim fabularnych (za to dość klimatycznym) wstępem. W najnowszej aktualizacji (z 8 grudnia) Rockstar postanowił rozwinąć tę rolę nazywając to (jakże chwytliwie) “prestiżowy łowca nagród”. Można sobie pomyśleć – to cudownie, rozwijanie wprowadzonych już ról to dobry pomysł – jasne, tylko że takie rozszerzenie roli kosztuje 15 sztabek złota. A jakich nowości przyjdzie nam doświadczyć? Cóż… więcej podobnych misji, więcej legendarnych przestępców, jednym zdaniem – więcej tego samego. Jak nietrudno się domyślić, gracze nie przyjęli tych nowości optymistycznie. Nie dość, że pojawił się “rozwinięty”, dodatkowo płatny łowca nagród, którego zawartość jest interesująca jak zeszłoroczny śnieg, to jeszcze ta przepustka wyglądająca jak plaster przyklejony na grę z napisem “tak żeby było”.
“Gwiazdy Rocka” uciekają z naszym złotem
Zatem dlaczego tak jest? Czy Rockstar nie kocha Red Deada, a swoją miłość gęsto przelewa jedynie na GTA Online? Być może, aczkolwiek bardziej prawdopodobny jest zgoła inny scenariusz. Ze wspomnianą aktualizacją do gry weszło coś jeszcze, znacząco utrudniony został sposób zarabiania waluty premium, czyli sztabek złota. Odbywało się to za pośrednictwem serii zadań dziennych. Wchodząc codziennie na grę i robiąc choć jedno takie zadanie, nabijało się serię, która oferowała mnożnik do zarobionego złota. Gdy udało się osiągnąć maksymalną serię, to możliwe było zarabianie nawet pięciu sztabek złota dziennie i to lekką ręką. Teraz deweloperzy postanowili to osłabić, dzięki czemu dzienna wartość zarobionego złota spadła o połowę, a seria nie mogła trwać w nieskończoność. Po około miesiącu codziennego wykonywania misji, resetuje się, zmuszając gracza do nabijania wszystkiego od początku.
Przyczyna osłabienia zdobywanego przez nas złota wydaje się oczywista, patrząc na niektórych graczy. RDO nigdy nie miał zbyt obszernej zawartości, toteż regularni gracze z czasem nachapali się niebotycznych ilości złota, którego nie mają jak wydawać, bo nie ma na co. Wydaje się, że Rockstar postanowił wziąć się za to, a przy okazji rykoszetem dostali nowi gracze, dla których zarobienie kilku sztabek będzie już o wiele cięższe. Dziwić więc może fakt, że mimo reperowania gospodarki twórcy i tak nie postanowili dodać niczego ciekawego. Spekuluje się, że oprócz znerfienia codziennych zadań i “paywalla” u łowcy nagród, zobaczymy takich działań jeszcze więcej, dopóki sytuacja ze złotem się ustabilizuje. Czy po tych wszystkich wariacjach możemy liczyć na porządną aktualizację? Mam ogromną nadzieję, bo będąc w pełni zauroczony tą produkcją, serce kraje mi się widząc pustkę na horyzoncie.
Mimo przedstawionych przeciwności losu dzielni fani pozostają na niebezpiecznych ziemiach dzikiego zachodu. Dla niektórych (w tym mnie) wystarczającym argumentem dobrej zabawy jest kapitalnie zachowany klimat. Przecież to wciąż ten sam świat, znany z wersji singleplayer. Na przekór wąskiej zawartości, to nowy gracz tak naprawdę będzie mieć pełne ręce roboty, jeżeli zdecyduje się wypróbować każdy aspekt gry. Być może dla tych, co nie byli pewni RDO, to właśnie teraz jest najlepszy moment, by spróbować? Rockstar zdecydował się sprzedawać wersję online osobno i obecnie można ją dostać za około 20 złotych. Można spojrzeć nieco optymistycznie i trzymać kciuki, że teraz rozpoczynający swoją przygodę nowy gracz, zanim dopadnie go monotonia i nuda, doczeka się godnej zawartości, a obecnie kłębiące się ciemne chmury, uciekną hen daleko, a palące słońce dzikiego zachodu wyznaczy nowy kierunek.
Walka o miano openworlda 2020: Assassin’s Creed Valhalla i Ghost of Tsushima
Walka o miano openworlda 2020: Assassin’s Creed Valhalla i Ghost of Tsushima