Wieczory planszówkowe to świetny sposób na spotkanie z przyjaciółmi. Jednak niektóre gry nie zawsze wpisują się w oczekiwania wszystkich. Problemem staje się wybór planszówki na tyle prostej, aby amatorzy mogli szybko pojąć zasady, a równocześnie ciekawej, by i doświadczeni gracze dobrze się bawili. Jeżeli jeszcze takiej nie znacie, to dobrze trafiliście. Pokażę Wam, dlaczego Catan sprawdzi się w każdym towarzystwie i stanie się nieodłącznym elementem planszówkowych spotkań.
Osadnicy z Catanu należą do klasyków, ciesząc się 25-letnią popularnością. Gra zgarnęła sporo nagród, choćby przyjmując tytuł polskiej Gry Roku 2005. To właśnie ona wprowadziła mnie do świata kostek, pionków i kolorowych planszy i jest ze mną do dzisiaj. Zapewne zagorzali gracze znają ten tytuł, dlatego chciałabym o niej opowiedzieć, kierując się w szczególności do planszówkowych nowicjuszy. Zobaczcie za co ja polubiłam grę Catan.
Zacznijmy od fabuły
Historia, w którą się zabawimy jest dość prosta, ale w tej prostocie tkwi cała frajda. Stajemy się kolonizatorami nowo odkrytej wyspy – Catan. Osiedlamy się w miejscach, które według nas przyniosą najwięcej korzyści. A korzyści mamy z występujących tam surowców, które z kolei są potrzebne do rozbudowywania naszego imperium. Aby tego dokonać musimy kupować materiały, których nam brakuje, bądź wymieniać się z sąsiadami, którzy akurat je posiadają. I tyle, krótka, przyjemna historia, zrozumiała nawet dla najmłodszych.
No to gramy!
Na początku zobaczcie planszę.
Wszystkie elementy, które widzicie są luźne. Układa się je losowo co oznacza, że nie będzie dwóch, takich samych rozgrywek, bo plansza za każdym razem wygląda inaczej. I to jest ogromny atut, który sprawia, że Catan nigdy się nam nie znudzi. Zaczynamy od heksagonalnych żetonów, które przedstawiają złoża kamienia, gliny, las dostarczający drewno, miejsce hodowli owiec i pola zboża. Jedno pole to pustynia, która nie dostarcza żadnych surowców. Szczerze mówiąc, samo przygotowywanie planszy jest przyjemne, bo układanie idealnie pasujących komponentów przysparza dużo satysfakcji.
Następnie układamy okrągłe elementy z liczbami na polach zasobów (również losowo). Dana liczba oznacza sumę oczek z kostek, którymi będziemy rzucać podczas rozgrywki. Czerwony kolor określa najczęściej wyrzucane liczby. Ma to znaczenie, ponieważ najbardziej korzystnymi polami są te, na których widnieje właśnie czerwona liczba. Teraz musimy postawić swoje pierwsze osady.
Przykładowo, jeżeli moja osada stoi przy polu zboża, na której widnieje czerwona ósemka to prawdopodobnie przyniesie mi ona dużo surowca, którego później mogę wymieniać na inne potrzebne mi materiały. Czyli na początku walka toczy się o dobre miejsce na planszy. Takie darmowe osady budujemy dwie. Kiedy wszyscy to zrobią, rozdajemy surowce, przysługujące nam dzięki drugiej osadzie. Po kolei rzucamy dwiema kostkami. Gdy przykładowo suma oczek daje liczbę 11, gracz, na którego polu widnieje jedenastka otrzymuje kartę zasobu. Po co nam te karty? Otóż, jak się zapewne domyślacie – do budowy kolejnych dróg, osad, miast i na zakup kart rozwoju (o których zaraz opowiem). A tak wygląda „cennik”:
No i teraz zaczyna się najlepsza zabawa – kombinowanie jaką taktykę obrać, aby wygrać. Toczymy walkę o potrzebne surowce. Prowadzimy wymiany, negocjacje, obmyślamy strategię. I teraz zorientujecie się jak dużą rolę pełni tu losowość – no bo możecie mieć świetny plan, ale przecież nigdy nie wiadomo co pokażą kości. Jedni będą się bogacić, drudzy początkowo nie. To wszystko może się jednak całkowicie zmienić i „ostatni będą pierwszymi”.
Nasz cel – zwycięstwo
Za nasze osiągnięcia budowlane zdobywamy punkty. Aby zwyciężyć, musimy mieć ich 10. Nie ma jednak reguły, która mówi nam jak pokonać współgraczy. Sami musimy obrać strategię, która naszym zdaniem będzie najlepszą drogą do osiągnięcia celu. Możemy przykładowo inwestować w budowle, ale wtedy koniecznym jest posiadanie dróg. Osada daje nam 1 punkt, a miasto 2 – tak samo najdłuższa droga.
Możemy również obrać taktykę inwestycji w karty rozwoju. Kupno takiej karty przynosi nie tylko korzyści, ale i frajdę, ponieważ nigdy nie wiemy co kryje się pod rewersem. Może to być przykładowo dodatkowy 1 punkt, a może to być „Karta Rycerza”.
Karty rozwoju – pomoc w opałach
Zdarza się tak, że zdobyte surowce nie pozwalają nam na budowę czegokolwiek. Wtedy warto skupić się na kupnie kart rozwoju. Co one nam dają?
- Rycerz
Użycie jej pozwala przenieść „złodzieja” na cudze pole i pobrać surowiec od właściciela. Kto zbierze najwięcej „Rycerzy” zyskuje dodatkowe 2 punkty.
- Punkt zwycięstwa
Tak zwany „as w rękawie”, gdy wszyscy są już na pograniczu zwycięstwa, a walka toczy się o ten jeden punkt, dający sumę 10. Świetne uczucie, gdy oznajmiasz zdezorientowanym współgraczom, uważającym, że masz 9 punktów, iż wygrałeś. Ich miny – bezcenne.
- Monopol
Bardzo ciekawa karta, którą możemy przechytrzyć kolegów. Prowadząc negocjacje możemy przykładowo zapytać „ma ktoś dużo drewna?”. Ktoś odpowie „mam, ale ci nie dam” a ty wtedy z ogromną satysfakcja rzucasz kartę monopolu na stół i pobierasz od niego i pozostałych wszystkie drewna.
- Budowa drogi
Ta karta pozwala nam wybudować dwie drogi za darmo.
- Wynalazek
Dzięki niej mamy możliwość pobrania z banku dwóch dowolnych surowców.
Uwaga! Złodziej!
Naszym planom zagraża nie tylko losowość, ale i pionek pt. „złodziej”, który czeka, aż wypadnie „siódemka”. Ta właśnie cyfra oznacza, że rzucający kostką gracz może pobrać od dowolnego kolegi kartę z surowcem, blokując przy tym jego pole. Złodziej zabiera również karty tym, którzy mają ich więcej niż 7. Ta postać gry jest o dziwo uwielbiana w naszym gronie, bo nakręca emocje, wyrażające się w słowach „błagam tylko nie siódemka!”.
Gra dla każdego
Rozgrywka Catana nie wymaga wiele objaśnień, nawet oryginalna instrukcja mieści się na małej kartce. Dla początkujących graczy jest idealną propozycją na start i zachętą do poznania innych planszówek. Dla miłośników gier typu euro jest z kolei podstawą, obowiązkową pozycją wyposażenia „planszówkowego regału”. Prostota nie jest tutaj nudna, wręcz przeciwnie. Pozwala uniknąć grymasów typu „ale nie rozumiem” i pięciokrotnego czytania instrukcji. Można prowadzić ciekawą rozgrywkę nawet z dziećmi. Nada się również na spotkania integracyjne, gdyż konieczność interakcji może nas do siebie zbliżyć.
Minusy
Ubolewam nad faktem, że ta gra nie ma samych pozytywnych cech. Otóż, problem pojawia się w momencie, gdy nasza grupa graczy przekracza 6 osób – wtedy nie zagramy. Mało tego, najlepiej, żeby nie było nas więcej niż 4 osoby (czyli tyle, ile przewiduje podstawowa plansza). Można dokupić rozszerzenie, które pozwala grać w 6, jednak taka rozgrywka nie jest już równie przyjemna. Trwa ona dłużej i pojawia się „bałagan”, który jest spowodowany nowymi zasadami. Kolejnym minusem jest cena rozszerzenia. Kosztuje ono prawie tyle, co sama gra, a zawiera o wiele mniej komponentów.
Podsumowanie
Osadnicy z Catanu – bo tak brzmi pełen tytuł planszówki – obecnie kosztują około 120 zł. Dla niektórych może to być wysoka cena, jednak zapewniam, że jest ona warta tej gry. Umili nie tylko spotkania z przyjaciółmi, ale i niedzielne popołudnia z rodzicami, czy choćby deszczowe dni na wczasach. Jest to również sprawdzony pomysł na prezent.
Jakość wszystkich elementów nie ma sobie nic do zarzucenia. Rozgrywce towarzyszy dużo emocji, dzięki nieprzewidywalności niektórych zdarzeń. A to z kolei może nas rozbawiać i nakręcać do dalszej gry. Jak już wspomniałam – Catan nam się nie znudzi, dzięki regrywalności. No chyba, że będziemy grać codziennie po kilka razy.
Tak dobre przyjęcie Osadników z Catanu przez graczy zachęciło producentów do stworzenia tematycznych rozszerzeń do gry. Jest ich sporo, ale w Polsce możemy kupić tylko 4 dodatkowe tytuły. Ponadto istnieją samodzielne gry, osadzone w świecie Catana typowo dla dzieci, dla fanów Gry o tron czy miłośników kosmosu. A dla tych, którzy preferują kieszonkowe wersje również jest rozwiązanie – szybka gra karciana, którą zmieścimy w plecaku.
Dixit – ta planszówka przeniesie Cię w świat wyobraźni