Serial LOKI zniszczony? Internet zawrzał!

0
1468
Loki, omówienie

Serial LOKI od samego początku budził wiele emocji. Choć produkcja zamyka się raptem w sześciu odcinkach, bez problemu dała radę zawładnąć mediami społecznościowymi.

Serial LOKI wzbudzał kontrowersje na długo przed emisją pierwszego odcinka. W zasadzie tuż po premierze Avengers: Koniec Gry (2019) fani Marvel Cinematic Universe zaczęli snuć domysły o solowej historii dla ex-antagonisty. Niedługo później studio zapowiedziało produkcję kilku seriali osadzonych w uniwersum, których fabuła będzie mniej lub bardziej wpływała na kinowe premiery. Wśród potwierdzonych znalazły się takie tytuły jak WandaVision (2021) czy Falcon i Zimowy Żołnierz (2021). Choć pierwszy z nich okazał się ogromnym sukcesem, to właśnie LOKI wywołał w sieci największe zamieszanie i przyciągnął najwięcej widzów.

Materiał zawiera spoilery do finałowego odcinka sezonu.

Dlaczego tak go kochamy?

Postać nordyckiego boga psot została wprowadzona do kinowego uniwersum MARVELA niemal na samym początku. W 2011 roku pojawił się on jako przybrany brat tytułowego bohatera, Thora. Od samego początku mogliśmy zauważyć, że jest to postać przebiegła. Zacięcie dążył do jasno określonego celu i martwił się głównie – o ile nie jedynie – o swoje życie. Jego głównym i zarazem największym celem było królowanie w Asgardzie – krainie nordyckich bogów umieszczonym w bliżej nieokreślonym miejscu w galaktyce. Plany te zniweczył Thor. Choć strącony na Ziemię, odzyskał utracone moce i powrócił do domu. Już w 2012 roku Loki objawił nam się jako typowy oportunista. Sprzymierzył się z tytanem Thanosem, aby wspólnymi siłami przejąć władzę nad Midgardem, czyli planetą Ziemią. Po kolejnej nieudanej próbie, bóg psot został zamknięty w więzieniu. Tam – tym razem przypadkowo – przyczynił się do śmierci swej przybranej matki, Friggi.

To właśnie w filmie Thor: Mroczny Świat (2013) mieliśmy okazję po raz pierwszy ujrzeć „ludzką” twarz Lokiego. Po stracie matki, bóg  załamał się i rozniósł swoją celę. Thor uwolnił go jednak, aby wspólnymi siłami pokonać władcę Mrocznych Elfów i zniszczyć Eter – jeden z Kamieni Nieskończoności. W trakcie misji został śmiertelnie ranny, po czym – jak wszyscy sądziliśmy – zginął w ramionach brata. W scenie dodatkowej okazało się, że Loki jednak przeżył. Znalazł sposób by powrócić do Asgardu, po czym zasiadł na jego tronie, podszywając się pod Odyna. Rok 2017 przyniósł kolejny film z Thorem w roli wiodącej. Podtytuł produkcji brzmiał Ragnarok i odnosił się bezpośrednio do mitycznego końca świata. W tymże otrzymaliśmy mnóstwo scen ukazujących braterstwo pomiędzy bogami. Znalazła się także wzruszająca scena śmierci Wszechojca, który po raz ostatni rozmawia ze swymi synami. Nowy sposób przedstawienia relacji Thora i Lokiego sprawił, że fani MCU zaczęli pałać do drugiego ogromną sympatią. Tym bardziej podbił nasze serca w prologu Avengers: Wojna bez granic, gdy poświęcił się stając w obronie swego brata oraz rodaków.

Avengers: Infinity War (2018)
fot. Marvel Entertainment

Tuż po premierze A:IW w sieci królował hashtag #lokideservesbetter. Dlatego pojawienie się boga w epizodycznej roli w filmie Avengers: Koniec Gry (2019) wzbudziło ogromne poruszenie i zainteresowanie. To właśnie w tym momencie rozpoczęło się szaleństwo wokół serialu. Nic więc dziwnego, że pierwszy odcinek przyciągnął ogromną widownię, której liczebność rosła z każdą kolejną środą. Podczas seansów widzieliśmy Lokiego w różnych okolicznościach: cierpiącego, szczerego czy zaprzyjaźniającego się, a nawet znajdującego bratnią duszę.

„Sylvie just f*ck up the whole cycle”

Atmosfera wśród fanów MCU jak i samego serialu zagęszczała się z każdym tygodniem. Wszyscy czuli rosnące napięcie w związku z przybliżeniem się do odkrycia prawdy. Lwią część komentarzy internautów stanowiły także treści na temat relacji nawiązującej się pomiędzy znanym nam Lokim a jego żeńskim wariantem, Sylvie. Po zakończeniu piątego odcinka chyba wszyscy spodziewali się wielkiej jatki na zakończenie świetnej serii. Zamiast tego dostaliśmy spowolnienie tempa i mnóstwo scen „przegadanych”, czyli wypełnionych dialogami tudzież monologami. Do tych drugich mam mieszane uczucia – przedstawienie świata wypadło rzeczowo, choć miejscami zdarzały się niespójności. Fakty były przedstawione monotonnie i nawet charyzma Jonathana Majorsa, wcielającego się w „Tego, który pozostaje”,  nie była w stanie ich podkręcić. Z tego powodu znaczna część epizodu wypadła niezwykle nudno, choć sam Majors zdobył sympatię widzów swoim sposobem bycia.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments