A więc stało się — Deadpool oficjalnie został częścią Marvel Cinematic Universe. Po wykupieniu 21st Century Fox pojawiły się wątpliwości, czy nasz ulubiony antybohater powróci na ekrany, w końcu Disney raczej stroni od bezsensownej przemocy. Jednak w końcu, po sześciu latach, Ryan Reynolds ponownie zakłada czerwony kombinezon, a przy okazji zmusza Hugh Jackmana do założenia żółtego. Oto recenzja Deadpool and Wolverine.
Fabuła:
Jak w każdym filmie o Deadpoolu, fabuła jest z grubsza prosta i ma za zadanie dać Wade’owi Wilsonowi pretekst do działania. W Deadpool and Wolverine jest nie inaczej:
Minęło kilka lat od wydarzeń z drugiej części Deadpoola. Wade (Ryan Reynolds) porzucił życie “bohatera” i pracuje, sprzedając używane samochody. Sielanka nie trwa jednak długo, ponieważ, jak pokazała nam scena po napisach w Deadpoolu 2, Wade namieszał trochę w przeszłości, przez co zainteresowała się nim znana z serialu „Loki” organizacja TVA. Prowadzony przez Paradoxa (Matthew Macfadyen) zespół oznajmia Deadpoolowi, że jego świat ulegnie zniszczeniu, ponieważ jego „kotwica”, którą był Wolverine (Hugh Jackman), nie żyje. Okazuje się bowiem, że akcja Deadpoola ma miejsce w tym samym uniwersum co seria X-Men. Wade wyrusza więc w poszukiwaniu kolejnego Logana, który ma pomóc w uratowaniu jego uniwersum. Jednak nie dość, że Deadpool znajduje najgorszego możliwego „Rosomaka”, to zastąpienie jednego Logana drugim nie wystarczy, by uratować jego świat.
Mimo ogólnej lekkości scenariusza film ma swoje emocjonalne momenty. Motyw radzenia sobie z traumą i poczuciem winy Wolverina to moment, w którym film zwalnia, a widz może zrozumieć i współczuć Loganowi. Jednak, jak zawsze, Deadpool and Wolverine nie jest poważnym filmem.
Humor:
To nie byłby porządny film o Deadpoolu, gdyby zabrakło absurdalnej ilości żartów uderzających w każdego. Na szczęście w Deadpool and Wolverine humoru nie zabrakło. Mimo że jest to pierwszy film produkowany pod skrzydłem Disneya, wielki koncern zostawił reżyserom wolną rękę, tak więc w filmie nie zabrakło żartów z samego Disneya, nieistniejącego już studia Fox, Marvela i idei multiwersum, z jakiegoś powodu samochodów marki Honda oraz podśmiechiwania się z obecnej sytuacji na świecie. Wszystko to okraszone jest genialną grą aktorską i komicznym geniuszem Ryana Reynoldsa, przez co podczas seansu nie ma szans, aby nie zaśmiać się chociaż raz. Sama otwierająca scena, gdzie Deadpool masakruje agentów TVA w rytm Bye Bye Bye zespołu N SYNC, wywoła śmiech wielu widzów.
Jatka, jatka i jeszcze raz jatka:
Dobre kino superbohaterskie, a szczególnie dobry film z Deadpoolem w roli głównej, nie może obejść się bez odpowiedniej ilości scen walki. Na szczęście film tu nie zawodzi — Deadpool and Wolverine oferuje nam naprawdę sporą ilość walk, gdzie krew leje się hektolitrami (szczególnie w scenach walk głównych, w zasadzie nieśmiertelnych bohaterów). Dodatkowo duża ilość gościnnych występów pozwoliła na to, by dać fanom długo wyczekiwane pojedynki.
Czegoś brakuje?
Niestety, Deadpool and Wolverine to nie tylko samo dobre. Film czasami łapie lekką zadyszkę, nie wszystkie żarty trafiają, a fabuła jest na tyle płytka i pretekstowa, że w połowie filmu można zapomnieć o jej istnieniu. Poza tym wiele postaci pojawiających się w filmie pojawia się na bardzo krótko, przez co widz nie ma szans na wejście z nimi w jakąkolwiek relację.
Ostateczny Werdykt:
Deadpool and Wolverine to film bardzo dobry, choć nie idealny. Jednak pomimo swoich błędów, film nadrabia lekkością i humorem. Ryan Reynolds i Hugh Jackman przenoszą istniejącą między nimi chemię na swoich bohaterów, dzięki czemu wspaniale ogląda się ich na ekranie.
Werdykt nie może być końcowy. Zmęczyłem się czytając to.