Ania z Zielonego Wzgórza od Netflixa – nadzieje i refleksje

0
2402

Nie mogłam uwierzyć, kiedy kiedy usłyszałam tę informację. Netflix i Ania z Zielonego Wzgórza? Zaintrygowana newsem rzuciłam się do obejrzenia zwiastuna i popadłam w zadumę. Czyżbym doczekała się udanej ekranizacji?  Ta myśl skłoniła mnie do kilku refleksji, którymi chcę się teraz z wami podzielić.

netflix 2017
Kadr z serialu Ania (źródło: serialowa.pl)

Ania i seria książkowa, czyli za co kocham powieści Montgomery.

Zakochałam się w serii Ania  z Zielonego Wzgórza od pierwszego wejrzenia w wieku dziesięciu lat, kiedy sięgnęłam po pierwszą powieść z serii. Do tej pory przeczytałam wszystkie jej części siedmiokrotnie i wiem, że niebawem znów po nie sięgnę.

Okładka książki
Ania z Zielonego Wzgórza – okładka książki z najlepszym według mnie tłumaczeniem (źródło: krainaczytania.blox.pl)

Nastoletnia Ania, roztrzepany rudzielec, egzaltowana sierota z bujną wyobraźnią i żywym temperamentem – główna bohaterka serii Lucy Maud Montgomery to niezwykle barwna postać, którą (wzorem innych bohaterów) trzeba pokochać albo znienawidzić. Możliwość obserwowania jej rozwoju na łamach powieści to dla czytelnika niemała gratka, zwłaszcza, że obecnie mało która książka daje możliwość śledzenia losów bohatera dłużej niż przez kilka lat. W przypadku Ani Shirley okres obcowania z nią od pierwszej do ostatniej części to aż 40 lat.

Seria pisana w latach 1908-1921 składa się na zadziwiająco aktualną opowieść o dojrzewaniu, radzeniu sobie z problemami, jakie zsyła nam życie i czerpaniu z niego tyle radości, ile tylko się da. Te napisane z humorem powieści są dzisiaj także wspaniałym źródłem wiedzy o obyczajowości Kanadyjczyków z początku XX wieku.

A co z filmami?

Zachwycona cudowną historią Ani, z entuzjazmem podeszłam do obejrzenia filmów – ekranizacji i adaptacji serii Montgomery. Muszę jednak stwierdzić, że z seansu na seans byłam coraz bardziej rozczarowana.

Zacznę od najsłynniejszej ekranizacji powieści, czyli od Ani z Zielonego Wzgórza z 1985 roku. Nie zrozumcie mnie źle: to nie jest zły film. To dobre kino familijne, do dziś uważane za ciekawą propozycję na spędzenie sentymentalnego wieczoru. Przyjemna dla oka kolorystyka filmu, dopracowane kostiumy, wierne oddanie fabuły książki, a w roli głównej prześliczna Megan Follows, z gracją przybliżająca nam kolejne rozterki i szalone przygody Ani – czyż nie jest to idealna ekranizacja powieści? Pozwólcie, że wrócę później do tego pytania.

kadr z filmu
Ania Shirley i Diana Barry – kadr z filmu z 1985 roku (źródło: plotek.pl)

Od ekranizacji do adaptacji

Kolejny film z serii to Ania z Zielonego Wzgórza – Dalsze dzieje. Jest to sequel produkcji z 1985 roku. Klimat pozostaje ten sam, gra aktorska się nie zmienia, jednak fabuła to zupełnie inna bajka. W czterogodzinnym seansie stłoczono aż trzy części książki, ponieważ, jak stwierdził reżyser, Kevin Sullivan, w Ani z Avonlea nie ma wystarczająco dużo dramatycznych zwrotów akcji, by nakręcić film. Bazowano więc także na książkach Ania na Uniwersytecie Ania z Szumiących Topoli. Jako produkt finalny otrzymujemy więc zlepek najważniejszych punktów z życia głównej bohaterki – pragnę tu nadmienić, że w tej części akcja zaczyna odbiegać od powieściowej wersji.

Co do ostatniej adaptacji, to film będący kontynuacją poprzedniegoAnia z Zielonego Wzgórza – Dalsze losypoza kreacją głównej bohaterki nie ma już nic wspólnego z akcją z powieści. Fabuła goni od sensacji do sensacji, wysyłając Anię w poszukiwaniu biorącego udział w I wojnie światowej Gilberta. Oglądałam ten film z uczuciem niedowierzania i to chyba tyle, co mogłabym powiedzieć na temat tej produkcji.

plakat filmu
Plakat filmu Ania z Zielonego Wzgórza – Dalsze losy (źródło: filmweb.pl)

Wspomnę jeszcze o filmie Ania z Zielonego Wzgórza – Nowy początek. W odróżnieniu od poprzednich, tu w Anię wciela się nie Megan Follows, a Barbara Hershey (jako dorosła kobieta) i Hannah Endicott-Douglas (jako mała Ania Shirley). Nie potrafię wypowiadać się o produkcji bez dozy złośliwości. Fabuła traktuje o tym, że dorosła Ania przyznaje, że wszystkie informacje podane o jej dzieciństwie były przez nią zmyślone. Szczerze mówiąc uważam, że film byłby kiepski nawet, gdyby dotyczył jakiejś innej postaci.

Ania z Netlfixa

Pokuszę się o stwierdzenie, że Ania to zupełnie inna bajka. Oglądając zwiastun serialu zostałam urzeczona cudowną muzyką, ciekawymi zdjęciami, niebanalnym, chłodnym klimatem. Aktorka Amybeth McNulty skradła moje serce – tak właśnie wyglądała opisana na kartach książki Ania! Wychudzona, uważna za niezbyt ładną, a jednak z dużymi, szarymi, rozmarzonymi oczami i czymś, co sprawiało, że ludzie wpatrywali się w nią z zainteresowaniem.

Warto zwrócić uwagę na przekaz podprogowy ukazywany w serialu – wplecione wątki feministyczne (“Dziewczynki mogą robić to samo, co chłopcy, a nawet więcej” – takie zdanie wypowiedziane przez jedenastolatkę wychowaną na prowincji w 1877 roku może dziwić) oraz problematyka odrzucenia – w przypadku głównej bohaterki czynnikiem odróżniającym ją od rówieśników jest bycie sierotą. Wszystko to oczywiście zaliczam na plus i z niecierpliwością czekam na premierę by przekonać się, jak z tak trudną tematyką poradziła sobie produkcja.

kadr z serialu
Amybeth McNulty jako Ania Shirley (źródło: bejsment.pl)

Jednak to nie popularna współcześnie problematyka ani wygląd bohaterki kazał mi wynieść serial ponad wspomnianą adaptację z 1985 roku, a interpretacja książki w obu produkcjach.

Ani z Zielonego Wzgórza wszystko jest wesołe i kolorowe. Z mieszanką rozczulenia i rozbawienia śledzimy przygody Ani. Brakuje mi tam właśnie tego, co zapowiada Netflix w zwiastunie: aury tajemniczości, magii i mocy wyobraźni. To właśnie na tych fundamentach został zbudowany charakter nastolatki, a nie na jej niewiarygodnej zdolności do ściągania na siebie kłopotów. Ten element przede wszystkim wyróżnia obie produkcje – starsza to opowieść o przygodach rudowłosej trzpiotki, nowa to zaproszenie do świata widzianego oczami głównej postaci.

Nadzieja

Z niecierpliwością czekam na premierę serialu. Mam szczerą nadzieję, że oglądając go uda mi się wkroczyć w zaczarowany świat sieroty z Wyspy Księcia Edwarda. Czy przyczyni się do tego innowacyjna formuła serialu? A może nietuzinkowy wygląd aktorki grającej główną postać i jej interpretacja roli? Tego jeszcze nie wiem, ale czekam zaintrygowana, będąc dobrej myśli. Czas prawdziwej Ani już nadszedł.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments