Ludzie lubią wiedzieć, czy film, na który idą do kina, jest taki, jak jego zwiastun. Kurier był promowany jako polski James Bond. Bynajmniej kolejnym Bondem nie jest.
Plac szpiegów
Kilkumetrowa, żelazna parabola, która domyślnie ma symbolizować oficerską szablę, to pomnik pułkownika Ryszarda Kuklińskiego. Pole paraboli w poprzek przecina szereg betonowych płyt. Całość przywodzi na myśl liczne próby przeskoczenia lub przedarcia się przez żelazną kurtynę, jakie miały miejsce w minionej przed laty epoce. Nieprzypadkowo upamiętnienie Jacka Stronga vel. Mewy mieści się przy placu Jana Nowaka-Jeziorańskiego — Kuriera, łącznika pomiędzy Polskim Państwem Podziemnym a Rządem na uchodźstwie. Podobnie jak Kukliński, poświęcił naprawdę wiele dla wolnej i niepodległej Polski. Nie piszę o tym tylko po to, żeby przypomnieć pierwszego polskiego oficera w NATO.
Kurier
Prawdziwym hitem okazał się film poświęcony Kuklińskiemu, Jack Strong. Szpiegowski scenariusz, dopracowana scenografia, wyborowa obsada. Należałoby się spodziewać, że film o Janie Nowaku-Jeziorańskim, również w reżyserii Władysława Pasikowskiego, będzie równie dobry. Nie jest.
Równie fascynująca co Kuklińskiego, historia Nowaka-Jeziorańskego jest doskonałą kanwą scenariusza. Kurier to opowieść o jednej z jego ostatnich wojennych misji. Jest 1944 rok, alianci lądują w Normandii. W Warszawie Armia Krajowa rwie się do walki z nazistami. W Londynie trwa spór; poprzeć decyzję o otwartej walce w Warszawie, czy przeciwnie, zrobić wszystko, aby nie doszło do walki? Tymczasem przewidujący rezultat wojny naziści zrobią wszystko, żeby dowództwo AK przeciągnąć na swoją stronę. W samym środku tej intrygi znajduje się tytułowy kurier.
Jeziorański. Jan Nowak-Jeziorański
Kampania promocyjna tego filmowego przedsięwzięcia dobitnie dawała do zrozumienia, że mamy do czynienia z polskim odpowiednikiem filmów o Jamesie Bondzie. Kurier ma nawet swoją seksowną, nieodłączną dla szpiegowskiej serii piosenkę i teledysk w wykonaniu Krzysztofa Zalewskiego.
Jak pięść do nosa bondowskiej kompozycji filmu pasuje patos odczuwalny co krok.
To chociażby sceny romantycznych uniesień głównego bohatera i jego ułańskie maniery czy początek — uwaga spoiler — wybuchu Powstania Warszawskiego. Nie mam nic przeciwko prezentowaniu postaci jako dzieci swoich czasów. Ale wtedy, kiedy pozostajemy w tej konwencji. Inaczej ciężko się zorientować, czy przyszliśmy do kina na film bardziej rozrywkowy czy dydaktyczny.
Boleśnie odczułem robienie z ruchu oporu i okupujących Nouvion żołnierzy Armii Krajowej i okupujących Warszawę nazistów bandy idiotów. Bo jak inaczej tłumaczyć sceny, w których dowódcy AK wymieniają się taktycznymi uwagami w obecności przemierzających most Poniatowskiego albo Krakowskie Przedmieście kolumn Wehrmachtowców.
Wydaje się, że budżet na produkcję Kuriera był tak duży jak w przypadku Jacka Stronga, a już na pewno nie może się równać z bondowskim. Widać to po planach – Parlament Brytyjski za oknem hotelu zagrała tania animacja, a efekty specjalne jak wybuchy czy lotnicze katastrofy nie wyglądały autentycznie.
Kurier | Mogło być gorzej
Jako że produkcja Muzeum Powstania Warszawskiego powstała przy wsparciu PISF, domyślam się, że Kurier ma spełnić zapotrzebowanie na produkcje historyczne, które sprawdzą się chociażby jako uzupełnienie lekcji historii. Pomimo wymienionych niedociągnięć film może sprawdzić się w tej roli. Wybór np. Philippa Tłokińskiego na odtwórcę Jana Nowaka-Jeziorańskiego uważam za strzał w dziesiątkę. Aktor sprawnie posługuje się polskim, angielskim i niemieckim, co nadaje jego postaci autentyczności. Zresztą reszta obsady między innymi Schuchardt, Pazura, Wesołowski czy Zamachowski, to ludzie ograni już w wojenno-powstańczym kinie.
Niestety na szkolnej użyteczności się kończy. Nie wyobrażam sobie, żeby było to atrakcyjne kino dla widzów zachodnich, przerywnik międzynarodowych konferencji naukowych czy materiał do zaprezentowania na festiwalach. A szkoda. Tymczasem czekamy dalej na dobre kino historyczne.