Już na stałe zapisał się w historii kina niezależnego, odnosząc uznanie wśród krytyków i widzów na całym świecie. To on w Patersonie pokazał nudę codzienności w nieoczywisty i ciekawy sposób. Odpowiada także za stworzenie nieśmiertelnego wampira z kryzysem egzystencjalnym. Oto Jim Jarmusch.
W 1953 roku urodził się on – jeden z najważniejszych reprezentantów amerykańskiego kina niezależnego. Założyciel tajnego klubu filmowego The Sons of Lee Marvin. Niedoszły pisarz, który podczas studiów porzucił marzenia o byciu nim na rzecz twórczości filmowej. Za to inaczej jest z muzyką, którą także pasjonował się od najmłodszych lat. I jak się okazało, nie była to pasja bezowocna, bo już w 1982 roku zespół The Del-Byzanteens, w którym Jim Jarmusch był keyboardzistą, wydał swoją pierwszą i zarazem ostatnią płytę. Oczywiście na tym jednym albumie muzyczna przygoda Jarmuscha się nie skończyła. Do dzisiaj jest on mniej lub bardziej aktywny w branży muzycznej. Ostatnim przykładem takiej aktywności jest minimalistyczna w swym brzmieniu płyta Concerning the Entrance into Eternity z 2012 roku. Sam Jarmusch określa się dyletantem oddychającym sztuką, który potrafi zafascynować się najzwyklejszymi wydarzeniami.
Twórczość Jarmuscha
Jest jednym z tych nielicznych twórców kina, którzy mają swój własny, niepowtarzalny styl tworzenia. Jeśli ktoś obejrzy jeden z jego filmów, automatycznie rozpozna kolejne, nie wiedząc wcześniej, że są to jego dzieła. Nie znaczy to jednak, że jest artystą monotonnym. Filmy Jarmuscha, chociaż każdy z nich zawiera tzw. jarmowszczyznę, są odmienne na różne sposoby, nawet jeśli dotykają tematów, które pojawiły się w poprzednich produkcjach. A czym jest wspomniana jarmowszczyzność? To statyczny sposób kamerowania. To brak pośpiechu w przedstawianiu scen. A przede wszystkim to, że Jim Jarmusch chce w wyznaczonym dla siebie czasie przedstawić daną sytuację i nie interesują go wydarzania, które wpłynęły na jej rozwój oraz konsekwencje, jakie niosą prezentowane w filmie sceny. Jeśli chcemy wyjaśnień, musimy dojść do nich sami. Dlatego też kino Jarmuscha nie należy do najłatwiejszych. Żeby wynieść z niego wszystko, co reżyser chciał przedstawić, trzeba wniknąć w te filmy. Można powiedzieć, że Truposz czy Broken Flowers wymagają wiele, bo oglądając te produkcje kluczowym jest, aby się w nie zaangażować. Za to po ich obejrzeniu na pewno nie będzie się miało uczucia zmarnowanego czasu. Metafizyczność i zwykła codzienność mieszają się, aby zostawić widza z życiowymi przemyśleniami.
Debiut
Pierwszym krokiem w filmowej karierze Jima był jeszcze studencki, dyplomowy obraz Nieustające Wakacje z 1980 roku. Jest to opowieść o około dwudziestoletnim chłopaku, który bez większego celu tuła się po ulicach Nowego Jorku. Niestandardowe w swej strukturze, a przez to trudne, kontemplacyjne kino drogi, gdzie reżyser dopiero pracował nad swoim stylem. W zasadzie jak każdy kolejny film z dorobku Jarmuscha, obraz zdobył uznanie zarówno krytyków jak i zwykłych widzów. Chociaż szerzej był odkrywany raczej stopniowo, na przestrzeni lat. Może też dlatego nie zdobył żadnych nagród. Jednak na pierwsze statuetki artysta nie musiał długo czekać, bo już z kolejnym filmem został zauważony na festiwalach w Cannes i Sundance. Inaczej niż w raju w teorii opowiada o podobnych tematach jak w debiucie artysty, lecz kontekst i struktura filmu zupełnie się różnią. Tak jak było to wspomniane wcześniej – reżyser niejednokrotnie bierze na warsztat tematy zbliżone do siebie, lecz przetwarza je na różne sposoby.
The Sons of Lee Marvin
Lee Marvin to legenda Hollywood. Wiele filmów z jego udziałem uznaje się za kultowe, a najlepszym przykładem jest każdemu znana Parszywa Dwunastka. Aktor przez lata zdobył wielu fanów na całym świecie, w tym Jima Jarmuscha, który założył tajne stowarzyszenie o nazwie The Sons of Lee Marvin. Skupia ono różnych artystów przypominających z wyglądu samego Lee Marvina. Co jakiś czas spotykają się oni, by wspólnie oglądać filmy z udziałem legendy. Ponoć pomysł na klub zrodził się w głowie Jarmuscha, gdy ten usłyszał od Johna Boormana, a potem od Samuela Fullera, że jest podobny do aktora. Obecnie stowarzyszenie liczy już ponad 30 lat. Tworzą go takie persony jak Nick Cave, Tom Waits, John Lurie, Richard Boes oraz właśnie John Boorman, będący honorowym członkiem.
Istnieje ciekawa anegdota dotycząca Synów Marvina. Otóż w 1992 roku Tom Waits udał się do baru gdzieś na północy Kalifornii. Między jedną a drugą kolejką, nagle zaczepił go barman, mówiąc, że jakiś facet chce z nim porozmawiać. Muzyk poszedł do stolika, gdzie tajemniczy mężczyzna siedział. Waits zdziwiony i lekko zdenerwowany zaistniałą sytuacją zapytał, czego nieznajomy chce. W odpowiedzi usłyszał pytanie o co chodzi ze stworzonym przez Jarmuscha klubem. Nie podobał mu się fakt istnienia stowarzyszenia, a to dlatego, że jest prawdziwym synem Lee Marvina. Myślał, że klub ma charakter tylko humorystyczny i jest objawem braku szacunku w stosunku do jego ojca. Oczywiście się mylił, gdyż członkowie czują wielki respekt dla monumentalnego dorobku nieżywej już legendy.
Król amerykańskiego kina niezależnego
Właściwie w jaki sposób Jim Jarmusch pozyskał tytuł jednego z najważniejszych twórców kina alternatywnego? Na to na pewno wpłynął wcześniej wspomniany charakterystyczny styl artysty. Czy to w filmie składającym się z pięciu nowel o taksówkarzach, czy też podczas kryzysu egzystencjalnego, jaki towarzyszy bohaterowi obrazu Tylko kochankowie przeżyją – jarmowszczyzna pasuje wszędzie. Nawet jeśli tematy w jego filmach to te z gatunku mniej przyziemnych, zawsze okryte są grubym kocem najzwyklejszego człowieczeństwa, sytuacji, które przeżywamy codziennie i które są obecne wokół nas.