To tylko film – prawdopodobnie słyszałeś ten tekst wiele razy w życiu. Nie ważne, czy chodzi o oglądanie horrorów przez palce, czy zalewanie się łzami, gdy umiera Mufasa. I tak zawsze znajdzie się choć jedna osoba, która to powie. I to prawda, to tylko film.
Nikt chyba nie ma wątpliwości, że fabuły Piły czy Króla Lwa są nieprawdziwe. Ale film posługuje się jedną, bardzo ważną rzeczą – emocją. A dobrze wykorzystana emocja to potężne narzędzie oddziaływania na widza. Nie tylko może doprowadzić nas do płaczu czy sprawić, że na niektóre sceny wolimy po prostu nie patrzeć. Jak pokazuje historia, czasem ten zabieg jest świadomy, a czasem wymyka się spod kontroli. Oto 4 filmy, które wpłynęły na rzeczywistość.
Szczęki (1975)
Jest rok 1975. Niewiele wiadomo o rekinach. Nikt specjalnie się nimi nie interesuje. Do kin wchodzą Szczęki Stevena Spielberga. Film opowiada o lecie w (nieistniejącym) kurorcie nadmorskim Amity. Sielankową atmosferę na wyspie zaburza atak ogromnego żarłacza białego, który bierze na cel plażowiczów, siejąc strach i panikę. Film z miejsca stał się wielkim hitem i na stałe wszedł do kanonu klasyki horroru. Spielberg stworzył obraz przerażający, choć przez połowę filmu nie ma nawet jednego ujęcia na zabójczego drapieżnika. Powoli buduje atmosferę narastającego na wyspie strachu. Jego rekin to krwiożerczy stwór o niemal nadnaturalnych gabarytach. Jest mściwy i okrutny, a jego pierwsze ofiary to młoda dziewczyna i niewinne dziecko. Nic więcej nie potrzeba, żeby jeszcze bardziej go znienawidzić.
Po premierze filmu rybacy masowo ruszyli na połów rekinów, traktując je jako swojego rodzaju trofea. Pojawiły się pierwsze zawody w zabijaniu rekinów, które funkcjonują do dziś. W rezultacie nie trzeba było długo czekać na skutki. Według niektórych danych, w ciągu kilku lat populacja dużych gatunków rekina zamieszkujących północne wybrzeże Ameryki zmalała nawet o 50%. Co prawda szaleństwo wywołane filmem było tylko kroplą w morzu przy masowym zabijaniu rekinów dla płetw czy tranu. Ale film na stałe zmienił sposób postrzegania tych morskich drapieżników. Petera Benchleya, autora powieści Szczęki, na podstawie której powstał film, do końca życia dręczyły wyrzuty sumienia. Czynnie zaangażował się w działanie organizacji, które walczyły z mitem rekina-potwora, stworzonym przez jego książkę i jej ekranizację.
Dzisiejszy poziom wiedzy o rekinach jest o wiele większy niż w 1975 roku. Faktem jest, że rekiny wcale nie lubią jeść ludzi. A już na pewno nie rzucają się na łódki rybackie przegryzając je w pół. Dla wyjaśnienia – na prawie 16 ataków rekina, do których rocznie dochodzi w Ameryce, tylko jeden na dwa lata jest śmiertelny.
Krótki film o zabijaniu (1988)
Rok 1988. System komunistyczny w Polsce nieuchronnie chyli się ku upadkowi. Otwiera się furtka na zmiany, a jednym z najważniejszych tematów jest zniesienie kary śmierci. Na festiwalu filmowym w Cannes ma swoją premierę Krótki film o zabijaniu Krzysztofa Kieślowskiego. Jest to historia Jacka, młodego mężczyzny ze społecznych nizin. Pewnego dnia wsiada w taksówkę i zamawia kurs na odludzie. Po dotarciu na miejsce brutalnie zabija taksówkarza. Szybko zostaje złapany i skazany na karę śmierci poprzez powieszenie. Kieślowski nie oszczędza swojego widza. Film jest surowy, a obydwie sceny śmierci długie, niemal dokumentalnie naturalistyczne i okrutne. Reakcja krytyków w Cannes była niejednoznaczna, a jeden z nich postulował nawet za natychmiastowym zakazaniem filmu. Pomimo ich niechęci, film zdobył nagrodę specjalną.
Kara śmierci obowiązywała w Polskim prawie niemal nieprzerwanie od początku istnienia państwa. Stwierdzenie, że Kieślowski swoim filmem zmienił rzeczywistość, byłoby mocną przesadą. Polskie społeczeństwo po wielu latach wojny, ucisku i życia w otoczeniu śmierci miało już dość. Około 3/4 społeczeństwa było za zniesieniem kary śmierci. Sam Kieślowski w swoich wspomnieniach mówił, że film nie jest tak naprawdę o karze, a o zabijaniu, które samo w sobie jest wielkim złem. Ze względu na czas premiery, nie da się jednak zaprzeczyć, że Krótki film o zabijaniu był jednoznacznym komentarzem do rzeczywistości. I był to emocjonujący komentarz, który wzbudził dyskusję nie tylko w Polsce. Obnażając biurokratyczne okrucieństwo systemu, zrównał go z samym przestępstwem i potwierdził słuszność zmiany. Miesiąc po premierze filmu wykonano ostatnią karę śmierci, a niedługo później ją zniesiono.