Czy można zanurzyć się w dymie z wędzarni i poczuć całe morze – w jednej rybie, w jednej kobiecie, w jednym miejscu? Film Bałtyk Igi Lis zaprasza nas na sentymentalną, spokojną oraz prawdziwą podróż do Łeby, gdzie codzienność smakuje jak nadmorska legenda.
Reżyserski debiut Igi Lis, a także festiwalowe otwarcie
Bałtyk to pełnometrażowy dokument, w którym Iga Lis debiutuje jako reżyserka i scenarzystka. Film miał swoją światową premierę 25 maja 2025 roku jako ekranizacja otwarcia 65. Krakowskiego Festiwalu Filmowego w kinie Kijów, a polska premiera kinowa odbyła się 22 sierpnia 2025 roku.
Bohaterka – Pani Miecia, czyli Królowa Łeby
Główną bohaterką filmu jest Barbara, znana jako Pani Miecia, właścicielka kultowej wędzarni u Mieci w Łebie, od około 40 lat symbol lokalnej tradycji. Codziennie od świtu rozpala piec, by w dymie powstawały halibuty, węgorze, makrele, flądry. Które trafiają do gości i nawet na pocztowe zamówienia z drugiego końca Polski.
Produkcja – zespół, współpraca, intencje
Film powstał we współpracy: Studio Munka Stowarzyszenie Filmowców Polskich.
Za zdjęcia odpowiada Kacper Gawron; montaż wykonali Kosma Kowalczyk i Jakub Darewski; muzykę skomponował Bartosz Kruczyński; dźwięk realizował Paweł Uszyński.
Iga Lis podkreśliła, że proces tworzenia trwał ponad trzy lata, oparty o wzajemny szacunek, a także relację z bohaterką. Film miał nie powstać bez jej tzw. zielonego światła.
Narracja, ton i odbiór filmu
Bałtyk łączy dokument z nutą komediodramatu – pełen jest dowcipu, czułości, ludzkiej otwartości i przyjaźni.
To portret kobiecości oraz przemijania. Opowieść o sile zawieszania się między tym, co było, a tym, co dopiero może się wydarzyć.
Krytycy podkreślają autentyczność, a także przywiązanie do miejsca. Łeba ukazana jest od tzw. zaplecza, z dymem, bez tandety turystycznej, jak w melancholijnym, a jednak żywym obrazie. Film został nagrodzony owacjami na stojąco podczas festiwalu.
Film Bałtyk Igi Lis to dokument, który nie stawia kropki, tylko przecinek. Opowiada historię jednej kobiety, a jednak brzmi jak uniwersalna nuta o wszystkich – o rodzinnych rytuałach, o codziennym trudzie, o tym, co zostaje, kiedy fale zmywają resztę. Iga Lis nie tylko patrzy w stronę morza, ale patrzy w stronę człowieka, w jego ciche codzienne gesty, które składają się na pamięć miejsca.
Ten film jest jak dobrze napisany wers – niby prosty, a wciąga odbiorcę między linijki, żeby szukał w nim siebie. Bo kto z nas nie ma swojego Bałtyku? Tego punktu, do którego wraca myślami, kiedy życie robi się za głośne?
I tu pytanie, które zostaje po seansie – a może właśnie po lekturze tego tekstu: jeśli Pani Miecia znalazła swoje morze w dymie z wędzarni, to gdzie Ty znajdziesz swoje?