Bridgertonowie – książka czy serial?

0
2005
fot. Materiały prasowe Netflix

Serial Bridgertonowie inspirowany jest serią książek Julii Quinn. W takich momentach zawsze powstaje pytanie – co jest lepsze? Książka czy serial? 

Uwaga!

Na początek przestroga – ten artykuł może zawierać spoilery! Jeżeli jeszcze nie czytaliście książek lub nie oglądaliście serialu, a nie chcecie znać zbyt wielu szczegółów to odsyłam was do księgarni albo na Netflixa!

Nie taki książę straszny jak go malują

1 sezon serialu Bridgertonowie powstał w oparciu o powieść Mój książę. Daphne i Simon postanawiają udawać przed wszystkimi, że mają się ku sobie i w ten sposób każde z nich miało coś zyskać. Simon nie musiał męczyć się z tabunem matek, które pragną jak najlepiej wydać za mąż swoje córki. Tymczasem Daphne zyskała większe zainteresowanie wśród potencjalnych kandydatów na męża. Twórcy serialu podchwycili ten wątek i wokół niego również zbudowali całą narrację.

Jednak, aby bardziej zainteresować widza i utrzymać napięcie w serialu Simon Basset zyskał miano niedostępnego i momentami bezwzględnego bawidamka. W książce Simon jest bardziej uległy, nie unosi się aż tak swoją dumą, a jego miłość do Daphne sprawia, że jest skłonny szybciej zrezygnować ze swoich uprzedzeń czy postanowień. Serial w niektórych momentach pokazuje Simona jako wręcz nieczułego. W scenie, kiedy decyduje się zakończyć układ z Daphne informuje ją, że nie tylko nigdy nie byli przyjaciółmi, ale dla niego ona była jedynie rozrywką! Brzmi okrutnie? Dokładnie tak to wyglądało w serialu.

Jednak patrząc na całokształt, to twórcy serialu dość mocno zainspirowali się książką. Oczywiście stworzyli też wątki poboczne, których w powieści nie było, ale wszystko to na potrzeby tego, aby nie znudzić widza jedną historią. Pierwszy sezon Bridgertonów i Mój książę są do siebie bardzo podobne. Co w tym przypadku było lepsze? Myślę, że różnica jest niewielka, ale jednak minimalnie bardziej podobał mi się serial. Postać Simona jest w nim bardziej charakterna, relacja z Daphne rozwija się dynamiczniej i bardziej czuć chemię między bohaterami. 

fot. Materiały prasowe Netflix
Od nienawiści do miłości jest długa droga

Drugi sezon serialu to interpretacja książki Ktoś mnie pokochał. I to raczej bardzo luźna interpretacja. Po przeczytaniu powieści i obejrzeniu serialu śmiało mogę powiedzieć, że potencjał książki nie został dobrze wykorzystany. W Ktoś mnie pokochał relacja pomiędzy Anthonym i Kate rozwija się etapami. Widzimy sytuacje, które wpływają na to, że ich początkowa niechęć przeradza się w coś więcej. Nie dzieje się to nagle. Bohaterowie stopniowo się poznają, zauważają w sobie pewne zachowania i zaczynają czuć do siebie coś więcej.

W serialu tego nie ma. Tam wszystko dzieje się nagle, nie wiemy właściwie, co sprawiło, że ich stosunek do siebie się zmienił. Książka jest bardziej dynamiczna, lepiej poznajemy intencje bohaterów. W scenach, kiedy Anthony i Kate są w jednym pomieszczeniu aż iskrzy. Czytając ich historię nie mamy wątpliwości, że uczucie między nimi jest prawdziwe. Czekamy tylko na moment, kiedy ta dwójka się “zejdzie”. W Ktoś mnie pokochał dzieje się to szybciej niż w serialu. Bohaterowie biorą ze sobą ślub, ale nie sprawia to, że fabuła zwalnia. Wciąż mierzymy się z przeszłością Anthonego, która nie pozwala mu na pełnię szczęścia u boku żony.

Pod tym kątem serial Bridgertonowie wypadł gorzej. Przez cały sezon mamy do czynienia z ”podchodami” u Kate i Anthonego. Finalne połączenie pary następuje dopiero w ostatnim odcinku. Spora część uwagi skupia się na Edwinie – siostrze Kate i jej relacji z wicehrabią. Duża część fabuły poświęcona jest też innym wątkom, co odwraca naszą uwagę od tego, co powinno być w tym przypadku najważniejsze. Co było lepsze? Tutaj zdecydowanie książka. Serial również był wciągający i myślę, że twórcy nie rozczarowali. Jednak mogli bardziej zainspirować się książką, dodać dynamiki w rozwoju relacji Kate i Anthonego czy wykorzystać motyw przeszłości. 

fot. Materiały prasowe Netflix
Co wybrać?

Serial Bridgertonowie stanowi inspirację książkami Julii Quinn. Nie można oczekiwać przełożenia fabuły jeden do jeden. Jednak są momenty, jak chociażby w Ktoś mnie pokochał, które w serialu nie zostały wykorzystane, a które miały duży wpływ na budowanie relacji bohaterów. Warto przeczytać zarówno książki, jak i obejrzeć serial. Niepewność związana z tym, jak wiele rzeczy się powieli, co zostało zmienione  czy bohaterowie zachowają się w ten sam sposób jest ekscytująca. Kto lubi historyczne romanse na pewno się nie zawiedzie!

5 1 vote
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments