Przygodówki przed wieprze | Secret of Monkey Island

0
469

Piraci, wiatr w żaglach, mezalianse, duchy, brutalne pojedynki, grog i ironiczny humor – witajcie na Mêlée Island™! Waszym przewodnikiem po zawiłościach tej wspaniałej dziury na mapie Karaibów jest Guybrush Threepwood – bezczelny blondasek, któremu zamarzyło się dołączenie do pijackiej braci. Oczywiście nie wszystko idzie po jego myśli; Secret of Monkey Island to bowiem wyrafinowana komedia pomyłek.

Secret of Monkey Island było na rynku gier przygodowych przełomem, który zapisał się na kartach historii jako gra kultowa. Odpowiedzialne za niego studio LucasArts (pionier w dziedzinie przygodówek) powołało do życia wiele fenomenalnych gier: Maniac Mansion, Full Throttle czy Grim Fandango. Jednak do ich największych sukcesów należy system mechaniki/silniki SCUMM, który nadał ton przygodówkom na lata. W skrócie polegał on tym, że gracz posiadł ekwipunek, a świat składał się z obiektów (przedmiotów, NPC), z którymi dało się wchodzić w interakcje oparte na czasownikach: weź, użyj, przesuń, etc. Jednak status kultowości gry nie tylko funduje studio i SCUMM, ale także pojedynczy deweloperzy zaangażowani w jej produkcję. Tim Shafer – założyciel Double Fine, stworzył później choćby Psychonauts czy Broken Age, zaś Ron Gilbert – pomysłodawca Małpiej Wyspy – powrócił w tym roku klasycznym Thimbleweed Park.

W Secret of Monkey Island wcielamy się w jeden z najwspanialszych wytworów tych deweloperów, czyli Guybrusha Threepwooda. Ten jasnowłosy młodzieniec marzy o byciu postrachem mórz – udaje się więc on na Mêlée Island™, gdzie odszukuje trzech pirackich liderów. Ci zaś zlecają mu trzy zadania: pokonanie mistrza mieczy, odnalezienie ukrytego skarbu oraz kradzież totemu z posiadłości gubernatorki. Nie trzeba chyba dodawać, że ci kreskówkowi kapitanowie więcej czasu spędzają na piciu grogu, niż podobijaniu karaibskich archipelagów? Rezultat ich zleceń będzie więc co najmniej niestandardowy.

 

Piracka inicjacja Guybrusha okaże także przyczynkiem do przerastającej bohatera przygody. Zakocha się on bowiem w gubernatorce Elaine Marley, która – o zgrozo – jest także wybranką serca groźnego Le Chucka, pirata, który udał się na tajemniczą Małpią Wyspę w akcie miłości, gdzie przepadł bez wieści. Podczas swojej przygody Threepwood nie tylko zwiedzi port ze Scumm Barem czy lasy Mêlée Island™, ale też dżunglę Małpiej Wyspy i jej piekielne podziemia.

Jestem Guybrush Threepwood. Wielki pirat

Opowieść o przygodach Guybrusha rozłożona jest aż na 5 części. Secret of Monkey Island pojawiło się w 1990, a Monkey Island 2: LeChuck’s Revenge w 1991. The Curse of Monkey Island – pierwsza odsłona, w której usłyszeć mogliśmy aktorów i ostatnia gra LucasArts wykorzystująca SCUMM – wyszła w 1997. Z kolei stworzone w pełnym środowisku 3D Escape form Monkey Island ukazało się na przełomie wieków. Ostatnia część serii Tales from The Monkey Island ukazała się w 2009 roku już pod egidą Telltale w formie epizodycznej. W tym momencie prawa do marki ma w swoich rękach Disney i prawdopodobnie na razie żadne kontynuacje nie są planowane.

Secret of Monkey Island i inne gry od LucasArts oraz spod szyldu Disneya znajdują się do jutra na świetnej promocji GOG-a.

Rok wydania ostatniej odsłony serii naznaczony został także pojawieniem się remastera Secret of Monkey Island, który dał grze drugie życie. Edycja Specjalna zawiera zaktualizowaną, ręcznie rysowaną grafikę, poprawioną ścieżkę dźwiękową, nagrania aktorskie i system podpowiedzi. Jednak dla fanów retro doświadczeń zaimplementowano w grze tryb klasycznej rozgrywki. Wystarczy wcisnąć klawisz F10 i Małpia Wyspa cofa się do 1990 roku. Jeśli więc chcemy zobaczyć, jak ta gra wyglądała prawie 30 lat temu, nic nie stoi na przeszkodzie. Brak tu dźwięków innych niż sowizdrzalskie muzyczne podrygi, grafika jest perełką pixel artu, a interfejs zajmuje pół ekranu.

Łatwo zauważyć, że dla współczesnego gracza niezaktualizowana rozgrywka w Secret of the Monkey Island mogłoby należeć do lekko archaicznych. Jesteśmy po prostu przyzwyczajeni do tego, że bombarduje się nas z ekranów o wiele większą ilością bodźców. Nawet retro projekty, jak Super Meat Boy czy Legends of Gmirock, tworzone są według tej prawidłowości. Co nie oznacza, że powinniśmy nie powinniśmy sięgać do oryginalnej wersji – warto poczuć na własnej skórze klimat pierwszych przygodówek. Przyznam jednak, że osobiście grę przechodziłam głównie w remasterze.

Historia Guybrusha pokazuje, że marzenia się spełniają – nie zawsze jednak w przewidywalny sposób.

Małpia Wyspa się zmienia

Edycja Specjalna to nie tylko prosty update, ale kompleksowy projekt przedłużający życie pierwowzoru. Ręcznie rysowana grafika nie jest kopią trzeciej czy którejkolwiek innej części gry, ale naprawdę ciekawą interpretacja atmosfery „jedynki”. Dokładnie przerysowano lokacje w jakości HD oraz dodano do nich wiele wypełniających świat smaczków. W remasterze okolice Scumm Baru wyglądają jak żywy, pełen statków i świateł slumsowy port. Dżungle i lasy tchną dziką fauną oraz florą, a duchotę jaskiń pod Małpią Wyspą można poczuć na własnej skórze.

Na szczególną uwagę zasługuje wykorzystanie oświetlenia. W ciemnościach lampy, jasne okna czy ogień iluminują ambientową poświatą, która daje wrażenie pewnej tajemnicy. Nieźle kontrastuje to z sowizdrzalskim klimatem dialogów i zagadek. Takie wrażenie zawdzięczamy także wielu dodanym efektom dźwiękowym. Muzyce Michaela Landa towarzyszą zwierzęce odgłosy, pluski wody czy skrzypienie drewnianych burt. Czuć, że ten nieco komiksowy świat zaczyna żyć także poza zasięgiem wzroku bohatera.

Oryginał vs. remaster.

Muzyka Landa zresztą także zasługuje na uwagę. Utwory takie jakie Scumm Bar czy Mêlée Island podkreślają humorystyczny, karaibski charakter Secrets of Monkey Island. Natomiast Monkey Island czy Following the Shopkeeper oddają nieco detektywistyczny klimat gry. W końcu wszystko kręci się tu wokół ukrytych skarbów, wiosek czy całych wysp. Dźwięki w rytmie reggae czy dubu świetnie wybrzmiewają w zremasterowanej wersji – zyskują zniuansowanie i głębię, której nie znajdziemy w oryginale.

Edycja Specjalna to jednak nie tylko estetyczne przetworzenie. Uwspółcześnieniu uległ sam SCUMM. Aby wejść w reakcję z obiektem, najeżdżamy na niego i wybieramy odpowiedni czasownik. Możemy to zrobić przez skrót klawiszowy, wciśnięcie CTRL lub kręcenie środkowym przyciskiem myszy (rolką). Dostępnych czasowników mamy aż dziewięć: daj, podnieś, użyj, otwórz, patrz, pchnij, zamknij, mówi, ciągnij. W klasycznej wersji zajmowały one co prawda pół ekranu, lecz czasem taki powrót do przeszłości się przydaje. Szczególnie wtedy, gdy trzeba łączyć przedmioty czy w jakiś sposób ich używać – i nie raz wymaga to specyficznej klikologii.

Ścieżka dźwiękowa jest wybitna – posłuchajcie!

Gumowa kaczka z krążkiem linowym w środku

Remaster Secret of Monkey Island naprawdę można nazwać drugim życiem tej gry. To nie tylko graficzna łatka, która sprawia czasem więcej problemów, niż oryginał, lecz wersja w pełni przystosowana do współczesnych graczy. Problemy, które czasem sprawia interfejs, wynikają raczej z wielości czasowników, niż złego wykonania. W końcu w późniejszych przygodówkach mamy maksymalnie trzy lub cztery czynności do wyboru. Co więcej, grze nie ubyło ani krzty klimatu. Guybrush wciąż z tym samym ironicznym i sowizdrzalskim podejściem do życia co rusz doprowadza nas do śmiechu. A komiczne rozmowy między bohaterami oraz pojedynki na bluzgi, które można usłyszeć, aktualnie wypowiedziane brzmią genialnie i prześmiesznie.

Zresztą gra, w której gumowa kaczka z krążkiem linowym w środku (ang. rubber chicken with a pulley in the middle) nie jest bezużyteczna, zasługuje na uwagę bez względu na formę. Secret of Monkey Island znajdziecie za dziewięć złotych na GOG-u – warto.

 

Wszystkie wykorzystane media są zrzutami ekranu z gry lub pochodzą z materiałów prasowych.

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments