Romantycy Lekkich Obyczajów wystąpili 5 marca w Klubie u Bazyla w Poznaniu. Tuż przed koncertem spotkałam się z Adamem i Damianem, żeby porozmawiać o ich muzyce, Woodstocku, nowej płycie i ich marzeniach. Przekonajcie się sami, jak przebiegła rozmowa z zespołem Romantycy Lekkich Obyczajów:
Natalia Nazar: Jak przebiega obecna trasa?
Adam Miller: Bardzo dobrze. Bardzo się cieszymy dużą frekwencją.
NN: A propos frekwencji, czy macie wrażenie, że może to być związane z Waszym występem na WOODSTOCKu?
Damian Lange: To na pewno.
AM: Wszystkie działania mają wpływ.
DL: Pokazaliśmy się trochę szerszej publiczności, nie ukrywajmy. Fajnie, że ekipa woodstockowa to nagrywa i potem można to sobie udostępnić. Pokazują to ludziom.
NN: Zwłaszcza, że nagrania są tak dobrze zrobione.
DL: Tak, myślę, że wpływa to na wyobraźnię ludzi i też powoduje, że ktoś chce przyjść do klubu.
NN: Co Was skłoniło, żeby zgłosić się do eliminacji do WOODSTOCKu?
AM: To nie jest tajemnica, że jest to jeden z najfajniejszych festiwali, który odbywa się w Polsce dla zespołów grających muzykę niemainstreamową, śpiewających po polsku, więc siłą rzeczy każdy grający na scenie w Polsce ma z tyłu głowy, że tam trzeba się zgłosić, tam trzeba wystąpić i tak zrobiliśmy.
NN: Co ze złotym Bączkiem? Jak oceniacie swoje szanse i czy jesteście gotowi na występ na Dużej Scenie?
AM: Gotowość mamy zawsze, natomiast czy mamy szansę? To jest konkurs. W konkursie wszystko się może wydarzyć. Byłoby oczywiście super.
NN: Fajną akcję zorganizowaliście, żeby przypominać ludziom o plebiscycie.
AM: I to się właśnie wszystko opiera na fanach. To potrafi też zbliżać fanów do nas.
DL: Póki co pomagają nam, ale jeszcze trochę trzeba będzie poczekać. Są jeszcze dwa etapy. Wszystko może się zdarzyć. Nie jesteśmy myślami na dużej scenie.
NN: Nie chcę zapeszać, ale jestem za Wami.
AM: No i super, a jeśli się uda, będzie rewelacyjnie. Jeśli nie, nic się nie stanie.
NN: Jak oceniacie nasz polski rynek muzyczny? Czy trudno jest się przebić, żeby coś osiągnąć, zaistnieć?
AM: Trzeba myśleć cały czas o tym, że jesteśmy częścią większej sieci zespołów, fanów, scen, klubów, festiwali, natomiast z poziomu artystycznego nie mamy absolutnie żadnego wpływu na to, jak toczą się nasze losy. Możemy jedynie starać się korzystać ze wszystkich możliwości, które się przed nami pojawiają. Jeśli się pojawia możliwość podpisania kontraktu z wytwórnią, to idziemy w to, natomiast nasze działania nie są ukierunkowane w jakąś konkretną stronę, w jakimś konkretnym celu. Tak naprawdę pojęcie rynku muzycznego z tej strony jest nam obce. Wiem, że w czymś takim się znajdujemy, ale kompletnie nie mamy nad tym sterowania.
NN: Co myślicie na temat talent show?
AM: Jest ogromna liczba ludzi, którzy mają talent, którym trzeba pomagać, ale też jest wielu artystów absolutnie przereklamowanych, nad którymi nie warto spędzać więcej niż 15 minut, a niestety dostajemy nimi po głowie właściwie w każdym miejscu. Jedyne co mogę powiedzieć, to chodźcie na koncerty, słuchajcie płyt i miejcie swój ulubiony zespół.
NN: Czy są jakieś nowe zespoły, które Was inspirują? Czy jest coś godnego uwagi?
AM: Na przykład Metronomy, The Whitest Boy Alive, Radiohead…
NN: Czekam na Wasz trzeci album. Nie chcecie za bardzo mówić na ten temat. Czy możecie uchylić rąbka tajemnicy?
AM: Jeśli chodzi o nowy materiał, jesteśmy jeszcze w ciemnym lesie. Skupiliśmy się bardzo na koncertowaniu. WOODSTOCK i możliwości, które się przed nami otworzyły, trochę zmieniły nam tor na pewien czas i trzeba było przestawić swoje myślenie na koncertowanie, na przygotowanie kilku tras koncertowych. To już jest któraś z kolei trasa koncertowa po WOODSTOCKu. Człowiek się nie rozdzieli na troje, więc jak skończymy grać koncerty, zrobimy może krótką przerwę w graniu koncertowym i zamkniemy się w studiu. Teraz po prostu nie mieliśmy fizycznie czasu.
NN: Czy jest szansa, że płyta będzie w tym roku?
AM: Nie, raczej takiej szansy nie ma, ale też nie chcę wróżyć, kiedy to może być. Może za rok, a może za 10 lat.
DL: Zobaczymy, jak będzie szło. Mamy jakieś pomysły, szkielety. Coś czuję, że totalnie będziemy jeszcze wszystko odwracać. Płyta będzie, bo czemu miałoby nie być.
AM: Nie złapaliśmy jeszcze takiego klimatu, o czym chcemy zrobić kolejne dzieło.
NN: Singiel „Morfeusz” jest bardzo dopracowany, muzyka odbiega trochę od tego, co robiliście do tej pory. Skąd się to bierze?
AM: Rozwój każdego artysty jest nieunikniony, więc do tego trzeba się przyzwyczaić. Pomimo tego, że fani mają pewne wymagania i lubią artystę za pewien styl, a nagle ten artysta stwierdza, że zmienia ten styl i ludzie mogą się od niego odwrócić. Niemniej każdy, kto tworzy zmienia się, tak jak świat się zmienia, ale możemy obiecać, że są to wciąż ci sami ludzie, którzy są w to zaangażowani. Piosenki piszemy razem z Damianem. Czasem zrobimy coś na próbie z chłopakami, z Pawłem i Kubą. Teledysk robiliśmy z Maćkiem Łojewskim, z którym zrobiliśmy kilka teledysków, albo ja sam robię teledyski. To nie jest tak, że ktoś z zewnątrz przyszedł i nagle odwrócił nam polarność.
DL: Też istotne jest to, że nie trzeba się sugerować „Morfeuszem”, że pójdziemy teraz w taki kierunek. Patrzymy, co się dzieje na koncertach i samo się uwydatnia, co ludzie od nas oczekują i chcemy im to dać. Ale eksperymenty jak najbardziej się pojawią.
NN: Dojrzewacie muzycznie. Czy wyobrażacie sobie, że moglibyście już nie grać tych utworów, które gracie w tej chwili, jak np. „Lodziarka” – utworem z bardzo ciekawym tekstem?
DL: Tak sobie mówię, że musimy spróbować nagrać coś mniej więcej jak „Lodziarka”, tylko po to , żeby nie skazać się na granie „Lodziarki” do końca życia. Taki podobny numer, z przymrużeniem oka. Wtedy może sobie odpuścimy tę „Lodziarkę”, jak będzie inny numer.
AM: Próbuję sobie przypomnieć jakieś inne zespoły, które znam, które lata już są i wciąż grają jakieś rzeczy, które grali kiedyś, a zmieniają styl. Hey wciąż gra „Teksańskiego”, Happysad grają „Zanim pójdę”.
NN: Tak, ale „Lodziarka” jest specyficznym utworem, tekst jest bardzo specyficzny.
AM: Cieszymy się i zrobimy wszystko, żeby to była pieśń pokolenia. Postaramy się zajechać z „Lodziarką” w cały nasz kraj, a przy okazji może ludzi zarazimy innymi rzeczami, które mamy.
DL: Jednak tak trochę może to działać, bo jak ludzie „Lodziarkę” poznają, ona wjeżdża każdemu od razu, a potem wtedy samoczynnie patrzą na inne numery.
AM: To jest piękna energiczna piosenka.
NN: Moje ostatnie pytanie do Was: co jeszcze chcielibyście osiągnąć?
AM: Ja bym chciał zagrać mini koncert w Nowym Jorku na Statule Wolności tam, gdzie Michael Jackson kiedyś występował w jednym teledysku, w tej pochodni.
DL: A ja bym chciał zarejestrować koncert z Romantykami w takim naprawdę fajnym teatrze, najlepiej koncert wideo/audio, takie DVD, w wersji siedzącej. Taki klimacik. Żeby to uwiecznić raz a porządnie.
NN: Taka „Lodziarka” w wersji symfonicznej…
AM: Na 30 kontrabasów.
DL: Coś w stylu MTV Unplugged, ale bez MTV. Produkcja niezależna.
NN: Wzbraniacie się przed takimi rzeczami?
AM: Nie, dlaczego. Gdyby ktoś do nas przyszedł, to dlaczego nie.
DL: Chciałbym, żebyśmy sobie to sami stworzyli.
AM: Nie zrozumcie nas źle, jesteśmy otwarci na wszelkie akcje i możliwości. Ludzie, którzy zajmują się takimi rzeczami muszą się po prostu do nas przekonać. Zobaczymy, co przyszłość przyniesie.
NN: Dziękuję Wam za rozmowę.
AM: Dziękujemy.
Jeśli jeszcze nie czytaliście relacji i nie widzieliście zdjęć z Poznania, zajrzyjcie tutaj: kulturalnemedia.pl/muzyka/romantycy-lekkich-obyczajo-u-bazyla-poznaniu
Pamiętajcie też, że możecie głosować na chłopaków w plebiscycie Złoty Bączek (pod tym adresem: facebook.com/PrzystanekWoodstock/app/133696533402323). Razem pomóżmy im dostać się na Dużą Scenę tegorocznego Festiwalu Woodstock.