Dziewięć twarzy Nowego Orleanu ukazuje miasto z perspektywy dziewięciu różnych postaci. Każda z nich ma swoją historię, inne miejsce w mieście, w którym przyszło jej żyć.
Dziewięć twarzy Nowego Orleanu wybrałem do przeczytania z czysto oportunistycznych pobudek. Wydawnictwo Czarne zaproponowało nam jej zrecenzowanie akurat w chwili, kiedy moje miłe koleżanki z redakcji miały już kilka pozycji w kolejce, a ja właściwie kończyłem czytać poprzednią lekturę. Ponieważ od jakiegoś czasu interesuję się kulturą Stanów Zjednoczonych, pomyślałem, że ta książka będzie dla mnie jak znalazł.
Dziewięć twarzy?
Czemu aż dziewięć twarzy? Czy faktycznie tylko dziewięć? A może tylko jedna? Ciężko porównywać między sobą poszczególnych bohaterów, ponieważ są tak różnorodni. Poznajemy na przykład Franka Minyarda, który poświęcił karierę lekarza dla zostania koronerem sądowym. Anthony Wells był kryminalistą, który cały cały czas próbował wyjść na prostą, pomimo coraz to nowych trudności. Losy niektórych opisywanych osób stykają się chociażby na chwilę, jeśli nie na lata. Ponadto każda z tych osób jest osadzona w jakimś środowisku. Mają swoich krewnych, bliskich i przyjaciół, niektórych poznajemy na równi z tytułowymi Dziewięcioma. Zaryzykuję zatem stwierdzenie, że liczba dziewięć raczej ma zasygnalizować ilość większą niż jedna czy dwie. A na pewno nie odnosi się do pojedynczych osób, ale całych środowisk, w których się znajdują.
Opowieść
Myślę, że na początku warto pochylić się nad strukturą książki. Jest to reportaż na podstawie życiorysów dziewięciu osób, do którego napisania autor odbył szereg wywiadów z samymi bohaterami i ich bliskimi. Książka podzielona jest na cztery części, te zaś na krótkie rozdziały zatytułowane nazwiskami bohaterów. Zabieg ten pozwala na łatwe zorientowanie się, o której postaci mowa w danym rozdziale, jeśli jeszcze nie oswoiliśmy się ze wszystkimi. Oczywiście, niektórzy z nich z różnych racji zmieniają swoje nazwiska, ale na szczęście dzieje się to w momencie, w którym nie stanowi to dla czytelnika problemu w ich identyfikacji.
Dan Baum w żaden sposób nie ocenia swoich rozmówców. Stara się oddać ich charakter, sposób myślenia i postępowania – to wszystko. Każdego z nich opisuje w odmienny sposób. Posługuje się określonym językiem, kiedy narracja dotyczy poszukującej szczęścia kobiety, innym, kiedy mowa o rozterkach odkrywającego swoją tożsamość transseksualisty, jeszcze inaczej, kiedy chodzi o wysiłki lekarza sądowego zmagającego się z absurdalną biurokracją w czasie sytuacji kryzysowej. Autor w interesujący sposób prezentuje cały kalejdoskop wątków; obyczajowych, katastroficznych, kryminalnych, tożsamościowych czy genderowych. Osąd bohaterów reportażu w całości pozostawił on czytelnikowi. Opisana w ten sposób rzeczywistość wydaje się autentyczna. Interesujące wydaje mi się zamknięcie opowieści w klamrę dwóch kataklizmów – huraganu Betsy i Katrina – tak, jakby cykl życia zatoczył pełne koło.
Pasja
Książkę polecam wszystkim zainteresowanym kulturą i stylem bycia Amerykanów. Nie jest to przekrój całego narodu, ale spojrzenie na społeczność konkretnego miasta, wyróżniającą się spośród innych. Nie ma tu mowy o hossie i bessie maklerów z Wall Street, upojnych wakacjach na Florydzie czy przygodach na preriach Teksasu. To jest opowieść o żywotach trudnych, ale pełnych pasji. Pasji do czego? Przede wszystkim do życia. Poza tym do obranych celów, ukochanych ludzi, wybranego zawodu, misji zmienienia czyjegoś życia na lepsze. To wszystko w książce Dziewięć Twarzy Nowego Orleanu. A Tobie, mój drogi czytelniku, życzę właśnie takiej orleańskiej pasji życia.
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/dziewiec-twarzy-nowego-orleanu