Życie muzyka jest usłane różami, sukces pozwala żyć jak król do końca swoich dni, a zyski ze sprzedaży płyt ustawiają do końca życia… Cóż, nie do końca. Przyjrzyjmy się nieco faktycznym zyskom w branży muzycznej.
Amerykańska firma Citigroup postanowiła przyjrzeć się zyskom i strukturze branży muzycznej w Stanach Zjednoczonych w zeszłym roku. I jakże ciekawe wyniki badań otrzymaliśmy. Okazuje się, że przemysł muzyczny w 2017 roku w Ameryce wygenerował przychód na poziomie 43 miliardów dolarów (!). Co jednak najbardziej ciekawe, artyści z tej niebotycznej kwoty zyskali (jedynie) 12%. Gdzie zatem trafia reszta? Zdecydowaną większość dochodu zgarniają pośrednicy, tacy jak wielkie korporacje, radiostacje czy wytwórnie płytowe.
Czy życie muzyka jest usłane różami?
Przecież każdy chciałby być znaną gwiazdą muzyki. Wydaje się to życie niemalże idealnym rozwiązaniem. Miliony fanów na całym świecie, szeroko pojęty sukces, spełnienie, gdy wielu słuchaczy łączy twoja historia opowiedziana w utworach… Jednak życie za 12% dla muzyka nie do końca jest aż tak kolorowe. Jak wygląda to w praktyce?
Kto kiedyś zakosztował bycia w początkującym zespole, ten wie, jak trudno jest wystartować. Ileż znamy historii, gdy młody zespół rozpadł się zanim na dobre nabrał rozpędu – koszty, które muzycy muszą ponosić, żeby zainwestować w biznes, czasami zdają się nie mieć końca. Kupno instrumentów, nagłośnienia, dojazdy na próby, dojazdy na koncerty, za które często jedynym wynagrodzeniem jest przysłowiowe piwo… To wszystko zdecydowanie nie pomaga młodym ludziom, którzy chcą po prostu pokazać światu swą muzykę, lecz natrafiają na ścianę.
Dochody muzyków – artyści, którzy zarabiają najwięcej
Jest pewna magiczna bariera, którą można nazwać sukcesem komercyjnym. Po cichu marzy o nim każdy z ludzi, którzy złapali kiedyś do ręki instrument. Jest to bariera, która pomaga wskoczyć na wyższy poziom – zyski pomału zaczynają równać się z kosztami i muzyków stać chociażby na kupno nowych instrumentów. Potem mamy już poziom, na który można nazwać piedestałem. Kiedy patrzymy na współcześnie najbardziej popularne gwiazdy, takie jak chociażby Ed Sheeran, Rihanna czy Drake. Mamy wrażenie, że żyją jak królowie i królowe. I to wszystko dzięki sprzedaży ich muzyki. Cóż, nie do końca.
Powiew nadziei dla młodych muzyków
Nie jest jednak tragicznie – w ostatnich latach obserwujemy konsekwentny wzrost faktycznego przychodu dla muzyków. 2017 jest nazwany najbardziej udanym dla przemysłu muzycznego od 2008 roku. Dla porównania, w 2000 roku przychód utrzymywał się na poziomie 7%. Co jest ratunkiem dla wszystkich, dla których muzyka jest sposobem na życie? Przede wszystkim jest to samodzielna dystrybucja swojej twórczości, bez angażowania stada rekinów, czyhających na łatwy łup. Wiemy jednak, że to bywa bardzo trudne. Wielką pomocą są także serwisy streamingowe, takie jak Spotify czy Tidal. Według raportu Citigroup sytuacja może ulec jeszcze większej poprawie dzięki owym platformom – chociażby dzięki powstaniu mocniejszej nici współpracy między nimi, a promotorami koncertów czy wytwórniami płytowymi. Pełen raport można przeczytać tutaj.