„Okno z widokiem” – ostatni powrót do Malowniczego z serii „Uroczysko” M. Kordel [recenzja]

0
17
Okno z widokiem
fot. Beata Szwajdych

Choć Okno z widokiem jest książką związaną z cyklem Uroczysko, to tym razem autorka stawia w centrum zupełnie nową bohaterkę. Totalnie się tego nie spodziewałam! Czy to zaskoczenie wyszło serii na dobre?

Całkowita wymiana „obsady” i nowi bohaterowie były dla mnie w Oknie z widokiem ogromnym zaskoczeniem. Spodziewałam się domknięcia otwartych w poprzednich częściach wątków. Dlatego po przeczytaniu kilku pierwszych stron spojrzałam na okładkę książki, czy na pewno sięgnęłam po to co chciałam. Po początkowej konsternacji, ale kontynuując lekturę i w miarę zagłębiania się w fabule, zaczęłam patrzeć na tę zmianę jak na nowe otwarcie, nową perspektywę. Jakiś rodzaj świeżej energii w tym dość dobrze poznanym już świecie.

Główną postacią tej części jest Róża Winiarska. Młoda doktorantka archeologii, która ucieka do Malowniczego, by złapać dystans do problemów, jakie dopadły ją na uczelni. Przyznam, że początkowo brakowało mi „znanych twarzy”, które kojarzyłam z poprzednich tomów. Nosiłam w sobie przekonanie, że ta książka będzie rozwinięciem wątków, które wcześniej pozostały rozpoczęte. Jednak z czasem zaczęłam traktować historię Róży jako odrębną opowieść, która pozwala spojrzeć na Malownicze z innej perspektywy.

Jej relacja z babcią, pełna kolorytu i pięknych legend, od razu mnie urzekła. Widać w nich więź, w której miesza się czułość, humor i dawne rodzinne sekrety. Czułam, że ta historia niesie w sobie coś wyjątkowo ciepłego.

Święty Antoni, wielki inwestor i małe miasteczko

Wątek związany z kapliczką św. Antoniego stał się osią całej opowieści. Idea walki o coś pozornie niewielkiego, ale głęboko zakorzenionego w sercach mieszkańców, wydała mi się nie tylko ciekawa, ale też bardzo prawdziwa. Sama gdzieś w swojej przeszłości mam taką kapliczkę, która przegrała walkę z postępem i zamiast wśród łanów zbóż stoi teraz przy ruchliwej drodze. Miałam wrażenie, że wraz z bohaterką bronię miejsca, którego nie przyszło mi do głowy chronić w realnym życiu.

Z przyjemnością obserwowałam, jak Róża, początkowo uciekająca od własnych problemów, nagle staje się sercem lokalnej inicjatywy. Dziewczyna wciągnęła w całą sprawę proboszcza, burmistrza i swoich studentów. Mimo że historia nie gna w Oknie z widokiem na złamanie karku, to właśnie jej rytm przypadł mi do gustu: spokojny, pełen dialogów, nasycony atmosferą małego miasteczka.

Atmosfera Malowniczego, czyli między ciepłem a przerysowaniem

Muszę przyznać, że styl autorki jest bardzo specyficzny i nie zawsze trafiał w moje potrzeby czytelnicze. Humor bywał dla mnie momentami zbyt nachalny, a część dialogów dłużyła się i traciła tempo. Mimo to doceniłam lekkość, z jaką Magdalena Kordel kreśli tło wydarzeń. Opisy miejsc, górskiej przyrody i codziennych zajęć bohaterów sprawiły, że sama zaczęłam odczuwać spokój, którego tak mi brakuje na co dzień.

Zdarzały się momenty, gdy narracja przypominała mi serialową opowieść rodem z niskobudżetowych rodzimych produkcji. Okraszoną barwnymi typami postaci, charakterystycznymi dla naszego narodu przywarami i wyrazistym lokalnym folklorem. Miejscami było to dla mnie zabawne, miejscami zbyt przesadzone – ale na pewno nie nudne.

Wątek miłosny i rodzinne sekrety

Tym, co zdecydowanie przyciągało mnie do tej historii, były rodzinne tajemnice oraz relacje między bohaterami. Babcia Matylda okazała się postacią, którą polubiłam od pierwszego rozdziału. Jej opowieści, osobowość i energia tworzą niezwykły klimat i z łatwością mogłabym czytać o niej całą oddzielną książkę.

Z kolei wątek romantyczny, choć moim zdaniem ma jakiś potencjał, ostatecznie wydał mi się trochę zbyt przewidywalny i mało wiarygodny. Miałam poczucie, że autorka mogła rozwinąć go bardziej naturalnie, z mniejszą liczbą zbiegów okoliczności. Mimo to nie odebrało mi to przyjemności z obserwowania wewnętrznej przemiany Róży.

Oddech między trudniejszymi lekturami

Okno z widokiem okazało się dla mnie książką, która, mimo kilku mankamentów, przyniosła coś, czego w danej chwili potrzebowałam. Była to chwila wytchnienia, trochę uśmiechu i mała dawka wiary, że nawet w codziennym chaosie można odnaleźć swój kawałek szczęścia.

To historia o przywiązaniu do miejsc, lokalnym patriotyzmie, przemijaniu, o odzyskiwaniu równowagi i o sile wspólnoty. Może nie jest to powieść, która odmieni moje literackie życie, ale zdecydowanie zapewniła mi kilka przyjemnych wieczorów w towarzystwie bohaterów, których trudno nie polubić. Więc jeśli pragniesz spokojnej, pełnej ciepła opowieści z odrobiną humoru i urokiem małego miasteczka – Malownicze wciąż stoi otworem.

Podoba Ci się to, co robimy?
Wesprzyj nas i postaw nam kawę!
Wesprzyj nas
0 0 głosy
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Najstarsze
Najnowsze Najwięcej głosów
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze