Wicked: Na dobre [recenzja przedpremierowa]

0
27

Z jednej strony, nie mogłam doczekać się, kiedy w końcu obejrzę długo wyczekiwany finał Wicked w reżyserii Jona M. Chu, a z drugiej strony, po znakomitej pierwszej części, obawiałam się czy film spełni moje wysokie oczekiwania. Zupełnie niepotrzebnie, gdyż Wicked: Na dobre oczarował mnie od pierwszej sceny i ponownie wciągnął w świat, którego nie chciałam już opuszczać. Jest to dopracowane do perfekcji widowisko, zachwycające wizualnie, emocjonujące, świetnie zagrane i zaśpiewane.

Drugi rozdział ekranizacji Wicked otrzymał tytuł Wicked: For Good (po polsku Na dobre), co ma być ukłonem w stronę fanów broadwayowskiego musicalu (For Good to tytuł jednego z najbardziej znanych i ukochanych, przez miłośników teatralnej wersji, utworów – wykonują go wspólnie Elphaba i Glinda).

Dwa filmy jedna historia

Film był nakręcony jako całość, ale do dystrybucji został podzielony na dwie części. Po seansie sequela uważam, że był to świetny pomysł.

Zresztą nie sposób nie zgodzić się z argumentacją Stephena Schwartza (legendarny kompozytor i songwriter, nagrodzony Grammy i Oscarem, producent wykonawczy Wicked), który przekonywał, że wykonanie utworu Defying Gravity był znakomitym zakończeniem Aktu I. Po nim nic nie mogło nastąpić, gdyż publiczność potrzebowała chwili wytchnienia (The Schwartz Scene Newsletter). Niestety w świecie filmowym ta przerwa musiała potrwać aż rok.

Oczywiście twórcy filmu motywowali tę decyzję również tym, że nie chciano skracać wątków fabularnych i mieć dostatecznie dużo czasu ekranowego aby ukazać rozwój, przemianę postaci, co jest dla mnie teraz zrozumiałe.

Wicked: Na dobre razem z pierwszą częścią tworzą znakomitą i spójną adaptację kultowego broadwayowskiego musicalu Wicked, który jest prequelem Czarnoksiężnika z Krainy Oz. 

Nowe piosenki

W filmie znalazły się dwie nowe, oryginalne piosenki autorstwa Stephena Schwartza – No Place Like Home w wykonaniu Cynthii Erivo (Elphaba) i The Girl in the Bubble w wykonaniu Ariany Grande (Glinda). Świetnie wpisują się one w klimat adaptacji musicalu, ukazując uczucia bohaterek. Może z miejsca nie podbiją serc wielbicieli wersji scenicznej, ale myślę, że pasują do wersji filmowej.

Materiały prasowe Universal Pictures
Czy jesteśmy z natury źli? Czy może zło nam się narzuca?

Druga część jest pełnym magii kolejnym rozdziałem historii przyjaźni Elphaby i Glindy, która została wystawiona na próbę m.in. z powodu odmiennych wyborów życiowych dokonanych przez bohaterki na koniec pierwszej części filmu. Ich relacja i sposób, w jaki dalej się będzie ona kształtować i zmieniać, wpłynie nie tylko na ich przyszłość, ale również na losy bliskich im osób, a być może i pośrednio na przyszłość krainy Oz.

Mimo fantastycznej otoczki film podejmuje ważne problemy, które mają odniesienie do naszej rzeczywistości i skłaniają widza do refleksji – problem niepełnosprawności, odmienności oraz prześladowanie i ograniczanie praw słabszych, czy też deprawacji władzy, która prowadzi między innymi do manipulacji opinią publiczną w celu dyskredytacji przeciwnika.

Ślędząc historię Glindy i Elphaby, ma się nieodparte wrażenie, że ich ich los był już z góry przesądzony. Śliczna i popularna blondynka Glinda, budziła zachwyt, podziw i zaufanie wśród ludzi, więc naturalnie była dla nich tą dobrą – stąd określenie Dobra Czarownica z Północy. Natomiast Elphaba z powodu nietypowego, zielonego koloru skóry już od dzieciństwa była odrzucana i wyszydzana przez rówieśników. Potem zaczęła budzić lęk i strach w ludziach, którzy krzywdząco uznali ją za złą/nikczemną z natury i określili mianem Złej Czarownicy z Zachodu. Wyjątkowo emocjonalna jest scena podczas, której Elphaba mówi do Glindy: Spójrz na mnie. Nie swoimi oczami. Ich oczami. Została ona brawurowo zagrana przez Arianę Grande i Cynthię Erivo.

Materiały prasowe Universal Pictures
Idealny dobór obsady

Sequel Wicked utwierdził mnie w przekonaniu, że obsada została dobrana idealnie.

Cynthia Erivo jest doskonała w roli Elphaby zarówno pod względem aktorskim, jak i wokalnym. Dysponuje niezwykłym, poruszającym głosem (specjaliści określają go jako sopran lub mezzosopran). Jej wykonania zapierają dech w piersi – potrafi zaśpiewać z niesamowitą siłą i głębią, a w kolejnym utworze zaskoczyć delikatnym wykonaniem dotykającym wrażliwości widza.

Gra Elphabę w sposób wyrazisty i poruszający. Świetnie ukazuje jej rozterki, wrażliwość na krzywdę zwierząt i sprzeciw wobec ich dyskryminacji, odwagę by wybrać własną drogę, w zgodzie z sumieniem czy też szaleństwo, które ją ogarnia po tragicznych wydarzeniach.

Sprawność fizyczna, dyscyplina i poświęcenie dla roli Cynthii Erivo również robią wrażenie. W Wicked: Na dobre Elfaba bardzo dużo czasu spędza unosząc się w powietrzu na miotle, więc artystka musiała się do tego odpowiednio przygotować pod względem kaskaderskim. Z podcastu na Spotify (WICKED: The Official Podcast) można dowiedzieć się, że trenowała codziennie podczas dziewięciomiesięcznego etapu filmowania. Rozpoczynała swój dzień bardzo wcześnie, zwykle o 3 rano, a kończyła go o północy (najpierw czekała ją około trzygodzinna charakteryzacja, a następnie próby kaskaderskie). Wysiłek i determinacja tej artystki przekuły się na imponujący efekt końcowy.

Materiały prasowe Universal Pictures

Ariana Grande prezentuje szeroki wachlarz swoich umiejętności aktorskich. Potrafi zręcznie przechodzić od radości do smutku. Stworzyła kompletną kreację postaci Glindy. Doskonale ukazała jej niemożność (a może niechęć?) oparcia się władzy i upajania się zaszczytami, jakie ona niesie, przy jednoczesnym pragnieniu zachowania przyjaźni Elphaby i pogodzenia jej z Czarodziejem. Wydaje się nie zdawać sobie sprawy z wagi swoich decyzji aż do momentu, gdy wydarzenia przyjmują naprawdę dramatyczny obrót.

Ariana świetnie pokazuje dojrzewanie Glindy, jej wewętrzne rozdarcie czy też ostateczną przemianę. Chyba najbardziej ujęła mnie swoim wykonaniem utworu The Girl in the Bubble, dzięki któremu możemy lepiej zrozumieć tę postać i dostrzec jej tragizm.

Czterooktawowa skala wokalna Ariany Grande imponuje (specjaliści określają jej głos jako sopran), więc utwory, które przypadły jej w sequelu Wicked, wykonuje z dużą lekkością i łatwością.

Materiały prasowe Universal Pictures

Interpretacje wokalne Ariany Grande i Cynthii Erivo są tak genialne, że można zapomnieć o tym, gdzie się znajdujesz i niespodziewanie zacząć bić brawo niczym w teatrze. Ich wspólne sceny są elektryzujące.

Jonathan Bailey (nominowany do Emmy i SAG, uznany niedawno przez magazyn People najseksowniejszym mężczyzną 2025 roku) przyciągnie na pewno do kin rzesze swoich wielbicieli. Po raz kolejny gra z niewymuszonych wdziękiem i charyzmą Fiyero, który namiesza w relacji Glinda-Elphfaba. Jonathan Bailey znakomicie pokazał znaczącą przemianę swojego bohatera. Jedną z moich ulubionych scen w filmie jest wykonywany przez niego, wspólnie z Cynthią Erivo, utwór As Long As Your’e Mine. Chemia między ich postaciami była porywająca.

Materiały prasowe Universal Pictures

Jeff Goldblum po raz kolejny daje popis aktorski swoją kreacją Czarodzieja. Aż chciałoby się, by miał więcej czasu ekranowego, gdyż jest magnetyzujący. W pamięć zapada jego Wonderful zagrane i zaśpiewane wspólnie z Cynthią Eviro i Arianą Grande oraz pewna kluczowa dla fabuły scena, w której zostaje odkryta jego prawdziwa tożsamość.

Materiały prasowe Universal Pictures

Michelle Yeonv (laureatka Oscara) doskonale gra apodyktyczną, bezduszną, pozbawioną sumienia manipulatorkę, która, gdy zachodzi taka potrzeba, to w sekundę potrafi przywdziać maskę miłej i uroczej dyrektorki Uniwersytetu Shiz – Madame Morrible.

Materiały prasowe Universal Pictures

W swoich rolach sprawdzają się również Ethan Slater jako Boq i Marissa Bode jako Nessaroza, lecz nie będę tu wchodzić w szczegóły, żeby zbyt wiele nie zdradzić.

Parę słów o scenografii

Za scenografię planu zdjęciowego Wicked odpowiada Nathan Crowley. Oczywiście posiłkowano się technologią CGI, aby dodać efekty wizualne. Jednak duży nacisk położono na budowę rzeczywistych scenografii, całych planów filmowych – począwszy od Munchkinlandii i prowadzącej do niej drogi z żółtej cegły, otoczonej tęczą tulipanów, poprzez mroczny las z kryjówką Elphaby, aż do Szmaragdowego Miasta. W tej części mamy okazję podziwiać m.in. inspirowany art-deco pokój Glindy. Dlatego ten magiczny świat wygląda dla nas tak realnie – oszałamia i zachwyca. Rozmach przyprawia momentami o zawrót głowy.

Materiały prasowe Universal Pictures

Pożegnanie, czyli otrzymujemy kompletne zakończenie Wicked

Początek filmu Wicked zaczyna się od sceny świętowania przez mieszkańców Oz śmierci Złej Czarownicy z Zachodu i jest zarazem narracyjnym zakończeniem historii w Wicked: Na dobre, która opowiadana jest w retrospekcji, aby widz dowiedział się, jak do tego doszło. Ten zabieg sprawdza się na ekranie i spina całość klamrą. Natomiast zakończenie jest słodko-gorzkie i może zaskoczyć widzów, którzy nie widzieli musicalu.

Instagram jest pełen rolek widzów dokumentujących swój nastrój przed i po seansie Wicked: Na dobre. Przed – wszyscy są podekscytowani i uśmiechnięci. Natomiast po seansie – zalani łzami. Nie dziwię się takim reakcjom, gdyż film kończy się z bolesną świadomością, że jest to już finał Wicked.

Jednak ogromne wzruszenie towarzyszyło mi nie na sam koniec filmu, a w jego trakcie. Zwłaszcza w czasie dwóch wyjątkowo emocjonalnych dla mnie scen. Pierwsza, gdy Elfaba dokonuje szokującego odkrycia, które sprawia, że postanawia walczyć z Czarodziejem za wszelką cenę, a druga scena – pożegnanie Elphaby i Glindy, wykonujących utwór For Good.

Na obecną chwilę Wicked: Na dobre jest dla mnie, jako dla miłośniczki musicali, filmem roku. Czuję wdzięczność, że ten film powstał oraz przekonanie, że będę do niego wracać jeszcze wielokrotnie, skupiając się na elementach, które umknęły mi przy pierwszym seansie. Jednak myślę, że nie trzeba być fanem tego gatunku żeby docenić epicką wizję Jona M. Chu zrealizowaną dzięki niesamowitemu talentowi, pasji i pracy sztabu ludzi. Uważam, że Wicked i Wicked: Na dobre wpiszą się na stałe do historii kinematografii przez swoje gatunkowe znaczenie oraz artystyczną jakość, a być może wpłyną na kolejne produkcje.

Czy to już naprawdę koniec wspólnej historii Elphaby i Glindy? Czas pokaże. W świecie filmu wszystko jest możliwe…

Nie idźcie, tylko biegnijcie do kin po bilety na seans Wicked: Na dobre. Naprawdę warto.

Materiały prasowe Universal Pictures

Za zaproszenie na film dziękujemy United International Pictures.

Podobał Ci się to, co robimy?
Wesprzyj nas i postaw nam kawę!
Wesprzyj nas