Lord of the Lost zagrali w krakowskim klubie Studio w ramach trasy z okazji 15 lecia zespołu. Towarzyszyli im The Raven Age i Empire of Giants.
Nie znałam wcześniej twórczości Empire of Giants i, mówiąc szczerze, nie porwało mnie to, co usłyszałam na żywo – trochę śpiewania, trochę krzyczenia, muzycznie poprawnie. To, jak zespół prezentował się na scenie, również jest dla mnie do poprawy. Przede wszystkim, za mało było tutaj kontaktu z publiką – dopiero w drugiej połowie koncertu EOG przypomnieli sobie, że dobrze by było mówić coś do publiczności. Ale nadal było to bardzo znikome…
The Raven Age widziałam już wcześniej w październiku, kiedy zagrali headlinerski koncert w Hype Parku. Przy okazji relacji z tego giga napisałam, że nie porwał mnie ich występ i, mimo że sobie radzą, to nie pójdę więcej na ich koncert. Cóż… Poszłam, ale wiadomo, że bardziej interesowali mnie Lord of the Lost. Co do samego show TRA, to moja opinia się nie zmieniła. Muzycy dawali z siebie wszystko, a Matt stale utrzymywał kontakt z publiką. Jednak nadal nie jest to zespół, który chętnie oglądam na żywo.
Z kolei Lord of the Lost wiedzą, jak rozkręcić imprezę i zrobić fajne show! Światła, dym, stały kontakt z publiką, żarty i przekomarzanie się na scenie między członkami zespołu… LOTL wprowadzili super atmosferę – niczym na dobrej imprezie!
Podobały mi się również historie o kotach Chrisa Harmsa, czyli wokalisty zespołu, które są z Polski. Rozśmieszyło mnie, kiedy mówił „Kurwa”, a kiedy mówił „Dziękuję” po polsku, to było dla mnie bardzo urocze! Stale też utrzymywał kontakt z publicznością, której wyraził wdzięczność za to, że Lord of the Lost działa już od 15 lat. To było super!
Lord of the Lost zagrali takie utwory, jak: Sex On Legs, Go To Hell, Blood&Glitter, Shock To The System i Bad Romance. Pewnie nie powinnam tego pisać, ale najbardziej bawiłam się na Bad Romance. Ze wszystkich coverów LOTL ten lubię najbardziej!
Jeżeli chcecie iść na koncert, który będzie jak dobra impreza, to polecam Lord of the Lost!