Point Introvert to projekt muzyczny powstały z inicjatywy artysty malarza oraz muzyka Piotra Kachnego. Wokalistą oraz autorem tekstów w zespole jest Michał Kowalik. Niedawno mieliśmy okazję przeprowadzić niezwykle ciekawą rozmowę z założycielem projektu, którą z wielką chęcią się z Wami dzielę. Zapraszam do przeczytania wywiadu.
Mariusz Majchrzak: Jaka historia stoi za nazwą projektu?
Piotr Kachny: Nie wiem, czy można mówić tu o jakiejś historii, chyba że mówimy o historii mojego życia. Powiem tak: uważam się bardziej za introwertyka niż ekstrawertyka. Zdaję sobie sprawę z tego, że każda istota ludzka jest po części ekstrawertykiem i introwertykiem. Tutaj jednak chodzi bardziej o to, ile procentowo mamy w sobie jednego i drugiego. Ja zdecydowanie mam więcej w sobie z introwertyka, stąd po części nazwa. Jednak za tą nazwą stoi znacznie więcej. Point Introvert to punkt uwagi skierowany do środka, to zagłębianie się w sobie i obserwacja tego, co mamy pod „maską”. Nazwa również odnosi się do stanu medytacyjnego, czyli takiego, w którym umysł nie pędzi, a jeśli nawet pędzi, to nie podążamy za nim, a bardziej mu się przyglądamy.
Jacy artyści inspirują Cię do tworzenia muzyki?
Na co dzień chyba najwięcej słucham jazzu, ale jazzu nie gram 🙂 Myślę, że jeśli chodzi o Point Introvert, to dla mnie najmocniej odczuwalne są asocjacje z Depeche Mode, Nine Inch Nails, Porcupine Tree czy nawet Faith No More. Jednak mój wokalista dodaj tutaj jeszcze jakby Doorsowskiego smaczku ze względu na swoje inspiracje, co słychać czasem dość wyraźnie w niektórych partiach wokali.
Który z utworów z The Point is jest Tobie najbliższy i dlaczego?
Mam dwa, które są mi równie bliskie – I see myself i Worthless. Myślę, że są mi one najbliższe ze względu na majestat, jaki w sobie zawierają, na bogactwo kompozycji, różnorodność wokali i ogólnie ciekawą kompozycję. To też duża zasługa Michała Kowalika, który po prostu pięknie zaśpiewał.
Jakie jest główne przesłanie materiału, który powstał na rzecz Waszego debiutu? Co chcielibyście powiedzieć ludziom, którzy Was słuchają?
Myślę, że tutaj należałoby wrócić do pierwszego pytania, które mi zadałeś. Co chcielibyśmy powiedzieć ludziom, którzy nas słuchają? Zagłębiajcie się jak najczęściej i jak najmocniej w swoje wnętrza. Zwróćcie uwagę na to, jakie programy myślowe odziedziczyliście po rodzicach, szkolnych wychowawcach, księżach, mediach, różnorodnych instytucjach… zweryfikujcie swój sposób myślenia. Zobaczcie, co pochodzi od was samych, a co zostało Wam narzucone przez wyżej wspomniane instytucje i ludzi. Odnajdźcie w sobie piękno, które jest bezgraniczne i którego nie da się wyrazić słowami, a które można próbować wyrazić np. dźwiękiem, obrazem, tańcem itd.
Ukończyłeś studia UAM na wydziale pedagogiczno-socjologicznym w Kaliszu oraz w EASP. Masz dyplom z malarstwa, a także studiowałeś w Dublinie na National College of Art and Design. Tej nauki w świecie malarstwa i fotografii jest naprawdę sporo. Jak to się przenosi na Twoją muzykę?
W malarstwie dotykam nieco innych tematów, takich, jak: sensualność, seksualność, psychologia, erotyka… Zdaję sobie sprawę, że cielesność czy ogólnie rzecz biorąc materia, to najniższy szczebel ducha. Czyli krótko mówiąc: do duchowości prowadzeni jesteśmy poprzez cielesność.
W świecie artystycznym znane jest zagadnienie nazwane synestezją. Czyli pomieszanie zmysłów, które pozwalają na przykład widzieć piosenki danym kolorem. Czy muzyka, którą tworzysz, pomaga Ci w kreowaniu obrazu? Widzisz muzykę obrazowo?
Widzę muzykę obrazowo, ale mój sposób widzenia muzyki jest bardzo abstrakcyjny. Nie potrafiłbym opisać, co widzę i jak widzę kompozycję, ale już tak w 100% odpowiadając na Twoje pytanie: muzyka raczej nie pomaga mi w kreowaniu obrazu, a jeśli coś takiego ma miejsce, to raczej dzieje się to podświadomie.
Skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do malarstwa i pozostałych rzeczy, które skupiają się na pracy z obrazem?
W 1994 roku kupiłem na kasecie album szwedzkiego zespołu Tiamat. Rozerwałem folię, wyciągnąłem okładkę, która była dość obszerna. Rozwinąłem ją i zobaczyłem piękne obrazy, piękne ilustracje do każdego z utworów. Wtedy to narodziła się we mnie po raz pierwszy myśl „chcę zostać malarzem”. To było ogromnie inspirujące i mocne doznanie. Oglądałem tę okładkę na okrągło i nie mogłem od niej oderwać wzroku. Później była druga okładka. Był to zespół Paradise Lost, a mówię o okładce do płyty draconian times. Coś pięknego.
Myślę, że można brać z Ciebie przykład jeśli chodzi o konsekwencję w działaniu, aby być jeszcze lepszym i spełniać się w tym, co się kocha. Przyszło Ci to z łatwością, czy miałeś kiedykolwiek chwile zwątpienia, bądź inny pomysł na to, jaki kierunek studiów obrać?
Ja zacząłem późno swoje studia. Miałem 26 lat. W wieku 19 lat byłem nieco zagubiony. Wiedziałem, co mnie w życiu fascynuje, ale nie wiedziałem jak to wcielić w życie. A jeśli chodzi o chwile zwątpienia, to powracają one do dnia dzisiejszego. Jednak był taki okres, kiedy nie wierzyłem w siebie i chciałem to wszystko rzucić. To były poważne chwile zwątpienia, które pociągały za sobą frustrację i wręcz depresyjne stany. Okazało się, że trzeba było się po prostu odrodzić na nowo, ale myślę, że to temat na osobną rozmowę.
Czy muzyka i fotografia to jedyne zajęcia, którym poświęcasz wiele czasu, czy jest w Twoim życiu miejsce na inne hobby?
Na fotografię poświęcam niezbyt wiele czasu. Najwięcej czasu poświęcam malarstwu i muzyce, ale lubię też gotować, podróżować, czytać czy oglądać filmy.
Jakie macie plany z projektem na ten rok i ogólnie na przyszłość?
Najpierw chcielibyśmy dotrzeć z tą płytą do jak największego grona odbiorców. Myślimy o tym, żeby zagrać za jakiś czas kilka koncertów. Choćby po to, żeby sprawdzić, jak ten materiał będzie odbierany na żywo. Utwory trzeba będzie zaaranżować nieco inaczej niż na płycie, ponieważ, jeśli chodzi o warstwę muzyczną, to skomponowałem ją w znacznej większości samodzielnie, nie licząc linii basu i kontrabasu oraz ścieżki z syntezatorem w utworze I see myself.
Posłuchajcie debiutanckiej płyty Point Introvert na Spotify.