„Chcę grać po chatach, ulicach, klubach, parkach i stadionach” – wywiad z Nawrockim

0
180
fot. Łukasz Suprun

Jakiś czas temu Nawrocki wydał płytę solową – Moja mama ma depresję i siedem innych piosenek o miłości. Porozmawialiśmy na ten temat.

„Możesz nie znać mojej twarzy, ale nie ma ona większego znaczenia, gdyż najważniejsze są piosenki, które od 30 lat piszę” – nie wiem dlaczego, ale coś jest pięknego w tym zdaniu. Trzydzieści lat to kawał czasu. Dalej jest taka sama radość, czy jednak coś się zmieniło w ich tworzeniu?

Sam proces tworzenie piosenki jest dla mnie ze wszech miar uczuciem radosnym. Jest to fascynujące, lekko euforyczne doznanie. Po trzydziestu latach oczywiście nabrałem doświadczenia i czasami pojawia się rutyna, lecz staram się być uważny jak detektor na niebezpieczne, złudne poczucie komfortu. Coś musi mnie uwierać, coś musi chcieć wyjść na powierzchnię, żebym w ogóle zabrał się za pisanie. Pisanie piosenek jest dla mnie szczeniackim poczuciem przygody i tego doświadczenia nie chciałbym stracić.

Powrócił pan z nowym albumem zatytułowanym Moja mama ma depresję i siedem innych piosenek o miłości. Podejrzewam, że tytuł ma jakieś znaczenie? Dlaczego akurat mama? I czemu są to utwory akurat o miłości?

Mama to bóstwo nieśmiertelne, nawet kiedy odejdzie pozostaje w w naszej świadomości. To z niej wszyscy wyszliśmy, dlaczego by nie pisać o tym piosenek. Miłość to jedyna rzecz na tym świecie, która ma sens, to najwyższy wehikuł, najlepszy model naszego istnienia na tym dziwacznym niezrozumiałym świecie. Wszystkie piosenki na tym albumie podszyte są miłością, może nie wyrażam tego explicite, ale nie czułem takiej potrzeby. Tytuł ma ogromne znaczenie, ale wydaje mi się, że nie trzeba go tłumaczyć. Przez ostatnie kilka lat spotkały mnie rzeczy, które rozmontowały mój system obronny, mówię o chorobach, starości i śmierci. Odeszło kilku bliskich mi osób, kilka zachorowało, sam się postarzałem. Sztuka jest jednym z  najlepszym sposobów by bezpośrednio uporać się z tą bagnistą substancją. Można ją uprawiać samemu, lub w dobrym towarzystwie. Ja wybrałem drogę środka.

Dopytam jeszcze o jedno zdanie wypowiedziane przez pana, a mianowicie: „są próbą odnalezienia piękna i sensu w rozpadającym się, brutalnym świecie”. Jak pan sądzi, wyszło?

Kiedy pisałem te piosenki, świat właśnie się rozpadał. Piękno jest kategorią, dzięki której możemy pozwolić sobie na transcendencję. Możemy znaleźć je dosłownie wszędzie i nie jest to żadna alegoria, żadne czcze gadanie. Jest to właściwość, którą możemy ćwiczyć jak mięsień. Jest wrodzoną cechą, która umożliwia nam transformować nasze odczucia, emocje, jest cudną wielką świnią, która szuka smacznych trufli. To dzieje się cały czas, ten proces się nie kończy. Mam swoje małe rytuały, codzienne ćwiczenia w odkrywaniu piękna. To jak nauka jazdy na rowerze, kiedy się już nauczysz to ta umiejętność nie zniknie. Od każdego z nas zależy czy będziemy ją kultywować. Jest to umiejętność, która pozwala mi funkcjonować w mrokach codziennych zmagań z twardą, materialną rzeczywistością. Piękno jest bytem idealnym, odkrywanie go jest czynnością pragmatyczną. Codziennie ryję ziemię jak dzik by znaleźć łakome kąski.

Troszkę musieliśmy poczekać na nową płytę… tylko dlaczego tak długo?

Przez kilka ostatnich lat pracuję na etacie, a praca, którą wykonuję nie ma nic wspólnego z muzyką. Płytę nagrywałem w wolnym czasie, po godzinach. Poza tym nie przepadam za koniecznością śpiewania, mówienia, przekazywania jakichś treści kiedy się nie ma nic specjalnie ciekawego do powiedzenia. Ja przez kilka lat nie miałem nic do powiedzenia. Materiał nagrywałem bez żadnego ciśnienia, prezentowałem go mojemu koledze, wspaniałemu muzykowi Tomaszowi Ziętkowi, który dogrywał piana i trąbkę. Kilka osób mimochodem usłyszało te utwory, okazało się, że to działa, że poruszyły w nich jakieś struny. Zdopingowali mnie abym dokończył materiał. Jestem im bardzo wdzięczny.

Czy w tej chwili jest jakiś utwór z krążka, który jest panu najbliższy?

Nie mam ulubionego utworu, wszystkie lubię wykonywać na żywo, na koncertach. Niektóre z nich są bardziej wymagające jeżeli chodzi o warsztat, ale żaden z nich nie jest wykluczony, każdy jest ukochany i ma swoje miejsce w naszym rodzinnym stadzie.

Będzie jeszcze jeden singiel?

Chciałbym zrobić przynajmniej jeszcze jeden teledysk to utworu Tęczowa gitara, a jeżeli się uda to więcej. Chciałbym zrobić same single. (śmiech)

A jak wygląda sytuacja z koncertami? Będziemy mogli niebawem usłyszeć nowy materiał na żywo? Zwłaszcza, iż ostatnio pojechał pan z Olafem Deriglasoffem w kilkunastokoncertową trasę po domach.

Tak, Olaf był jedną z tych osób, która bardzo mnie wspierała i wspiera nadal. Od początku ten materiał mu się bardzo podobał. Zagrałem już kilka koncertów z tym albumem i było wspaniale. W tej chwili jestem w trakcie eksperymentu, który trwa od 1 września 2022. Eksperyment przeprowadzam sam na sobie. Do czerwca 2023 roku zamierzam grać solo, w duecie, trójkącie, kwadracie , a nawet z orkiestrą. Chcę grać po chatach, ulicach, klubach, parkach i stadionach. Życie jest krótkie i niepewne, więc nie zamierzam tracić czasu. Zobaczymy co się z tego urodzi!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments