Jack Savoretti jest obecny na rynku muzycznym już od 16 lat. Jego pierwszy singiel Without został wydany w 2006 roku. Chociaż jego droga na szczyt była dosyć wyboista, artysta cieszy się obecnie wielkim gronem fanów na całym świecie i wydaje się, że w końcu znalazł przepis na szczęście.
Obserwuję karierę Jacka od dobrych 10 lat, ponieważ odkryłem jego muzykę, gdy wydał album Before the Storm w 2012 roku. Sięgnąłem wtedy także po jego wcześniejsze wydawnictwa i przepadłem. Jego twórczość zawsze była podszyta melancholią i smutkiem. Myślę, że spokojnie można ją sklasyfikować jako muzykę bluesową.
Ogromną popularność zdobył, gdy nagrał duet z Kylie Minogue w 2018 roku na jej album Golden. Utwór nosił tytuł Music’s Too Sad Without You i niewątpliwie był jedną z perełek na krążku. Później, przy płycie Singing To Strangers, Savoretti wybił się na rynek międzynarodowy i stał się jedną z najjaśniej świecących gwiazd europejskiej sceny muzycznej. W 2021 roku wydał swój najnowszy album Europiana, który bardzo mocno odchodzi gatunkowo od smutnego Jacka, jakiego można usłyszeć na jego pierwszych płytach.
11 października 2022, przed koncertem w Warszawie, spotkałem się z Jackiem, by odpowiedział na kilka pytań.
Jak ci idzie trasa koncertowa?
W porządku. Ta trasa jest trochę inna od poprzednich, ponieważ udaliśmy się do nowych miejsc w Europie, w których wcześniej nie koncertowaliśmy. Była Praga, Budapeszt, Wiedeń i wiele innych. Bardzo się cieszę, że mogliśmy spotkać się z nową widownią, nowymi fanami i bardzo cieszymy się, że wróciliśmy też do Polski. Aż trudno uwierzyć, że od naszej ostatniej wizyty minęły już 2 lata.
W jednym z zeszłorocznych wywiadów obiecałeś, że wrócisz do Polski i dotrzymałeś słowa.
Tak, bardzo chcieliśmy tutaj wrócić.
Urodziłeś i wychowałeś się w Wielkiej Brytanii, jednak Twoje serce wydaje się bardziej związane z Włochami, skąd pochodzi Twój ojciec. Z którym krajem czujesz większą duchową więź?
To bardzo trudne pytanie. Urodziłem się w Wielkiej Brytanii, ale zawsze bardziej fascynowało mnie moje włoskie pochodzenie, ponieważ nigdy go nie doświadczyłem. Mieszkam w Anglii, moja żona jest z Anglii, moje dzieci też, więc nie ma tutaj niczego do odkrywania, żadnej tajemnicy. Z drugiej strony, moje włoskie korzenie są bardzo ciekawe i warte zgłębiania.
Jeżeli mówimy już o odkrywaniu swoich korzeni, Twoja mama jest w połowie Polką i w połowie Niemką. Czy kiedykolwiek próbowałeś zagłębić się w tę stronę swojego dziedzictwa?
Obecnie nad tym pracuję. Jestem w trakcie tworzenia swojego drzewa genealogicznego z moją żoną. Zrobiłem nawet testy DNA, by zdobyć więcej informacji o swoich przodkach. Mój dziadek Edgar Hepner pochodził z Warszawy. Stracił większość rodziny podczas II wojny światowej, więc mamy bardzo mało informacji. Sam dziadek odszedł jeszcze zanim się urodziłem. Staramy się coś ustalić, ale to dosyć skomplikowane.
Niestety, ten problem napotyka większość osób, których rodziny żyły w naszych rejonach podczas wojen. Porozmawiajmy jednak o czymś bardziej pozytywnym. Jakie są Twoje plany po tej trasie? Zamierzasz zrobić sobie przerwę, czy pracujesz już nad nowym albumem?
Trasa kończy się w połowie grudnia, przed samymi świętami Bożego Narodzenia. Bardzo chciałbym wtedy pojechać do Włoch, dowiedzieć się czegoś więcej o swoich przodkach i poobcować z włoską kulturą i muzyką. Myślę, że właśnie to będę robić przez następny rok.
Czy chciałbyś nagrać album w całości po włosku?
Nie chciałbym jeszcze o tym zbytnio rozmawiać, ale mogę wyznać, że obecnie uczę się jak pisać piosenki po włosku.
To bardzo interesujące. Mówisz płynnie po włosku?
Tak, mówię po włosku, ale pisanie piosenek jest znacznie trudniejsze. Pracuję teraz z niesamowitym piosenkopisarzem Simone Zampierim, który uczy mnie pisania utworów po włosku.
Skupiasz się bardziej na oryginalnym materiale czy coverach, tak jak to było w przypadku You Don’t Have To Say You Love Me / Io che non vivo senza te?
Nie, nie, tworzę oryginalne piosenki.
Pamiętam, że w czasie, kiedy wyszedł Twój album „Before the Storm” dużo mówiłeś o depresji i o tym, że mierzyłeś się z bardzo smutnym okresem z swoim życiu. Ponieważ 10 października obchodziliśmy Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, czy mógłbyś zdradzić, jak udało Ci się to przezwyciężyć w sobie?
Szczerze mówiąc, wątpię, by udało mi się od tego uciec. Zdecydowałem się bardziej zmienić otoczenie i okoliczności niż cokolwiek w mojej głowie. Każdy odczuwa to inaczej. Mój umysł bardzo reagował na moje decyzje, otoczenie i jak je postrzegałem. Większość ludzi na początku stara się zmienić coś w sobie, a ja zrobiłem coś zupełnie odwrotnego. Ograniczyłem ludzi wokół siebie do tych dobrych i zacząłem spędzać z nimi więcej czasu, kompletnie odcinając się od tych złych. W ten sposób z czasem mój umysł zaczął inaczej funkcjonować. Jednak to raczej nigdy całkowicie nie odchodzi. Codziennie jak się budzisz i mówisz sobie, że „dzisiaj będzie dobry dzień” nie zawsze tak jest, bo to tak nie działa. Myślę, że z wiekiem człowiek zaczyna bardziej doceniać to, co ma i wszystkie dobre rzeczy wokół siebie. Zamiast skupiać się na porażkach, bardziej patrzysz na sukcesy. Staram się cieszyć z najmniejszych sukcesów w swoim życiu i myślę, że na tym powinno polegać życie.
W przeszłości miałeś złe doświadczenia z branżą muzyczną. Miałeś konflikt ze swoją wytwórnią, która praktycznie położyła na Tobie kreskę. Teraz, gdy osiągnąłeś tak wielki sukces na skalę światową, czy Twoja opinia na temat branży muzycznej się zmieniła?
Nie. To bardzo dziwna branża. Zawsze mówię, że „branża muzyczna” to oksymoron. Są tutaj dobrzy i źli ludzie. Coś, co jest teraz lepsze, to niewątpliwie więź i komunikacja artysty z fanami. Jestem z generacji MySpace’a, więc można powiedzieć, że jestem już dinozaurem. Jednak widzę młodych artystów w dzisiejszych czasach, którzy nawet nie potrzebują wytwórni płytowych, by wydawać swoją muzykę. Z wiekiem też bardziej skupiamy się na dawaniu koncertów. Kocham tworzenie nowej muzyki i jest to dla mnie ważne. Nagrywanie albumów było kiedyś dla mnie najważniejsze, ale to się zmienia. Chciałbym móc wydawać nową muzykę do końca życia, ale znacznie więcej teraz znaczą dla mnie koncerty i spotkania z fanami.
Powiedz mi, jak doszło do Twojej wspólnej piosenki z Sophie Ellis-Bextor?
Kocham Sophie. Kocham jej głos, jej wyczucie rytmu. Jest jak połączenie rytmu i elegancji. Razem występowaliśmy podczas któregoś festiwalu i bardzo zaprzyjaźniliśmy się z nią i jej mężem. Na albumie Europiana Encore mam piosenkę Late Night. Pomyślałem, że byłaby jeszcze lepsza, gdyby Sophie na niej zaśpiewała i rzeczywiście wyniosła ją na wyższy poziom.
Ta wersja z Sophie ukazała się jedynie na limitowanym winylu Europiana Encore. Czy planujesz wrzucić ją też na streaming?
Jak najbardziej! W ogóle uważam, że to powinien być singiel.
Na swoim najnowszym albumie Europiana bardziej skupiasz się na kulturze i kompletnie oddzielasz się od polityki. Czy według Ciebie polityka nie powinna wiązać się z muzyką?
Uważam, że cała sztuka jest polityczna. Sama kultura jest w pewnym sensie polityczna. Część mnie uważa, że powinny iść w parze, a druga część, że powinny stanowić oddzielne zjawiska. Polityka jest o wiele bardziej skomplikowana niż sztuka. Ciągle się zmienia. Ostatnio bardzo traci na wartości. Obecnie ludzie albo za bardzo się nią przejmują, albo w ogóle ich ona nie obchodzi. Straciliśmy ten złoty środek. Jednym z największych sukcesów demokracji było tworzone społeczeństw, które były w stanie iść na kompromis, nie musząc niczego poświęcać. Teraz ludzie czują, że muszą ciągle coś poświęcać i to nie jest dobre. Skupianie się na kulturze z drugiej strony sprawia, że ludzie mają jakiś wspólny cel, co też może być niebezpieczne… Sam nie wiem. Nie wiem, czy jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Czy chciałbyś, by Twoja muzyka była w pewnym sensie ucieczką dla słuchacza od tego ponurego świata polityki, który nas otacza?
Chciałbym, by to była ucieczka od polityki. Dzisiaj, gdy na koncercie będzie tłum ludzi, nikogo nie będzie obchodzić, kto jest prawicowy, a kto lewicowy. Taka też powinna być polityka. Mam wrażenie, że jedną z teraźniejszych definicji polityki jest „separacja”, co jest bardzo złe. Bardzo bym chciał, by moja muzyka i moje koncerty w pewien sposób przypominały ludziom, że zamiast się dzielić, powinniśmy się jednoczyć.
Na nowym albumie Europiana poszedłeś w bardziej skoczną i weselszą muzykę niż na swoich poprzednich wydawnictwach. Czy ten nowy nastrój to Twoja nowa strefa komfortu, czy bardziej eksperyment?
Myślę, że to nie eksperyment, a bardziej doświadczenie. Ta muzyka, to coś, czego w tamtym momencie doświadczałem. Podczas lockdownu wszystko nagle stało się bardzo przygnębiające. Miałem szczęście, że w miarę szybko zmieniłem perspektywę i zacząłem dostrzegać, jakim jestem szczęściarzem. Byłem w domu z piękną żoną, kochanymi dziećmi i psami. Mam przepiękny dom. Poczułem wielką wdzięczność i ten album to w pewnym sensie podziękowanie. O tym zresztą jest piosenka More Than Ever z tej płyty. Nie chciałem, by motywem przewodnim mojego albumu był lockdown, samotność i smutek. Chciałem bardziej powiedzieć, że jesteśmy znowu razem, więc bawmy się.
Z pespektywy czasu jak patrzysz na swoje dawne utwory z pierwszych płyt? Były one w dużej mierze depresyjne, wręcz bluesowe.
Byłem wtedy zupełnie inną osobą. Miałem 20 lat i żyłem w przekonaniu, że byłem sam naprzeciw całego świata. Teraz czuję, jakbym miał swój własny świat wewnątrz tego świata. Jak jesteś młody i samotny, bardzo chcesz być zrozumiany. Byłem introwertykiem i jak pisałem muzykę, była ona głowie skupiona na mnie. Z wiekiem jednak zaczynasz dostrzegać też świat wokół siebie. Twoja muzyka zaczyna skupiać się na innych. Chcesz powiedzieć „kocham cię” albo „pieprz się”. Jakbym słuchał wszystkich swoich albumów po kolei, to widziałbym cały proces zmiany perspektywy.
Muszę zapytać Cię o jeszcze jedną rzecz. Ponieważ jestem wielkim fanem Spice Girls i wiem, że niedawno występowałeś z Melanie C na jednym z festiwali, czy udało Ci się z nią porozmawiać?
Tak! Ona jest niesamowita. Spotkałem ją kilka razy. Jest przemiła i bardzo ciężko pracuje. Ostatnio wydała nawet książkę biograficzną „Who I Am”, którą muszę przeczytać. Słuchałem wiele podcastów z nią i muszę przyznać, że jest fascynująca. Jest prawdziwą wojowniczką. Była w o wiele bardziej agresywnym środowisku, ponieważ robiła muzykę popową i odniosła olbrzymi sukces. Z zewnątrz to wszystko wygląda bardzo pięknie, ale w środku, to środowisko jest przerażające, a ona to przetrwała.