I Prevail – „True Power” [recenzja]

0
385
I Prevail

I Prevail wydali 3. album – True Power!

O nowym etapie w karierze zespołu wokalista Brian Burkheiser powiedział:

Kiedy pisaliśmy Traumę, oczywiście miałem do czynienia z problemami z głosem [wokalista przeszedł operację głosu], która naprawdę spowodowała wiele traumy. Poza tym byliśmy w trasie tak długo i nie mieliśmy czasu na dekompresję, Eric stracił najlepszego przyjaciela… Wydaje mi się, że wielu z nas przeszło przez wiele traumatycznych wydarzeń, które pojawiły się na tej płycie. To było dużo, ale wzięliśmy tę traumę i nauczyliśmy się ją przyjmować. Do dziś borykam się z problemami z głosem, mimo że udało mi się przejść udaną operację. Ale w końcu zdałem sobie sprawę, że musisz puścić swój strach i pomyśleć: „Hej, możemy przejść do następnej fazy i pokazać ludziom, że jest to zespół, który naprawdę może wytrzymać próbę czasu i przejść przez wszystko”.

I dodaje:

Nawet nazwa I Prevail ma pokazać ludziom, że bez względu na to, przez co przechodzisz w życiu, zawsze możesz zwyciężyć i zawsze będziesz w stanie wydostać się z ciemnego miejsca. I czuję, że ta płyta przechodzi przez wszystkie poprzednie traumatyczne wydarzenia, które naprawdę pozwoliły nam zrobić następny krok – nie tylko jako zespół, ale także w życiu. Ożeniłem się w tym roku, Steve’owi, naszemu gitarzyście urodziło się dziecko… Mieliśmy też wiele życiowych rzeczy, które ukształtowały ten album.

O słowie pisanym

Słowa wokalisty przekładają się na teksty, które znalazły się na albumie. Mamy tu piosenki o autodestrukcji – Self-Destruction, Bad Things. O robieniu tego, co się chce i co dyktuje intuicja – FWYTYK i Judgement Day czy o znalezieniu siły w sobie – Long Live The King. Koniec końców przesłanie tego albumu jest jasne – nieważne, przez co przechodzisz, możesz to obrócić w prawdziwą siłę, czyli w tytułowe True Power

True Power muzycznie

Jeżeli chodzi o muzykę, mamy tu podobny schemat, co na Lifelines i Trauma. Z jednej strony – moc, walenie banią i szaleństwo, a z drugiej – bardziej stonowane lub wręcz spokojne kawałki. True Power rozpoczyna się intrem, które wprowadza słuchacza w to, co będzie się działo na albumie. Następnie przechodzimy do There’s Fear In Letting Go, czyli najbardziej chwytliwego – oprócz Bad Things – numeru na TP. Jeszcze nie całkiem ruszamy z kopyta, ale wiadomo, co się zaraz będzie działo. A będzie się działo to, co metalowcy lubią najbardziej, czyli wpierdol. Bo takie są Body Bag i Self-Destruction – pełne mocy i skłaniające do head bangingu. Bad Things jest spokojniejszy, ale nadal z tym powerem. Dalej podkręcamy agresję i lecimy z Fake, Judgement Day i FWYTYK, zwalniamy przy Deep End, po czym znowu tempo i moc wzrastają – patrz: Long Live The King, Choke i The Negative. Closure jest mocno rockowy i spokojniejszy, później następuje ostatni cios, czyli Visceral. Album kończy Doomed, który jest delikatną balladą. 

Jak to finalnie wyszło?

To jest I Prevail w doskonałym wydaniu! Nie przepadam za tymi super lekkimi kawałkami. Jednak one pokazują, że ten zespół umie nie tylko rozpętać piekło, ale też całkiem się wyciszyć. Podoba mi się w tym zespole to, że są mają bardzo świeże spojrzenie na muzykę. Łączą metalcore z hip-hopem, pop punkiem i innymi, podobnymi gatunkami, tworząc coś swojego, co przekłada się na bardzo różnorodne albumy. Tekstowo ukazują mroczniejszą stronę ludzkiej natury i nie stronią od pokazania, że “Tak, jesteśmy sławnym zespołem, ale nadal jesteśmy ludźmi, przechodzącymi przez gówno. Weźmy te złe rzeczy i przekujmy je w naszą siłę!”. I to jest genialne!

Ode mnie – 9/10!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments