Zespół Sphere działa już 20 lat – przez lata zmieniał się skład, zespół wydawał płyty i grał koncerty. O nowej płycie i historii zespołu opowiedział założyciel Sphere, Th0rn. Zapraszamy!
Hej! Zdaje się, że Sphere działa już od 20 lat. Jakie to uczucie – grać w zespole tak długo?
Hej! Jeśli pytasz o to, czy czuję się staro 🙂 to chyba nie. Fakt, czas leci szybko i momentami nawet nie wiadomo, kiedy minął rok czy dwa lata. Ale w sumie, jak sięgam pamięcią, to w zasadzie pamiętam wszystko co było na początku oraz z biegiem lat. Pamiętam wszystkie ważniejsze wydarzenia, większe imprezy i koncerty. Także uczucie jest w zasadzie dumy, że udało się to prowadzić przez dwie dekady.
Jak podsumowałbyś te 20 lat Sphere?
Hmm, raz było lepiej, a raz gorzej. To jak w życiu, są lepsze okresy i gorsze. Na pewno jestem dumny z tego, że pomimo problemów, jesteśmy nadal aktywni, nagrywamy płyty i koncertujemy. To ważne w życiu zespołu, bo przecież muzykę robimy dla ludzi i, aby ktoś tego posłuchał.
Jakbyś miał wskazać największy sukces Sphere, to co by to było?
Jest parę takich momentów, ale z pewnością były to występy na Metalmanii 2007, koncertowanie z takimi zespołami jak Cannibal Corpse, Vital Remains, Cryptopsy czy Cattle Decapitation. Każda wydana płyta jest dla mnie swoistym niepowtarzalnym sukcesem – także takich punktów z mojej perspektywy jest wiele. Nie umiem ot tak chyba wskazać jednego najważniejszego. Wszystkie wydarzenia mają dla mnie tą jedną jedyną wartość.
Skład Sphere pozmieniał się mocno przez te lata. Czy miałeś kiedyś taką myśl, że zespół nie wytrzyma takich zmian?
Chyba tylko raz przyszło zwątpienie. To było w okolicach 2012-2013, kiedy cały pierwszy skład z DSR i HH się posypał. Stanąłem przed dylematem, co dalej. Wcześniej nie było takiego problemu – graliśmy w tym samym składzie od 2002 do 2012, więc to była dla mnie nowość. Zwątpienie trwało ok. 2 miesięcy. Następnie udało się skompletować skład na nowo i machina ruszyła dalej.
Zawsze chciałeś grać w zespole? Jak w ogóle zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
Wiesz, nie pamiętam już, jak to się u mnie zaczęło. Wiem, że zawsze wokół mnie były jakieś instrumenty i tak w okolicach podstawówki przeszedłem przez klawisze i gitarę. W sumie dopiero w okolicach 19-20 lat siadłem za bębny, więc stosunkowo późno. No, ale już zostałem na tym stanowisku.
Mimo 20-lecia, Sphere nie jest super rozpoznawalnym zespołem. Ale jednak nie można Ci odmówić determinacji w tworzeniu tego zespołu. Skąd ta determinacja się bierze?
Może z tego, że uparty ze mnie skurwysyn. Od momentu założenia zespołu miałem w głowie jasną wizję, jak ma ten zespół wyglądać i co ma grać. To, co sobie założyłem na samym początku, funkcjonuje do dziś. Niektórzy zarzucają mi, że skład często się zmienia albo że generałuje w zespole. Cóż, jestem zwolennikiem demokracji, ale w zespole nie zawsze ona się sprawdza. Ktoś musi to trzymać za mordę, żeby grało dalej. Jedni odpuszczali sami, bo najwidoczniej tak podyktowała warunki im rzeczywistość i życie, a inni zwyczajnie się nie nadawali do tego składu. Tutaj nie ma czasu na oglądanie się na innych…Wóz albo przewóz. Ale po 20 latach jestem w stanie powiedzieć, że mam w dupie opinie malkontentów, którzy najczęściej i tak nie mają jaj, żeby powiedzieć mi to twarz 🙂
Od jakiegoś czasu Waszym gitarzystą jest Paweł Sitnicki (KOIOS). Jak Wam się razem pracuje?
Tak to prawda. Ale byłbym nie fair, gdybym nie wspomniał o innych świeżych kolegach w składzie. Nowi ludzie to nie tylko Paul, ale także ReGore (bass) i V (wokal). Panowie jakiś czas temu ograli się już ze wszystkim, więc wydaje mi się, że powoli wychodzimy na prostą z graniem i rozumieniem się muzycznie. Jest parę rzeczy do podszlifowania, głównie scenicznie, ale jestem dobrej myśli.
Wasz przedostatni album – Mindless Mass – powstał w 2015. 6 maja ukazała się Blood Era. Z czego wyniknęła ta przerwa w nagrywaniu?
To głównie z powodów moich problemów osobistych, gdzie porzuciłem granie na praktycznie 3 lata. Ale nie będę tutaj się rozwodził. Po prostu przez ten czas nie grałem w ogóle, a instrument stał spakowany.
Na nowym albumie macie dwóch gości – Damiena Boyntona i Dave’a Suzukiego. Jak wam się pracowało?
Współpraca z chłopakami to była przyjemność. Znamy się od 2007 roku, zatem to było naturalne, że w końcu pojawią się na płycie Sphere. Dave miał być już na Mindless Mass, ale wtedy szyki pokrzyżowała nam jego kontuzja ręki. Co nie udało się wtedy, udało się teraz i to ze zdwojoną siłą, bo dołączył do niego Damien. Chłopaki nagrały ślady w swoich stronach, przesłały nam tracki i oto są. Enjoy!
O czym są teksty na Blood Era?
Teksty są, podobnie jak na poprzednich albumach, mocno godzące w religię, w głupotę mas, która ślepo wierzy w zabobony itd. Tutaj zapraszam po prostu do zaznajomienia się z tekstami z Blood Era czy poprzednich albumów. Zrozumiecie wtedy, o co mi chodzi.
Jakie zespoły Was inspirowały przy tworzeniu tego albumu?
Od jakiegoś czasu słucham mniej muzyki niż kiedyś. Nie mam już tyle czasu, aby poznawać nowe zespoły. Przy pisaniu nowej płyty z Xanem po prostu siedzieliśmy i tłukliśmy riffy w różnych konfiguracjach, potem powstawał nam z tego zarys numeru. Resztę można usłyszeć na płycie. Nie inspirowaliśmy się konkretnymi zespołami czy coś takiego. Myślę, że po tych 20 latach już nie kierujemy się tak innymi i staramy się robić własną muzykę, taką której sami lubimy słuchać lub którą dobrze nam się gra.
Okładka nawiązuje do Czterech Jeźdźców Apokalipsy. Wojna w Ukrainie już jest, od 2 lat towarzyszy nam pandemia. Co dalej – głód i przedwczesna śmierć?
Można to rozumieć na wiele sposobów oczywiście. Nazwa płyty powstała na początku 2021, więc jeszcze mocno przed rozpoczęciem wojny. Natomiast to co się dzieje wokół nas, dobrze pokazuje nasza okładka. Zezwierzęcenie świata wokół oraz nasza codzienna rzeczywistość wskazuje na to, że wszystko chyli się powoli ku upadkowi. Sami kręcimy na siebie bata i to jest fakt.
Jak przez te 20 lat pozmieniała się polska scena metalowa? W Twoim odczuciu?
Tak jak wspominałem, nie bardzo obserwuję rodzimą scenę przez ostatnie lata. Skupiam się na Sphere i tak naprawdę w metalu tylko to mnie interesuje. Oczywiście, utrzymuję kontakt z paroma zaprzyjaźnionymi składami, z którymi znam się wiele lat. Wokół widzę jakieś nowe twory, których istnienia nie rozumiem lub nie rozumiem fenomenu ich popularności. Ale to zatrzymam dla siebie.
Wspomniałeś o koncertach z Cannibal Corpse. A z kim chcielibyście zagrać?
Zagramy wszędzie tam, gdzie nas będą chcieli z dużymi zespołami czy mniejszymi. Nie mam żadnych faworytów w tej chwili. Po prostu przyjadę zagrać z każdym, z kim uda się załatwić koncert. Oczywiście miło by było grać duże eventy z zagranicznymi zespołami.
Chcesz coś powiedzieć na koniec?
Dzięki za możliwość rozmowy, zapraszamy na nasze strony FB, bandcamp, spotify oraz na oficjalną stronę, gdzie można podejrzeć, w jakich miejscach będzie można nas zobaczyć live. Pozdrawiamy!