It Follows to młody zespół z Puszczykowa, grający grungecore, czyli grunge z mocniejszym uderzeniem. Mają na swoim koncie 2 LP – The Devil Put People Here i XXI. Na pytania o trzeci krążek, inspiracje czy o wybór między Nirvaną a Alice in Chains odpowiedzieli mi Klama i Max, czyli duet wokalny IT Follows.
Jak zaczęła się Wasza przygoda z muzyką?
Klama: Małe miasto nad Nogatem, wielkie marzenia, trudy wyjścia poza schemat i tak nam minęło 10 lat współpracy, gdzie w międzyczasie niedawno ponownie połączyliśmy siły w ITF.
Max: Moja historia jest taka, że muzykiem się urodziłem. Muzykalność odziedziczyłem w genach. Z Klamą spotkaliśmy się 10 lat temu w Malborku, gdy dołączyłem do projektu Doublethink. To był wspaniały czas, próby codziennie, siedzieliśmy na sali bez względu na porę dnia, nocy czy roku.
W jakich okolicznościach powstał It Follows? Jak to się zaczęło?
Klama: Nic nie wyciąga z nas takiej determinacji do zmian, jak czysty wkurw. Tak było i tym razem – pewnej pięknej wiosny w 2017 roku, kiedy miałem dość i postanowiłem iść swoją drogą. Nie żałuję ani jednej sekundy tej decyzji.
Jacy twórcy, oprócz Nirvany czy Alice In Chains, Was inspirują?
Klama: Tacy, którym wierzę. A wierzę zarówno chłopakom z mega gniewnego END, jak i Słoniowi, który metal przenosi na rymy.
Max: System of a Down – oryginalni w opór, uwielbiam wokale Darona. Z nowocześniejszych – Bring Me the Horizon, bo podoba mi się, jak łączą różne płaszczyzny. Od czasu do czasu inspiruje się muzykami z naszego rodzimego podwórka, których poznałem na wyjazdach i wspólnych koncertach.
Jesteście zespołem z krótkim stażem, ale jednak o to zapytam – bardzo odczuliście pandemię?
Max: Mogę powiedzieć, że odczułem ją na wiele sposobów:
Załamanie rynku koncertowego.
Zamykanie się mniejszych klubów.
Radość i szaleństwo ludzi na koncertach zaraz po otwarciu.
Smutek, kiedy znów zamknęli.
Ktoś z zespołu zachorował.
Ktoś nie jest pewien, czy jest chory.
Koncerty online.
Konferencje i praca zdalna w zespole.
Been there, done that.
Klama: Same here.
Kiedy nowa płyta?
Max: Mamy już bardzo dużo zrobione, ale musimy wyegzekwować jeszcze parę pomysłów. Muszę przyznać, że chociaż się nie spieszymy, to działamy sprawnie i systematycznie. Gdy tylko położymy ostatnie szlify, to z przyjemnością zacytujemy trenera MMA Mirka Oknińskiego – : „Chcecie trzeci raz w***rdol? Nie ma żadnego problemu!”.
Klama: Pierwszy singiel już w maju, kolejne pod koniec roku, płyta na początku 2023.
Czym będzie się różnić od XXI i The Devil Put People Here?
Klama: Z punktu technicznego będą harmonie wokalne, ponieważ Max tutaj dokłada swoje naprawdę niechude 5 groszy oraz „żywa łapa” perkusisty. A poza tym to potężniejsze brzmienie i jeszcze lepsze refreny.
Max: Będzie mroczniej, potężniej. Będą tam żywe gary… i ja !!!
Poprzednie albumy wydaliście sami. Z trzecią płytą będzie tak samo?
Max: Jeśli chodzi o twórczość, to ważna jest dla nas niezależność, a co za tym idzie – większa kontrola. Jak najbardziej tak.
Klama: XXI nagraliśmy w trójkę z Qbą Miąskowskim i Andrzejem, których pozdrawiam serdecznie z tego miejsca. Miksowałem i masterowałem to osobiście, a w streamingi wypuścił to Bloodblast Distibution (side project Nuclear Blast). Tak samo będzie i tym razem.
W jednym z wywiadów Klama określił album XXI “obrazem społeczeństwa na prozaku”. Jak będzie z nową płytą? To też będzie taki obraz?
Klama: Trzeci album określiłbym jako nieleczoną XXI – swoiste przedawkowanie tego, czym karmi nas dziś świat, pierwszym przekleństwem, którym mamy zamiar rzucić w tych wszystkich żałosnych ludzi dookoła.
Pytanie do Klamy: wolisz śpiewać po angielsku czy w rodzimym języku?
Klama: Angielski to przyjemność, za to polski to już wyzwanie i satysfakcja.
Mój muzyczny autorytet to…
Max: Buddy Guy, 85 lat, nadal wydaje świetne albumy.
Klama: Jeszcze parę lat temu bym powiedział, że Corey Taylor, ale ostatnie lata zweryfikowały pewne kwestie. Każdy artysta, który upewnia mnie w przekonaniu, że to co robię jest słuszne, bez względu na okoliczności i konsekwencje, jest moim autorytetem.
Ulubiona płyta Nirvany?
Klama: In Utero.
Max: Unplugged From New York.
Nirvana czy Alice In Chains i dlaczego?
Klama: To jak wybrać ulubionego bliźniaka. Nirvana za to poczucie słuszności sprawy, które nie opuszcza mnie już 12 rok, kiedy pierwszy raz chwyciłem za gitę, a AiC za niewiarygodnie potężny, szczery lewy prosty przygnębienia i smutku, którym uraczyli nas do Get Born Again czy Died w 1999r. – za czasów Layne’a Staleya.
Max: Z całą sympatią do Alice’ów – wybieram Nirvanę ze względu na ogromną rewolucję muzyczną, którą udało im się przeprowadzić.
Macie w planach jakieś koncerty w najbliższym czasie?
Max: Być może jakiś festiwal latem, a na jesień pewnie pojawimy się w paru klubach.
Klama: Okres wakacyjny przeznaczamy na nagrywanie płyty z ew.skokiem w bok na jakiś festiwal, na jesień wrócimy z nowymi numerami w secie.
Chcecie coś powiedzieć na koniec?
Max: Mamy nadzieje, że po tym wywiadzie sami będziecie chcieli się przekonać, jak to wygląda i zbijemy grabę gdzieś na koncercie! Do Zobaczenia Ozk Pozdrawiamy Elo!
Klama: Dziękujemy za zaproszenie, pozdrawiamy czytelników Kulturalnych Mediów i pamiętajcie – ZAWSZE, ale to ZAWSZE OZK !