Serial Bridgertonowie inspirowany jest serią książek Julii Quinn. W takich momentach zawsze powstaje pytanie – co jest lepsze? Książka czy serial?
Uwaga!
Na początek przestroga – ten artykuł może zawierać spoilery! Jeżeli jeszcze nie czytaliście książek lub nie oglądaliście serialu, a nie chcecie znać zbyt wielu szczegółów to odsyłam was do księgarni albo na Netflixa!
Nie taki książę straszny jak go malują
1 sezon serialu Bridgertonowie powstał w oparciu o powieść Mój książę. Daphne i Simon postanawiają udawać przed wszystkimi, że mają się ku sobie i w ten sposób każde z nich miało coś zyskać. Simon nie musiał męczyć się z tabunem matek, które pragną jak najlepiej wydać za mąż swoje córki. Tymczasem Daphne zyskała większe zainteresowanie wśród potencjalnych kandydatów na męża. Twórcy serialu podchwycili ten wątek i wokół niego również zbudowali całą narrację.
Jednak, aby bardziej zainteresować widza i utrzymać napięcie w serialu Simon Basset zyskał miano niedostępnego i momentami bezwzględnego bawidamka. W książce Simon jest bardziej uległy, nie unosi się aż tak swoją dumą, a jego miłość do Daphne sprawia, że jest skłonny szybciej zrezygnować ze swoich uprzedzeń czy postanowień. Serial w niektórych momentach pokazuje Simona jako wręcz nieczułego. W scenie, kiedy decyduje się zakończyć układ z Daphne informuje ją, że nie tylko nigdy nie byli przyjaciółmi, ale dla niego ona była jedynie rozrywką! Brzmi okrutnie? Dokładnie tak to wyglądało w serialu.
Jednak patrząc na całokształt, to twórcy serialu dość mocno zainspirowali się książką. Oczywiście stworzyli też wątki poboczne, których w powieści nie było, ale wszystko to na potrzeby tego, aby nie znudzić widza jedną historią. Pierwszy sezon Bridgertonów i Mój książę są do siebie bardzo podobne. Co w tym przypadku było lepsze? Myślę, że różnica jest niewielka, ale jednak minimalnie bardziej podobał mi się serial. Postać Simona jest w nim bardziej charakterna, relacja z Daphne rozwija się dynamiczniej i bardziej czuć chemię między bohaterami.
Od nienawiści do miłości jest długa droga
Drugi sezon serialu to interpretacja książki Ktoś mnie pokochał. I to raczej bardzo luźna interpretacja. Po przeczytaniu powieści i obejrzeniu serialu śmiało mogę powiedzieć, że potencjał książki nie został dobrze wykorzystany. W Ktoś mnie pokochał relacja pomiędzy Anthonym i Kate rozwija się etapami. Widzimy sytuacje, które wpływają na to, że ich początkowa niechęć przeradza się w coś więcej. Nie dzieje się to nagle. Bohaterowie stopniowo się poznają, zauważają w sobie pewne zachowania i zaczynają czuć do siebie coś więcej.
W serialu tego nie ma. Tam wszystko dzieje się nagle, nie wiemy właściwie, co sprawiło, że ich stosunek do siebie się zmienił. Książka jest bardziej dynamiczna, lepiej poznajemy intencje bohaterów. W scenach, kiedy Anthony i Kate są w jednym pomieszczeniu aż iskrzy. Czytając ich historię nie mamy wątpliwości, że uczucie między nimi jest prawdziwe. Czekamy tylko na moment, kiedy ta dwójka się “zejdzie”. W Ktoś mnie pokochał dzieje się to szybciej niż w serialu. Bohaterowie biorą ze sobą ślub, ale nie sprawia to, że fabuła zwalnia. Wciąż mierzymy się z przeszłością Anthonego, która nie pozwala mu na pełnię szczęścia u boku żony.
Pod tym kątem serial Bridgertonowie wypadł gorzej. Przez cały sezon mamy do czynienia z ”podchodami” u Kate i Anthonego. Finalne połączenie pary następuje dopiero w ostatnim odcinku. Spora część uwagi skupia się na Edwinie – siostrze Kate i jej relacji z wicehrabią. Duża część fabuły poświęcona jest też innym wątkom, co odwraca naszą uwagę od tego, co powinno być w tym przypadku najważniejsze. Co było lepsze? Tutaj zdecydowanie książka. Serial również był wciągający i myślę, że twórcy nie rozczarowali. Jednak mogli bardziej zainspirować się książką, dodać dynamiki w rozwoju relacji Kate i Anthonego czy wykorzystać motyw przeszłości.
Co wybrać?
Serial Bridgertonowie stanowi inspirację książkami Julii Quinn. Nie można oczekiwać przełożenia fabuły jeden do jeden. Jednak są momenty, jak chociażby w Ktoś mnie pokochał, które w serialu nie zostały wykorzystane, a które miały duży wpływ na budowanie relacji bohaterów. Warto przeczytać zarówno książki, jak i obejrzeć serial. Niepewność związana z tym, jak wiele rzeczy się powieli, co zostało zmienione czy bohaterowie zachowają się w ten sam sposób jest ekscytująca. Kto lubi historyczne romanse na pewno się nie zawiedzie!