Ponad siedemset pięćdziesięcio-stronnicowa książka z okładką w kolorach czerni i czerwieni robi na półce wrażenie. Niektórych może odstraszać swoją objętością. Ci, którzy jednak dotrwają do końca, przeczytają, że liczba stron oryginału wynosiła ponad tysiąc trzysta. Jaka historia wymagała aż tyle miejsca? Czy na licznych kartach Battle Royale znajduje się coś ciekawego?
Będziemy się wzajemnie zabijać
Już po pierwszych kilkunastu stronach Battle Royale czytelnik orientuje się, dlaczego dzieło Takamiego liczy sobie tyle rozdziałów. Koushun Takami przedstawia nam całą klasę trzecią B, Gimnazjum Miejskiego w Shiroiwie – czterdzieści dwie osoby. To uczniowie, a więc jeszcze nastolatki, którzy jadąc na wycieczkę szkolną, zamiast do celu trafiają do piekła. Zostają uwięzieni na wyspie, z której żywy wyjedzie tylko jeden z nich. Chłopak, czy dziewczyna, silny, czy słaby, mądry, czy raczej nieprzykładający się do nauki… wszyscy oni dostają losową broń i zmuszeni są zabijać się nawzajem.
Eliminacja
Battle Royale pierwszy raz opublikowano w Japonii w 1999 roku. Książka od początku wzbudzała kontrowersje, ale jednocześnie zyskała miano jednej z najlepiej sprzedających się. Łatwo dostrzec podobieństwo między nią, a napisanymi przez Suzanne Collins w 2008 roku Igrzyskami Śmierci. W obu tytułach panuje ta sama zasada – bohaterowie giną jeden po drugim, a wygra ten, który okaże się sprytniejszy. Jednak jak widać po losach uczniów klasy trzeciej B, nie zawsze spryt daje przewagę. Czasami wystarczy mieć w ręku rewolwer.
Sierp, łuk, maczeta, karabin maszynowy…
Battle Royale to powieść, która dla nieco wrażliwszych może okazać się za mocna, zbyt krwawa. Jest tu dużo przemocy, a rozdziały zdają się prześcigać o miano tego z największą liczbą ofiar. „Grę” urozmaica losowość w przydziale broni, która daje niektórym uczniom większe szanse na przeżycie. Możemy się więc zaczytywać w walkach, strzelaninach i intrygach, zarówno tych mniej, jak i bardziej wyszukanych i efektownych.
Liczy się tylko przetrwanie
Dzieło Koushuna Takamiego jest też gratką dla tych, których bardziej interesuje psychologia bohaterów. Pośród czterdziestu dwóch osób mamy całą gamę ciekawych charakterów i wiele typów osobowości. Wszyscy mają wybór: zabijać, czy nie i dlaczego? Każdy ma swoją historię, swoje motywacje i spojrzenie na sytuację, w której się znaleźli. Jedni ufają grupie, inni boją się zasnąć w obawie przed zdradą przyjaciół. Niektórzy walczą tylko, gdy zostaną zaatakowani lub poddają się bez walki, a jeszcze inni sami atakują. Pod tym względem Battle Royale jest naprawdę ciekawą pozycją, która pozwala nam wybrać swoich ulubieńców, którym kibicujemy i za których trzymamy kciuki.
Republika Wielkiej Azji Wschodniej
Poza oczywistym elementem licznych zabójstw oraz poza ciekawymi sylwetkami samych bohaterów, książka ma również znaczące tło polityczne. Nie jest więc to tylko zabijanie się bez większego sensu, choć wiele rzeczy pozostaje niejasnych. Czytelnika dziwi brak większego sprzeciwu wobec praktyk rządu. Program, w którym biorą udział uczniowie trzeciej B odbywa się rutynowo. Zdruzgotani wiadomością o porwaniu dzieci rodzice mogą albo się podporządkować albo dostać przysłowiową kulkę. Trudno jednak uwierzyć, że społeczeństwo jest tak przerażone, że akceptuje regularne zabijanie niewinnych nastolatków.
Bez skrupułów
Mimo jej rozmiaru, książkę czyta się naprawdę szybko. Wciąga, nie pozwala się od siebie oderwać. Ma wiele wątków i kilka zwrotów akcji. Ma jednak też swoje wady. Jest dość przewidywalna. Po kilku rozdziałach wiemy już kto zginie następny i w jaki sposób. Oczywiście jest kilka wyjątków od reguły, ale w większości spekulacje czytelnika się sprawdzają. Dziwi też faworyzacja rodzajem broni. Jest tu tak wiele strzelb, karabinów, spluw i pistoletów, że ich amunicja zdaje się nigdy nie kończyć. Są to jednak drobnostki, które można wybaczyć, bo nie psują one ogólnego odbioru książki.
Runda finałowa
Komu spodoba się Battle Royale autorstwa Koushuna Takamiego? Książka skradnie serca zarówno fanów horrorów, jak i fantasy i powieści akcji. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Po jakimś czasie przestaje też przeszkadzać spora liczba bohaterów, bo autor przypomina co parę stron, kto jest kim, co jest przydatne zwłaszcza, gdy czytelnik ma problem z zapamiętaniem podobnych do siebie japońskich imion. Bez tych podpowiedzi łatwo byłoby się pogubić w uczennicach. Wydawnictwo Vesper zadbało również o to, by książka wyglądała mrocznie i zachęcająco. W środku oprócz ciekawej, wartej przeczytania historii, znajdziemy również ilustracje i pasującą zakładkę.
Zachęcamy do zapoznania się z recenzją książki Kolej podziemna.