“Wystarczy kochać muzykę” – wywiad z Krzysztofem “Sado” Sadowskim (Dance Like Dynamite)

1
599
Zdjęcie wykorzystane dzięki zgodzie zespołu

Dance Like Dynamite to polski zespół muzyczny, który wydał 20 maja 2021 roku drugi, długogrający album o tytule Litania kłamstw. W naszej rozmowie – z liderem – poruszyliśmy nie tylko temat płyty, ale też i… tekstów.

Wydali panowie właśnie nowy album o tytule Litania kłamstw, tak samo nazywa się też pierwszy utwór. Dlaczego taki tytuł? Co on oznacza?
To muzyka skierowała mnie na ten tor. Muzyka tego utworu jest transowa, mantrowa, skojarzyła mi się z jakimś religijnym obrządkiem, z modlitwą. Ostatecznie właśnie z litanią, w której przecież modlący powtarzają na zmianę z kapłanem jakąś formułkę. Kapłan coś mówi, oni mu odpowiadają, z tego co zapamiętałem z niezbyt częstych wizyt w kościele, gdy byłem smarkaczem. W końcu się przydały te kościelne męczarnie. Sama litania to jednak było za mało i chciałem, żeby to była litania czegoś. A ponieważ lubię kontrast w fotografii, w muzyce, a i życie samo w sobie jest bardzo kontrastowe, w każdym razie na pewno moje, to w myślach zaświtała mi „litania kłamstw”. Ten tytuł nadaje tekstowi piosenki inny wymiar, bo wymieniam w nim różne historie mówiąc, że „nie moja wina”, czyli jakbym zrzekał się za to wszystko odpowiedzialności. Tytuł jednak mówi, że to kłamstwa, więc można wywnioskować, iż to wszystko jednak jest moja wina i to ja jestem za wszystko odpowiedzialny. Nie wszystko w życiu jednak można przedstawić w czarno-biały sposób, często coś jest zupełnie inne niż się wydaje. Albo dwie różne osoby ten sam fakt interpretują zupełnie odmiennie…Ale to nie tylko dlatego interpretację tekstu zostawiam słuchaczowi. Zresztą wszystkich tekstów.
Litania kłamstw jest “concept albumem”. Bardzo bym pana chciała poprosić o rozwinięcie tej myśli.
To po prostu nie jest zbiór bardziej lub mniej przypadkowych piosenek. To nie jest dwanaście szybszych lub wolniejszych utworów, których można słuchać w dowolnej kolejności. To przemyślana i zaplanowana całość. Każdy utwór jest dokładnie w tym miejscu płyty, w którym powinien być. Żadnego nie można usunąć i nic nie można dodać. To zamknięta całość. I jeżeli ktoś chce zrozumieć sens tej płyty i poczuć emocje w niej zawarte, to powinien jej słuchać od początku do końca. Zaczyna się od utworu Litanii kłamstw, w którym wymieniane są różne historie i przez całą płytę te historie się przewijają. Na końcu jest jakby zakończenie, czy też podsumowanie, w utworze Koszmar minął. Muzycznie skonstruowana jest tak, żeby się wciąż rozwijała, ale żeby nie męczyła. Są momenty bardzo ciężkie, ostre, są też dla kontrastu, dla odpoczynku spokojne czy utwory – wręcz filmowe, ilustracyjne.
A o czym opowiada Litania kłamstw?
Proszę, nie. Uważam, że nie ma sensu rozkładać na czynniki pierwsze swojej twórczości. To jest nasza płyta, tam są teksty, tam jest muzyka, to wszystko zrobił zespół Dance Like Dynamite. I tu się kończy nasza rola. Żeby dowiedzieć się o czym opowiada płyta Litania kłamstw najlepiej po prostu posłuchać płyty. Taka jest rola odbiorcy. Zresztą, myślę, że każdy człowiek inaczej odbierze, zrozumie i inaczej przeżyje tę płytę. Nie chcę wchodzić w kompetencje słuchacza. No i każdy widzi/słyszy to co chce, ja hołduję tej zasadzie w kontakcie ze sztuką.
Rozumiem. Aczkolwiek teksty utworów są bardzo szczere, dobitne i również bolesne. Chociaż nie brakuje nadziei. Czy jednak były jakieś trudności w pisaniu? Na przykład… w przełamaniu się, aby przelać ostatecznie swoje uczucia na papier?
Trudności żadnych nie miałem i przełamywać się nie musiałem. To poszło bardzo naturalnie. Niektóre teksty powstały długo przed muzyką, niektóre napisane są konkretnie do tej właśnie muzyki. Ale też część jednego tekstu napisałem jakieś 10 lat temu do zespołu Vulgar, teraz go napisałem od początku, na nowo i po polsku. I jeden tekst powstał 25 lat temu, gdy byłem perkusistą w innym zespole. Chodzi o Sto tysięcy słońc. To tekst w niezmienionej postaci napisany ćwierć wieku temu. Teraz po prostu pojawił się w mojej głowie, gdy skomponowaliśmy muzykę i przyszło mi do głowy coś mrocznego oraz kosmicznego.
A warstwy tekstowe?
Teksty są szczere, dobitne i bolesne, bo gdy pisze się z serca, to inaczej się nie da. Na formę można mieć wpływ, dobierając odpowiednio brzmiące słowa, ale treść płynie sama. A nadzieja? Fajnie jest wierzyć, że to wszystko, co za mną prowadzi do czegoś lepszego, do lepszego mnie. Dobrze jest w to wierzyć, choć wcale nie przychodzi mi to łatwo. Na zasadzie: widzę światło w tunelu i mam nadzieję, że to nie lokomotywa.
Na płycie Litania kłamstw słyszymy wiele gatunków muzycznych. Który z nich jest panu najbliższy i dlaczego? A może lubi pan po prostu eksperymentować?
Eksperymenty są mi obce, zdecydowanie preferuję zaplanowane i świadome działanie, ale działanie prosto z serca. Generalnie pojmowanie muzyki od strony tak zwanych gatunków muzycznych to dla mnie lekki absurd. Nigdy nie rozumiałem tych podziałów i wciąż w pewnym sensie dziwię się, że człowiek musi wszystko skatalogować, nakleić etykietę i nazwać, zamiast po prostu cieszyć się tym, co jest.
Zgadzam się.
The Exploited Slayer? Czym się różnią oprócz fryzur, których w muzyce nie słychać? Wiele razy w życiu słyszałem – o sobie – że „jak można słuchać i Motorhead i Ultravox?” – można. Wystarczy kochać muzykę. Może w punkowym utworze pojawić się trąbka, a w metalowym indyjskie misy. New romantic, thrash metal, punk rock, rockabilly i muzyka elektroniczna – wszystkie te gatunki są tak samo bliskie memu sercu. Tak samo jak Ludwig van BeethovenPiotr CzajkowskiRobert Schumann czy też Johannes Brahms.
W skład Dance Like Dynamite aktualnie wchodzą Pan, Piotr PawłowskiTomasz “Snake” Kamiński i Karol Skrzyński. Jak się pracowało teraz nad najnowszym krążkiem? Czy obecnie panująca pandemia w czymś przeszkodziła?
Pandemia w niczym nie przeszkodziła – jeżeli chodzi o nagrywanie. Wszystko da się przeorganizować i zaplanować, żeby osiągnąć cel. W skład zespołu wchodzą doświadczeni i świadomi muzycy. Z jakiegoś powodu wszyscy znaleźliśmy się w Dance Like Dynamite. Rozumiemy się… nie powiem, że bez słów, chociaż to też. Ale najważniejsze, że rozumiemy się, gdy pojawiają się słowa i jeden drugiemu chce coś przekazać. To jest szalenie ważne.
W nagraniach gościnnie udział wzięli Agnieszka Rassalska i Tomasz Ziętek. Zaś za miks i mastering odpowiedzialni są Mariusz “Nosek” Noskowiak i Kuba “Kikut” Mańkowski. Jak tutaj przebiegała współpraca z tyloma artystami i twórcami? Zacznijmy może od pani Agnieszki.
Fanem Agnieszki i miłośnikiem jej głosu jestem od dawna. Na płytę przygotowaliśmy cover piosenki Shirley Bassey i od początku był on robiony z myślą o czystym, krystalicznym głosie. Agnieszka dysponuje takowym i po prostu czułem, że to ona powinna zaśpiewać tę piosenkę. To cholernie trudne zadanie, zaśpiewać TAKĄ piosenkę, ale jeszcze trudniejsze jest zaśpiewać ją po swojemu, a nie stać się jedynie imitacją oryginału. Diamenty żyją wiecznie bardzo odbiega od oryginału i w kwestii aranżacji, ale również i linii wokalnej. Wszyscy w Dance Like Dynamite jesteśmy zgodni, że nagrywanie coveru jak najbliżej oryginału nie ma sensu. Naszym zdaniem trzeba to zrobić całkowicie po swojemu, albo wcale. Agnieszka przyszła i zaśpiewała bez żadnych sugestii z naszej strony.
A pan Tomasz?
Tomasz Ziętek to bardzo wszechstronny muzyk i czułem, że da radę zmierzyć się z partią trąbki w szybkim punkowym utworze. Tu mieliśmy do czynienia z pracą zdalną. Przedstawiłem mu kilka pomysłów, wysłałem aranż i dostałem z powrotem utwór z trąbką kilka dni później. Tak swoją drogą, to muszę jednak zaznaczyć, że na płycie pojawiają się jeszcze dwa kobiece głosy. Ula Zaleśkiewicz Wioletta Noch. Nie są to zawodowe wokalistki, ale barwa głosu obu tych dziewczyn pasowała mi bardzo w spokojniejszych mówionych partiach i one jak najbardziej też mają swój wkład w tę płytę.
Oraz…
I wreszcie dwie szare eminencje. Ludzie, którzy nie pojawiają się na zdjęciach zespołu, ani w teledyskach, ale to właśnie oni dwaj zmiksowali i zmasterowali tę płytę. To oni sprawili, że te wszystkie instrumenty, głosy, dźwięki i wszystko – co nawtykaliśmy do tych piosenek – jest słyszalne. I to dokładnie w takich ilościach, proporcjach i barwach, jak brzmiało to w naszych głowach. Mariusz “Nosek” Noskowiak i Kuba “Kikut” Mańkowski włożyli ogrom pracy, swojego talentu i poświecili kawał życia, żeby to wszystko brzmiało tak, jak brzmi. Nie było to łatwe zadanie, choćby dlatego, że nie ma tu nawet dwóch podobnych charakterem utworów, do których można by podejść taśmowo. Na zasadzie: miksujemy jeden po drugim na podobnym patencie. Tutaj bardzo głośny i agresywny utwór następuje po bardzo cichej, romantycznej piosence i naprawdę nie lada wyczynem jest tak zmiksować to wszystko, żeby jedno i drugie brzmiało dobrze, mocno oraz spójnie. Każdy z nich pracuje w innym studio, na innym sprzęcie, używa innych monitorów – co wcale nie ułatwiało pracy nad całością.
Czy będzie jeszcze jeden singiel?
Tak, będzie i to nie jeden. Planujemy promować płytę jeszcze paroma utworami i wideo-klipami.
Jeśli sytuacja na to pozwoli, Dance Like Dynamite wyruszy w trasę koncertową, która będzie promowała najnowszy materiał – Litania kłamstw? A może już są, na ten moment, zaplanowane jakieś występy?
Trasa będzie, jest już zaplanowana. A co, gdzie, kiedy i z kim już niedługo ujawnimy.
Czego panu i grupie Dance Like Dynamite życzyć?
Przede wszystkim zdrowia, ale też po prostu dobrego odbioru, dobrego przyjęcia naszej płyty i tego, żeby trafiła ona do jak największej ilości ludzi.
Tego życzę z całego serca. Dziękuję za rozmowę!

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Maja
Maja
3 lat temu

Kto to w ogóle jest?