Monia Chokri nie obawia się mówić o tym, że dorosłość rozczarowuje, a w wieku trzydziestu pięciu lat można odczuwać zagubienie równie mocno, jak wtedy, gdy było się nastolatkiem.
Kanadyjka zgłębia w swym debiucie reżyserskim kryzys egzystencjalny dosięgający przedstawicieli pokolenia Y. Jej Miłość mojego brata (2019) nakreśla kapitalizm jako wadliwy system złudnych nadziei. Długoletnia i kosztowna edukacja wyższa okazuje się kompletnie nieopłacalna („Masz za wysokie kwalifikacje do wszystkich oferowanych prac. A jednocześnie nie masz doświadczenia w żadnej dziedzinie”.). Zaś stawiane przed młodymi kobietami wymagania są nieadekwatne do ich potrzeb oraz pragnień.
„Ach, ten mit młodości!”
Sophia (Anne-Élisabeth Bossé) po obronie doktoratu z filozofii politycznej nie może odnaleźć się w rzeczywistości, w której „im mniej myślisz, tym lepiej wyglądasz i jesteś szczęśliwsza”. Nie chce mieć dzieci, ponieważ świat jest zbyt dołujący i wystarczająco już przeludniony. W jej opinii życie pozbawione jest sensu, a gatunek ludzki dąży do samozagłady.
Protagonistka nie potrafi, a właściwie nie chce sprostać patriarchalnym oczekiwaniom względem „płci pięknej”, którymi obarcza ją otoczenie. Neguje mit „kobiety idealnej” oraz towarzyszącą mu fetyszyzację szczęścia. Sophia stoi jednak na przegranej pozycji. Wciąż bowiem samotna kobieta po trzydziestce, niezamężna i bezdzietna, nieposiadająca ugruntowanej pozycji zawodowej, postrzegana jest przez społeczeństwo jako ta, której nie powiodło się w życiu.
Mimo iż bohaterka należy do elitarnego grona intelektualistów – jednego procenta populacji mogącego pochwalić się posiadaniem stopnia naukowego doktora, to nadal nie jest w stanie usamodzielnić się finansowo. Przypisaną jej (nie)dojrzałość manifestuje, jak gdyby na przekór wszystkim, używając infantylnego portfela zapinanego na rzep. A gdy zdaje sobie sprawę, że nigdy nie będzie żyła w wymarzony przez siebie sposób obrasta w cynizm i nihilizm. To nimi tuszuje niską samoocenę i niemożność zaakceptowania dorosłości, która dopadła ją w odmiennej od oczekiwanej formie.
Szczerość, aż do bólu
W tym niełatwym dla niej okresie, trzydziestopięciolatka nie może liczyć na wsparcie ze strony najbliższych. Ojciec (Sasson Gabai), imigrant i zagorzały komunista, mimo niewątpliwej miłości jaką darzy córkę, nieustannie porównuje ją z jej starszym bratem (Patrick Hivon), notabene psychologiem ministra gospodarki. Z kolei matka (Micheline Bernard), aktywistka dzieląca od dwudziestu lat dom z byłym mężem, czerpie przyjemność z naigrywania się z kompleksów targających młodszą z jej latorośli.
Stany depresyjne nawiedzające protagonistkę, symptomy poważnej choroby, jej rodzina redukuje do nic nieznaczących kaprysów. W jednej ze scen Karim zarzuca siostrze, iż jest zgorzkniała, niezdolna do szczęścia i ma ciągłą potrzebę uwagi. Zdaniem ojca Sophia „czuje się pusta, bo to system jest zgniły”. Matka rekomenduje córce pracę w fabryce w Bangladeszu jako remedium na złe samopoczucie. Natomiast Eloïse (Évelyne Brochu), dziewczyna Karima, zaleca jej bieganie i „terapię uśmiechem”. Brzmi znajomo?
Najbliżsi bombardują protagonistkę „dobrymi radami” i kąśliwymi komentarzami pokroju: „smutno jej, bo ma wszystko”. Oferowana przez nich (de)motywacja nijak ma się do realnej pomocy. Emanująca zewsząd toksyczna pozytywność wywołuje odwrotny od zamierzonego skutek, potęgując tylko frustrację i wyobcowanie Sophii. Słowne potyczki, którymi raczą nas bohaterowie unaoczniają, jak mocno negatywne emocje oraz niepowodzenia są nieakceptowane i niepożądane w społeczeństwie. Wypaczeniu uległa sama radość, mająca coraz mniej wspólnego z naturalnym doznaniem, a coraz więcej z przykrym obowiązkiem.
O trudnej sztuce miłości
Chokri na przedmiot swej pracy artystycznej wybrała niewyeksploatowaną dotychczas w kinematografii tematykę – znaczenie bliskości wśród rodzeństwa przeciwnych płci. „Nie ma zbyt wielu produkcji o dorosłej relacji brata i siostry. W większości przypadków, kiedy już o niej mówimy, to zanurzamy się w kazirodztwo, co nie jest poprawne, ponieważ specyfika tego związku polega na tym, że nie jest on cielesny” – podkreśla Kanadyjka. Miłość łącząca rodzeństwo, chwilami pełna troski i czułości, kiedy indziej szorstka, ale przede wszystkim bezwarunkowa, ulega próbom oraz wpływom pozostałych członków rodziny.
„Spójrz na brata” – słyszy od rodziców Sophia, która w sytuacjach porównywania wypada gorzej od idealizowanego przez matkę i ojca Karima. Ten brak uznania i akceptacji przekłada się na neurotyzm Sophii i jej emocjonalne uzależnienie się od brata. To on ponosi koszty jej utrzymania, próbuje uaktywnić ją towarzysko i zawodowo, a nawet jest obecny podczas jej wizyty u ginekolożki. Nic zatem dziwnego, iż pozbawiona jego uwagi bohaterka czuje się zupełnie bezradna i zagubiona.
Pojawienie się Eloïse w życiu Karima nadwyręża stosunki rodzeństwa. Im bliżsi stają się sobie kochankowie, tym bardziej brat i siostra oddalają się od siebie. Fundamentalne wcześniej dla rodzeństwa pytania: „Filmiki z kotami czy z psami?”, „Toczeń czy borelioza?”, „Freud czy Joung?”, stawiane sobie nawzajem w ramach gry w „Co wolisz?”, zastępują wzajemne pretensje. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, iż Eloïse uosabia wszystko to, co dla Sophii jest pozornie nieosiągalne: sukces zawodowy, niezależność finansową, udane życie osobiste, wysokie poczucie własnej wartości, urodę oraz radość życia. Przy tak napiętej atmosferze wystarczy niefortunne słowo lub gest, by bohaterowie rzucili się sobie do gardeł.
Autofikcja
„Pisząc swój pierwszy film fabularny warto mówić o ty, co się zna” – przekonuje w wywiadach Chokri. Kierując się tą zasadą reżyserka sportretowała w Miłości mojego brata więź łączącą rodzeństwo przeciwnych płci, czerpiąc z osobistych doświadczeń. Posługując się zamiennie autentyzmem i fikcją, artystka wykreowała główne postacie umiejscawiając wszystkie pozytywne cechy swoje i swojego brata w Karimie, zaś negatywne w Sophii.
Dokonując własnej autopsji, Kanadyjka nie ucieka od niewygodnej prawdy. „Zdałam sobie sprawę, że wszyscy wokół mnie to mają [hipochondrię i nerwice – przyp. S.T.], to prawdziwy problem pokoleniowy. (…) Osobiście nie mam już tylu ataków paniki, co niegdyś. Ale mam młodszą siostrę, która kończy dwadzieścia pięć lat i widzę jest bardzo przytłacza ją presja” – mówi.
Stracona „generacja wyżu depresyjnego”, o której wspomina reżyserka, nie może podołać codzienności bez regularnej dawki leków psychotropowych. Nepotyzm zrujnował ich marzenia o świetlanej przyszłości. Z kolei towarzyszący temu brak niezależności ekonomicznej i mieszkaniowej wywołuje w nich poczucie porażki oraz „uwsteczniania się”. Wszystko to nasila objawy zespołu lęku uogólnionego i depresji, na które niewątpliwie cierpi także Sophia.
„Posiadam wielu przyjaciół, którzy są w takiej samej sytuacji, co moja bohaterka. Mają doktoraty i nie mogą znaleźć pracy” – kontynuuje Chokri. Cała zdobyta przez nich wiedza jest marnotrawiona. „Nikt nie chce tej mądrości, nie jest ona wartością naszego społeczeństwa. Dlatego zestawiam Sophię z Kim Kardashian” – mówi dalej. Obie kobiety są w tym samym wieku, ale to celebrytka cieszy się międzynarodową sławą i bogactwem. Aby to osiągnąć, wystarczyło tylko opublikować w internecie sekstaśmę ze swoim udziałem.
Posłowie
Międzynarodowa premiera Miłości mojego brata przypadła na 72. odsłonę Festiwalu Filmowego w Cannes, gdzie zresztą Chokri odebrała Nagrodę Jury Coup de Coeur. Jej film został zaprezentowany tamtejszej publiczności w ramach sekcji Un Certain Regard, w której skład wchodzą wyróżniające się oryginalnym stylem i odważnym sposobem ujęcia świata produkcje.
Debiut reżyserski Kanadyjki nierzadko porównywany jest z twórczością jej rodaka – Xaviera Dolana, w którego dziełach sama wystąpiła. Uznanie krytyków i sympatię widzów zawdzięcza kreacjom Marie w Wyśnionych miłościach (2010) i Stéfanie w Na zawsze Laurence (2016). Krąg artystycznego braterstwa dopełnia trio producentów: Nancy Grant, Sylvain Corbeil i Michel Merkt. To oni odpowiadają za powstanie Miłości mojego brata, ale także Mamy (2014) i To tylko koniec świata (2016) Dolana właśnie.