Antynaukowe autorytety z różnych dziedzin
Niestety tytułową trójkę łączy więcej, niż można by się spodziewać. I tu od razu podkreślę, że w przypadku osób publicznych antynaukowość czy powielanie wierutnych bzdur jest problemem występującym w Polsce nie od dziś. Wystarczy wspomnieć o fake newsach na temat rzekomej szkodliwości 5G, szczepionkach powodujących autyzm czy wreszcie o prawoskrętnej witaminie C.
Kiedyś wierzyłam naukowcom, teraz sama sprawdzam fakty – pisze Beata Pawlikowska w książce W dżungli zdrowia.
Beata Pawlikowska w swoich publikacjach wielokrotnie wypowiadała się na temat leczenia depresji i innych schorzeń. Autorka napisała wiele książek o tematyce samorozwoju, odżywiania czy szeroko pojętego zdrowia. Uważa na przykład, że leczenie chorób to przede wszystkim kwestia podświadomości. W wywiadach z ochotą mówiła o tym, że po prostu trzeba być szczęśliwym (sic!). Depresja to choroba, która nieleczona może prowadzić do śmierci osoby chorej. Na świecie zmaga się z nią blisko 350 mln osób. Tylko w Polsce choruje na nią 600 tys. osób, choć szacuje się, że ta statystyka jest zaniżona. Wszelkie próby stosowania tzw. alternatywnej medycyny to w tym wypadku realne zagrożenie życia człowieka. Niestety autorka bezkarnie stwierdza, że podświadomość jest kluczem do leczenia nie tylko depresji, ale także bulimii, anoreksji czy uzależnień od alkoholu czy innych środków odurzających.
Nie znam się, to się wypowiem – antyintelektualizm w najgorszym wydaniu
Antynaukowe tezy zdobywają popularność – tematy GMO, szczepionek czy cudownych wlewów z witaminy C są poruszane przez ludzi, którzy nie mają specjalistycznego wykształcenia. Jerzy Zięba nadal udostępnia filmy, w których wyśmiewa metody walki z koronawirusem i potencjalną szczepionkę na COVID-19.
Leszek Możdżer to jeden z najsłynniejszych polskich muzyków jazzowych. Pianista spotkał się z Jerzym Ziębą, gdzie mówił m.in. mówił o wpływie częstotliwości dźwięków stroju 432 Hz na jego ciało czy o “rzeczywistej wartości kosmicznej sekundy”. Muzyk w swych życzeniach wielkanocnych na facebooku m.in. życzył sprawnej bioelektryki ciała ludzkiego, która będzie z łatwością niwelować ładunki patogenów i wirusów […]. Wypowiedzi Możdżera jeszcze można jako tako przeboleć (co prawda z lekkim uśmiechem zażenowania), bo nie stwarzają zagrożenia. Niestety w wypadku Zięby i innych samozwańczych ekspertów sprawa się komplikuje. Autora Ukrytych Terapii śledzą tysiące osób, które ślepo wierzą w metody opisywane w publikacjach osoby, która nie ma wykształcenia medycznego. Zięba proponuje m.in. podawanie dożylnie ogromnych dawek witaminy C osobom ciężko chorym. Mało tego, dożylne wlewy z witaminy C mają być według autora jedynym rozwiązaniem przy przerzutach nowotworowych.
Antynaukowe nastawienie Pawlikowskiej czy Zięby to niebezpieczna tendencja, która bazuje na odrzucaniu nauki i demonizowaniu wszelkich badań. To bardzo emocjonalne, wręcz duchowe spojrzenie na choroby, ale jednocześnie skrajnie niebezpieczne zjawisko.
Wydawało się, że w czasach powszechnego dostępu do wiedzy i rosnącej liczby osób ze specjalistycznym wykształceniem, ruchy antynaukowe odejdą w niepamięć. Niestety zalew informacyjny, ogrom bodźców i przede wszystkim brak jakiejkolwiek weryfikacji publikacji internetowych doprowadził do sytuacji, w której nie ma znaczenia, czy podana informacja jest prawdziwa czy fałszywa. W Polsce panuje kult mówcy. Nie ważne, czy ktoś mówi prawdę. Wystarczy, że wywoła silną reakcję u swoich odbiorców.
– Jednak w ostatnich latach mamy do czynienia z wysypem pseudonaukowych teorii kwestionujących podstawowe prawa i osiągnięcia nauki, a to jest już zjawiskiem społecznie groźnym – mówi w rozmowie z portalem Demaskator24 prof. dr hab. Dariusz Jemielniak z Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie. – Ludzie nauki niestety za bardzo zamknęli się w swoich laboratoriach i salach wykładowych. Stracili kontakt z rzeczywistością, zapominając, że jednym z obowiązków, jakie na nich spoczywają, jest również zabierania głosu w dyskusji na temat tego, co jest prawdą, a co nie, oraz wyjaśnianie meandrów dziedziny, którą się zajmują. W debacie publicznej brakuje głosu nauki.
Do “wesołej” gromadki dołączył także Ivan Komarenko, który w epidemię nie wierzy.
– Przez pierwsze dwa tygodnie byłem zaniepokojony pandemią. Dżuma XXI wieku. Potem przejrzałem różne źródła. Mogę się nie znać na tym, ale mam swój rozsądek i refleks. Jeśli coś dzieje się obok mnie, robi się niebezpiecznie, to grzebię, szukam informacji na własną rękę. (…) Nie wierzę mainstreamowym mediom, bo nie donoszą prawdy. One mnie nie lubią. Zawsze Ivan Komarenko będzie zły, będzie pod prąd. Wszyscy byli bardzo wystraszeni. Potem farmaceuci zorientowali się, że mogą na tym wiele zyskać i stworzyli pandemię strachu. Zwrócili się do rządu o dotacje i dofinansowania. Uważam, że COVID-19 to oszustwo.
Warto przypomnieć: szczepionki nie powodują autyzmu, witaminą C i innymi suplementami diety nie da się wyleczyć ciężko chorych pacjentów, 5G to technologiczny krok w przód, a nie realne zagrożenie. Zostawmy naukę naukowcom i weryfikujmy źródła informacji.
Proszę się zapoznać z terapią Garsona i dr. Patrickiem Vickersem, który wyleczył dużo osób z nowotworu. A co wlewów z wiatminy C, to leczy się nią w Japonii.
A pan to ekspert? Jakim prawem pan się wypowiada, skoro nie sprawdził pan tych sposobów i nie poznal tysięcy ludzi którzy wyleczyli się bez szkody dla zdrowia i życia, co zapewniają metody medycyny konwencjonalnej. The dark side of the moon? Siedź pan tam i nie wyłaź, ale nie pisz Pan głupot.